-

jolanta-gancarz

Lipy Karola Estreichera

Grzymkowice nie miały szczęścia do historyków. (...) w średniowieczu były nieznaczną osadą, raz tylko zapisaną w nadaniach miechowskiego klasztoru jako „Grijmcovicze quam alias Pelegrini appellant”, ale i tu wykazała uczona krytyka, że wtręt to późniejszy, w XVII wieku interpolowany w piastowski dokument (...), że ową nazwę Pelegrini wymyślili bożogrobcy z Miechowa, aby uzasadnić bezprawne posiadanie osady(...)

(...) Leżą Grzymkowice niedaleko miasta Słomnik, przy drodze z Krakowa do Miechowa, za dawną granicą rosyjską. W Królestwie – jak mawiano u nas (...)[1]

Celowo rozpoczęłam od dość długiego cytatu z książki prof. Karola Estreichera „Nie od razu Kraków zbudowano”, ponieważ jest to bardzo dobry przykład jego barwnego i sugestywnego stylu pisania, który dla nieprzygotowanych czytelników stanowi wzmocnienie , a nawet uprawdopodobnienie przekazywanych treści. Muszę przyznać ze wstydem, że kiedy przed laty czytałam te „wspomnienia”, sama uległam ich urokowi i przyjęłam je za dobrą monetę, czyli za historie prawdziwe. Nieco może podkoloryzowane, ale w sferze faktów historycznych i geograficznych – bez zarzutu.

Nie stałam się podejrzliwa nawet wówczas, gdy pisząc cztery lata temu tekst do kwartalnika Szkoła Nawigatorów, nie mogłam nigdzie znaleźć informacji o Hiacyncie Ksawerym Kuczabie, walecznym miłośniku czystej formy w sztuce. W końcu nie była to postać ze świecznika artystycznego, a poza tym mógł go przecież Estreicher opisać pod zmienionym nazwiskiem. Skupiłam się więc na jak najlepszym opowiedzeniu jego barwnej historii na tle artystyczno – naukowego środowiska Krakowa i sprawdziwszy tylko, czy istniał klasztor norbertanek w Imbramowicach, więcej szczegółów nie weryfikowałam.

Tak było do minionego tygodnia, kiedy swój stary tekst wrzuciłam tym razem do portalu SN, jako żartobliwy głos w dyskusji między Toyahem i Valserem...

Ponieważ Internet daje różne możliwości wzbogacania przekazu słownego – obrazem, postanowiłam dołączyć do notki jakieś zdjęcie czy rysunek opisywanego obrazu Matejki, albo przynajmniej grzymkowickiego kościółka, tak opisywanego przez Karola Estreichera:

Ten mały drewniany kościółek o pół mili od Słomnik stał otoczony lipami, nakryty dachem z okapami, które chroniły ściany od zalewu deszczem. Lipy wokół wybujały wysoko, lipy rozłożyste, bogate ocieniły go, kryjąc przez trzy wieki przed okiem rzadkich w tych stronach podróżnych.

I tu, mówiąc kolokwialnie, zaczęły się schody, czyli prawdziwa wielka lipa! W znaczeniu nie drzewa, bynajmniej...[2]

Okazało się bowiem, że w czeluściach Internetu próżno szukać jakiejkolwiek wzmianki nie tylko o Hiacyncie Ksawerym Kuczabie, czy o spalonym w maju 1926 r. drewnianym kościółku spod Słomnik (a przejrzałam stosowne numery Czasu oraz IKC-a), ale nawet nie ma tam śladu po Grzymkowicach w Małopolsce! Są, owszem jedyne takie ... pod Łodzią! Nie ma też żadnych małopolskich Grzymkowic w XIX – wiecznym Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego, co padaję na wypadek, gdyby ktoś uznał, że mogły po wojnie zostać włączone do Słomnik.

Natomiast w opisywanej okolicy jest wieś Pielgrzymowice, leżąca jednak znacznie dalej niż pół mili od Słomnik, za to bliżej Krakowa, bo w okolicach Michałowic, tuż za dawną granicą zaborów. Tam jednak nigdy nie było żadnego kościoła czy kaplicy, za to stała karczma i kilkanaście domów[3], co potwierdza również wspomniany Słownik geograficzny Królestwa Polskiego. Kościołem parafialnym dla mieszkańców Pielgrzymowic był natomiast kościół w pobliskich Więcławicach, a nie w odległych Słomnikach.

To jednak jeszcze nie koniec lip Estreichera.

Kiedy przestały się zgadzać szczegóły geograficzne, zaczęłam sprawdzać informacje historyczne. I tu dopiero wchodzimy w prawdziwą aleję lipową, albo bardziej poprawnie: lipną. Okazuje się bowiem, że Karol Estreicher wymyślił nie tylko „wiekową ksienię Tarłównę[4], ukrzywdzoną w 1661 r. przez kozaków w klasztorze imbramowickim”, ale nawet sam obraz Matejki, który miał przedstawiać romantyczną historię uprowadzenia panny Róży Lasockiej przez zakochanego w niej porucznika husarskiego, Jacka Kossakowskiego!

Takiego dzieła nie ma w spisie obrazów Jana Matejki, a jedynym dziełem Mistrza, do którego (oprócz portretów własnych) pozowała hrabina Potocka z Krzeszowic, jest znajdujący się w Wieliczce obraz św. Kingi, modlącej się w górach. Mamy tam rzeczywiście pełną dostojeństwa postać, leżący pastorał i niesamowite światło, które wg Estreichera miało odgrywać niezwykłą rolę w scenie „uprowadzenia Róży”.

Natomiast nazwisko Lasocka było... panieńskim nazwiskiem żony niesfornego Karolka, Teresy, w czasie pisania tej historii, w 1944 r. w Londynie, jeszcze narzeczonej, pozostawionej w kraju na pastwę losu.

I wysyłającej paczki więźniom w Auschwitz, w tym Józefowi Cyrankiewiczowi...

Czy historia romantycznej miłości Róży i Jacka była rodzinną legendą Lasockich, czy narodziła się w głowie Karola Estreichera, nie udało mi się ustalić.

Faktem jest natomiast obdarowanie wielu małych kościółków podkrakowskich gotyckimi elementami wyposażenia po przebudowie katedry wawelskiej w stylu barokowym na przełomie XVII i XVIII wieku. Nie tylko sprzętami liturgicznymi, ornatami, czy retabulami ołtarzowymi, ale także organami, meblami, świecznikami, a nawet dzwonami.

Wiedział o tym doskonale nasz historyk sztuki, pochodzący z rodziny, która znała wartość starych dokumentów i cenę zabytkowych przedmiotów. A także siłę mafii antykwarycznej, o czym Karol Estreicher nie zapomniał wspomnieć również przy opisie fikcyjnego kościółka:

(...) kościółek grzymkowski otrzymał istny skarb pamiątek. Skupiły się w jego jednonawowej przestrzeni obrazy sztuk i rzemiosł wszystkich stuleci, ukryły się przed oczami znawców, historyków, konserwatorów i inwentaryzatorów, a co ważniejsze, przed oczyma antykwarzy i kolekcjonerów, którzy by każdy z tych przedmiotów wywieźli w świat na wielkie rynki zbytu.

Czy miał jakąś wiedzę o roli pożarów w „znikaniu” zabytkowych przedmiotów nie tylko z drewnianych kościółków, tych jak najbardziej prawdziwych?

A może, jako potomek Dominika Östöreichera, który znalazł się w Polsce i zrobił karierę w Krakowie za sprawą Hugona Kołłątaja, słyszał historie innych dziwnych pożarów, po których Hugon rozpoczynał przebudowę kilku ważnych obiektów wg własnych planów, m. in. w Michałowicach?

Tej sprawy nie wyjaśnimy do końca, choć faktem jest, że Dominik i jego czasy były dla Karola ważne i do nich, a nie do średniowiecza chciał nawiązać przy późniejszej przebudowie Collegium Maius, o czym tak pisał w swoich Dziennikach:

"Marzy mi się przywrócenie gmachu do stanu z czasów Śniadeckiego. Na podobieństwo oxfordzkich koledżów. Poważne, głębokie, ciemne w tonie, z boazeriami, stożami, salami poświęconymi nauce. Równocześnie żywe. Bez sztywności Wawelu. Odtworzenie Stuby Communis, Auli, Librarii. Ławy, stoły, półki, księgi i przyrządy, skarbiec z berłami, nadto owe tankwardy, kielichy, ornaty, stół Dominika Estreichera - to wszystko za złotą kratą z Biblioteki Jagiellońskiej. Niech w tych wnętrzach odbywają się zebrania profesorów, przyjęcia dla gości. Tu powinien mieć miejsce za lat osiemnaście wielki jubileusz 600-lecia Uniwersytetu".

I rzeczywiście. Na wielki jubileusz 600 – lecia Uniwersytetu Karol Estreicher nie tylko przygotował odnowione Collegium Maius, ale też wyhodował lipę nad lipami... czyli słynny słoik Estreichera. Ten, w którym znalazły się rzekomo szczątki zjedzonych przez skoczogonki pergaminowych dokumentów fundacyjnych Akademii Krakowskiej. A które dzięki nowoczesnym badaniom laboratoryjnym w 2014 r. okazały się strzępami niemieckich gazet z czasów okupacji, zmieszanych z piaskiem i wcale nie średniowiecznymi kawałkami skóry (https://www.youtube.com/watch?v=nmO943lep68 ).

Czyż nie był mistrzem ogrodnictwa ten profesor historii sztuki?!

Tylko co mu zawinili bożogrobcy z Miechowa, tak straszliwie obrabowani przez Samuela Lindego po sekularyzacji zakonu w XIX wieku?

756 lat działalności bożogrobców w Polsce zakończył ukaz carski likwidujący zakon w 1819 r. Podobnie jak w zaborze rosyjskim, Prusacy i Austriacy dokonali kasat na swoich terenach. Najdłużej utrzymali się zakonnicy w Przeworsku, bo do 1846 r. Władze przejęły cały majątek bożogrobców od pól, lasów, browarów, młynów po naczynia liturgiczne, kościoły, klasztory, szpitale i przytułki. Podejmowane kilkakrotnie zabiegi o przywrócenie funkcjonowania klasztorów zarówno u władzy świeckiej jak i papieskiej nie odniosły pozytywnych rezultatów.

Straty dla naszej kultury były ogromne: 4 677 woluminów oraz nieokreśloną liczbę inkunabułów i rękopisów zakonnych wywieziono do Warszawy (Samuel Bogumił Linde), skąd zabrano je do Petersburga. Do dzisiaj odzyskano zaledwie kilkadziesiąt pozycji rozproszonych po bibliotekach Polski.

W Miechowie zachowały się nieliczne szczątki bogatej biblioteki oraz niewielka ilość naczyń liturgicznych schowana przemyślnie przed rabunkiem. Kościół przeszedł pod zarząd księży parafialnych natomiast klasztor został przejęty na biura i mieszkania dla urzędników carskich. Po jakimś czasie zwrócono kościołowi przyziemie klasztoru – krużganki jako nieprzydatne dla zaborcy.”[5]

A Karol Estreicher, „niestrudzony poszukiwacz zrabowanych skarbów polskiej kultury”, w najczarniejszy mrokach stalinizmu, między kolejnymi transportami dzieł sztuki z Niemiec, potrafił przenieść sobie spod Ojcowa drewnianą willę i postawić na 0,5 hektarowej działce na Woli Justowskiej, gdzie obecnie mieści się jego i rodziny Estreicherów, muzeum (http://www.museo.pl/content/view/1336/50/)

Hrabina Potocka jako św. Kinga

Karol Estreicher w mundurze majora PSZ na Zachodzie prezentuje odzyskaną Damę z łasiczką

 

[1] Karol Estreicher: Nie od razu Kraków zbudowano, PIW, Warszawa 1957, s. 167 i n.

 

[2] najlepiej wyjaśni to ten linkowany tekst: https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/9875/Skar%C5%BCy%C5%84ski%20Rosyjskie%20lipa%2C%20lipowyj.pdf?sequence=1&isAllowed=y

[3] http://www.michalowice.malopolska.pl/gmina/solectwa/pielgrzymow

[4] nie ma o niej wzmianki w historii klasztoru, są natomiast w XVII w. jakieś Tarłówny u benedyktynek w Krakowie i klarysek w Starym Sączu

[5] http://bozogrobcy.miechow.info/



tagi: jan matejko  karol estreicher  collegium maius  św. kinga 

jolanta-gancarz
4 kwietnia 2018 18:18
38     5022    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ainolatak @jolanta-gancarz
4 kwietnia 2018 19:44

To są po prostu rzeczy niebywałe....nieistniejacy kościółek i obraz... :(  Już sama historia "zeżarcia"papierów założycielskich uniwersytetu swstrząsająca, a tutaj takie kwiatki, pardon, lipy na dodatek. Nieźle Tropicielko zdemaskowałaś tego lipnego entomologa....coś niesamowitego

I jakoś nie mogę oprzeć sie wrażeniu, że teraz też ktoś kreuje się na takiego mini mini Karola E, zwożącego ukradzione dzieła sztuki. Ciekawe co też "zeżre" Magda O... 

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @jolanta-gancarz
4 kwietnia 2018 20:24

I do kogo nam wznosić wzrok (oczy, modły, itd)?

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @jolanta-gancarz
4 kwietnia 2018 20:49

" Celowo rozpoczęłam od dość długiego cytatu z książki prof. Karola Estreichera „Nie od razu Kraków zbudowano”, ponieważ jest to bardzo dobry przykład jego barwnego i sugestywnego stylu pisania, który dla nieprzygotowanych czytelników stanowi wzmocnienie , a nawet uprawdopodobnienie przekazywanych treści."

Możliwe, że barwnego, ale jak dla mnie, przede wszystkim to jest przykład stylu pisania, który ma doprowadzić do zanudzenia czytelnika na śmierć.

zaloguj się by móc komentować

syringa @jolanta-gancarz
4 kwietnia 2018 21:11

"Karolka"  bardzo chyba trafnie opisała jego siostra  Krystyna Grzybowska w miłej  powiesci "z kluczem" dla panienek pt. "Zuzia"

Mam jego  jednotomową "Historię sztuki " -ale nie czytałam ,  o której mówi się, że "kontrowersyjna".

No i "trafno i smieszno"  został opisany (i jego ZBIORY!) w reportażach J. MIliszkiewicza pt. "Dom". (Po lekturze "Domu" odechciewa się:

a. kolekcjonerstwa,

b. zapisywania (broń Boże !) -kolekcji instytucjom państwowym

Był (moim zdaniem ) szaławiłą.  Często dzieci (obserwuję to niestety zbyt często ) wybitnych rodziców nie mogą sobie z tą "wybitnością" poradzić i schodzą na manowce.

Z żoną chyba coś nie tak, jak tu opisano. Była w Ravensbrueck robili na niej "doświadczenia" to potem rzutowało na ich małżeństwo.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @syringa 4 kwietnia 2018 21:11
4 kwietnia 2018 21:52

W Ravensbrueck była Ewa, siostra Teresy Lasockiej: http://krakowianie1939-56.mhk.pl/pl/archiwum,1,lasocka,6434.chtm

Nie wiem jakim byli małżeństwem Estreicherowie (oprócz tego, że bezdzietnym). Pobrali się jako ludzie dojrzali, po 40 - ce i żyli razem do śmierci Teresy w 1974 r.

Karol Estreicher mógł być szaławiłą jako nastolatek (powtarzał pierwszą klasę gimnazjum), ale później z pewnością dokładnie planował swoją karierę, wykorzystując w tym celu wszelkie metody, w tym mało chwalebne kontakty (nie tylko z Cyrankiewiczem).

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 4 kwietnia 2018 19:44
4 kwietnia 2018 22:02

Jest gorzej niż myślisz: Magda O. to pan Pikuś. Karolka wciąż reanimują i kanonizują. Ostatnio niejaka Marta Grzywacz, była "partnerka Bagsika", która się przy okazji wszędzie lansuje (pierwsza z brzegu recenzja): https://ksiegarnia.pwn.pl/Obronca-skarbow,702610324,p.html

A tu na żywo (filmik nie chce się wkleić): https://www.youtube.com/watch?v=yK7-LoJMMSU

To jest groza, zwłaszcza po historii ze słoikiem i skoczogonkami. Ktoś pilnuje, żeby zagadać temat.

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @adamo21 4 kwietnia 2018 20:24
4 kwietnia 2018 22:03

Nie należy pokładać nadziei w ludziach;-). Chyba, że świętych KK.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Kuldahrus 4 kwietnia 2018 20:49
4 kwietnia 2018 22:07

Estreicher był mistrzem mistyfikacji. Styl naukowy, z cytowaniem rzekomych źródeł, miał uwiarygodnić opisywane historie. Zastanawiam się tylko, dlaczego on to robił w czasie wojny? Bo książkę napisał (tak przynajmniej podaje Wiki) w 1944 r., a wydał ją zaraz po powrocie do Polski w 1947 r., w Czytelniku. No i kolejne wydanie w 1957 r., już w PIW-ie.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @valser 4 kwietnia 2018 21:13
4 kwietnia 2018 22:09

Dałam link do etymologii używanego przeze mnie znaczenia słowa lipa. Mało chwalebna;-)

zaloguj się by móc komentować

Paris @jolanta-gancarz
4 kwietnia 2018 22:24

100/100  !!!

zaloguj się by móc komentować


betacool @jolanta-gancarz
5 kwietnia 2018 03:36

Za bożogrobowców z Miechów zabierał się już Kołłątaj.

O tę parafię toczył się długotrwały spór między zakonnikami, a Hugonem a sprawa oparła się o Watykan.

Hugon twierdził, że dalsze istnienie zakonu jest pozbawione racji bytu, bo miał on chronić Grób Pański.

A historia, rzeczywiście niesamowita. I to bezwzględne przekonanie, że ludziom można bezkarnie ożenić każdy kit, nawet tak "lipny".

Cudko.

zaloguj się by móc komentować


ainolatak @Stalagmit 5 kwietnia 2018 07:20
5 kwietnia 2018 09:47

Czyli to już tradycja… i do wiadomości nie jest chyba podane (po pobieżnym zerknięciu) komu sprzedawał starodruki! Jak się podrapie w tą błyszczącą taflę polskiej profesorskiej kasty, to pod spodem zaczynają się pokazywać najczarniejsze, prymitywne kreatury. Zaskoczyło mnie również, że takie piękne kondolencje Stanisławowi S. złożyło Muzeum w Niepołomicach, której dyrektorem była Dziekan Rady i Rada Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz 4 kwietnia 2018 22:02
5 kwietnia 2018 09:54

Tak, to jest zgroza….wysłuchałam tej ex Bagsikowej, muszę tam umieścić link do nagrania tego reportażu dot. skoczogonków…bezczelność przekracza wszelkie granice. Ale z drugiej strony to może zaraz zacznie się starcie "żydówki z chamką"? ;)) W kontekście która bardziej propolska oczywiście ;)

Jedyne pocieszenie po przesłuchaniu tej audycji to info, że św. Jan Paweł II poznał się na Karolu E., że nie było pozwolenia na jego obecność podczas wizyty (którą ten bezczelny człek i tak próbował obejść).

zaloguj się by móc komentować

Tytus @jolanta-gancarz
5 kwietnia 2018 15:32

Masakra, a tak stręczyli mi na studiach tego Estreichera jako wzór cnót wszelakich.

Fenomenalny artykuł, dziękuję i pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @ainolatak 5 kwietnia 2018 09:47
5 kwietnia 2018 17:48

W sumie to nawet nie trzeba drapać, wystarczy troche poobserwować.

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @jolanta-gancarz 4 kwietnia 2018 22:07
5 kwietnia 2018 17:57

Ja myślę, że wśród akademików nie tylko Estreicher stosował(i stosuje) takie metody. Jeśli ktoś pisze takim stylem(w sumie słowo styl powinno być w cudzysłowiu) i to jeszcze z setką przypisów to oczy same się zamykają podczas czytania i myślę, że oni to wiedzą i specjalnie tak piszą żeby wszystkich poza aspirującymi studentami zniechęcić albo nie potrafią pisać i swój brak talentu zasłaniają rzekomą "naukowością" tekstu.

zaloguj się by móc komentować

Paris @jolanta-gancarz 4 kwietnia 2018 23:37
5 kwietnia 2018 20:49

Nie ma za co dziekowac, Pani Gancarz...

... ja juz nie potrzebuje zadnych naLukAwyH  dywagacji, wykladow akademickiH, itp. bzdetow... tam w Krakowie rozsiadla sie wyjatkowo bezczelna, zlodziejska banda... wrecz mafia paserow... mieniaca sie "elita intelektualna narodu polskiego"...

... jak sie wezmie pod uwage "dzialalnosc" tego sprzedawczyka i zdrajcy Kollataja... potem tych Estreicherow... i dzisiejszych darmozjadow, pasozytow i nierobow... roznych nowakow,  raznych czy w koncu roznych szczerskich...  wystarczy wnikliwe sledzenie blogu Coryllus'a i portalu SN, zeby wyrobic sobie wlasne zdanie...

... teraz tylko czekac jak zniknie i rozplyna sie zbiory z fundacji Czartoryskich... na dodatek jeszcze poteznie dofinansowana przez PAD'a... to tylko kwestia czasu  !!!

zaloguj się by móc komentować

S80 @jolanta-gancarz
5 kwietnia 2018 21:07

Aż nie chce się wierzyć, że mógł tak bezczelnie i do tego zupełnie bezkarnie...
Znalazła Pani klucz do obrazu Matejki, ciekawe jaki jest do tych jego Grzymkowic.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 5 kwietnia 2018 03:36
5 kwietnia 2018 23:19

Stąd wniosek, że w pewnych rodzinach zobowiązania do solidarności z wprowadzającym nie wygasają nawet po kilku wiekach. I to mściwe kopanie leżacego, który wprawdzie i tak został w końcu doszczętnie ograbiony, ale kto inny łupy zebrał...

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Stalagmit 5 kwietnia 2018 07:20
5 kwietnia 2018 23:31

To ja bardzo dziękuję za lekturę i komentarz.

Co do Szczura, to ciekawe, że akurat Sandomierz był jego żerowiskiem. Bo tamtejsze muzeum diecezjalne ponoć przed wojną własnie Estreicher pomagał zakładać. Natomiast pewna różnica między obu panami profesorami jest mimo wszystko: ten starszy nadal robi za bohatera tudzież autorytet, mimo skoczogonków i różnych lip. A ten młodszy jednak swoje odsiedział i chyba resztki sumienia (wstydu?) zachował, bo ostracyzm środowiskowy (jak widać wybiórczy) przypłacił życiem. Łaska elit na pstrym koniu jeździ...

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 5 kwietnia 2018 09:54
5 kwietnia 2018 23:55

Umieszczenie linku do audycji o znikniętych dokumentach fundacyjnych UJ pod wywiadami z eks Bagsikową to jest świetny pomysł. Można jeszcze dorzucić link do konferencji prasowej władz muzeum UJ w Collegium Maius, który jest w mojej notce. W końcu audiatur et altera pars ;-) Niech słuchacz ma szansę wyrobienia sobie własnego zdania.

Można też dorzucić link do gazowni, gdzie ta sama dziennikarka, co o skoczogonkach audycję zrobiła, jeszcze parę szczegółów dorzuca. Np. taką historię pojawienia się słynnego słoika:

"Robi się ze mnie fałszerza

Przez niemal 20 lat po wojnie żaden z naukowców UJ nie napisał ani słowa o wojennych losach dyplomów. A bezpośrednich świadków wtedy nie brakowało, co więcej, pełnili wysokie funkcje we władzach UJ. Zapewne nikt nie chciał zadzierać z Karolem Estreicherem, człowiekiem legendą znanym z rewindykacji utraconych w czasie wojny dzieł sztuki.

Zbliżał się jednak jubileusz 600-lecia UJ zaplanowany na 1963 rok. Dziennikarze z całej Polski nagrywali audycje i pisali artykuły, nie znając ukrywanej prawdy. Upublicznienie faktów przyszło nieoczekiwanie.

17 marca 1963 roku w czasopiśmie "Świat" dziennikarz Wiesław Nowakowski wspomniał o istniejącym oryginale dokumentu fundacyjnego Kazimierza Wielkiego z 1364 roku. Dwa miesiące później, 19 maja, odpowiedział mu w liście do redakcji Tadeusz Przypkowski, historyk sztuki, wybitny gnomonik (znawca zegarów słonecznych), znajomy Estreichera: "...Szczególnie dla mnie osobiście jest przykra wzmianka w Świecie o zachowanych oryginałach fundacyjnego dokumentu z 1364 r. Kazimierza Wielkiego oraz dokumentu odnowienia uniwersytetu przez Władysława Jagiełłę z 1400 r.! Wiadomo przecież całemu naukowemu światu, że dokumenty te całkowicie zniszczyły się w czasie ostatniej wojny. Istniejące rekonstrukcje jako grafik poligraf wykonałem na zlecenie uniwersytetu przed paru laty i własną ręką pisałem na pergaminie. (...). Okazywanie ich waszemu korespondentowi niewątpliwie przez jakiegoś nieuświadomionego woźnego jako oryginałów" robi ze mnie fałszerza, przeciwko czemu muszę kategorycznie zaprotestować".

Czy Przypkowski "nieuświadomionym woźnym" nazwał Estreichera? Wiadomo, że profesor autorytarnie rządził Collegium Maius, tylko on oprowadzał gości po gmachu i udzielał wywiadów. Czy możliwe, by Estreicher nie wyprowadzał ignorantów z błędu, prezentując kopie jako oryginały? Czy list Przypkowskiego mógł być dla niego niewygodny, i to tuż przed uniwersyteckim świętem? Dodajmy - nadzorowanym przez centralną władzę i UB. 600-lecie uniwersytetu włączono bowiem w obchody 20-lecia Polski Ludowej. Jubileusz trwał od września 1963 do listopada 1964 roku. Był rozmach, przemówienia Józefa Cyrankiewicza - przyjaciela Estreichera, a Władysław Gomułka uhonorował uczelnię Orderem Odrodzenia Polski.

Pojawia się słój

Karol Estreicher w swoich książkach przyjął strategię: milczenie jest złotem. W żadnej oficjalnej publikacji nie pisnął słówkiem o "zniszczonych" dyplomach, a jednak coś wiedział. Jego "Dzienniki wypadków" ukazały się, zgodnie z jego wolą, po 2000 roku. W tomie II pod datą 19 czerwca 1953 roku zapisał, że akty założycielskie UJ całkowicie zgniły, a zachowały się pieczęcie majestatyczne. Oraz że o skrytce wiedzieli tylko Bochnak i on. Wspomniał też, że zlecił wykonanie kopii dokumentów Tadeuszowi Przypkowskiemu na podstawie zachowanych fotografii z ok. 1925 roku.

Drugi wpis Estreichera jest emocjonalną reakcją na list Przypkowskiego. Pod datą 20 maja 1963 roku pisze: "nigdy nie podaję kopii dokumentów fundacyjnych jako oryginały - ale o co idzie?". Dalej sam siebie pyta: "czy kopii, czy rekonstrukcji nie wolno pokazywać?", i dodaje: "Będą z tego jeszcze kłopoty i ataki przeciw mnie".

Nieoczekiwanie na wystawie z okazji jubileuszu 600-lecia UJ Estreicher pokazał słój z "resztkami pergaminów" znalezionych w 1945 roku w skrytce. Czy pojawił się on właśnie z powodu demaskatorskiego listu Przypkowskiego do czasopisma "Świat"? Czy miał być "dowodem" zniszczenia pergaminów w razie ewentualnych pytań partyjnych dygnitarzy obecnych na obchodach roku jubileuszowego?" 
( http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,20623931,gdzie-sa-akta-zalozycielskie-uniwersytetu-jagiellonskiego-poszukiwan.html)

Link w nawiasie jest do tekstu oryginalnego, z dostępem płatnym, ale tu można przeczytać całość bez płacenia gazowni za dostęp:

http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=551592&page=186

Jest tam jeszcze jeden ważny wątek, sugerujący istnienie oryginału dokumentu Kazimierza Wielkiego w jednym z krakowskich klasztorów. Wg mnie jednak mocno podejrzany, bo oparty na wspomnieniach człowieka, który ukrywa się za fałszywym nazwiskiem, a pośrednio obciąża zmarłego parę miesięcy przed ujawnieniem sprawy zniknięcia dokumentów fundacyjnych UJ znanego kanonika. No i jakoś nikt tego tematu od 3 lat nie podjął...

Ale cytaty z wypowiedzi Przypkowskiego ważne.

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Tytus 5 kwietnia 2018 15:32
6 kwietnia 2018 00:03

Ja również dziękuję. Kiedy tak sobie poszperałam i poczytałam o tym cudownym Karolku, to mi się włos na głowie zjeżył. Jego autorytet zbudowany jest na kłamstwach, niedomówieniach i tajemnicach, a krysza istnieje do dziś. Proszę spróbować znaleźć jeden prawdziwy, rzetelny i spójny opis "ratowania ołtarza mariackiego". To są dopiero mistyfikacje!

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Kuldahrus 5 kwietnia 2018 17:57
6 kwietnia 2018 00:17

Estreicher akurat przypisów unikał, bo się raczej popularyzacją (także swojej osoby) zajmował. Ale jak potrzebował, to styl naukowy umiał naśladować. Był mistrzem tupetu i konfabulacji. W I tomie jego dzienników (Dziennik wypadków 1939 - 1945) na kilkudziesięciu stronach podaje autorską wersję poczynań gen. Sikorskiego we wrześniu 1939 r., która ma przyszłego premiera i Naczelnego Wodza uczynić bohaterem bez skazy (choć przy bliższym zastanowieniu wiele posunięć było co najmniej dwuznacznych). Wszystko czyta samemu zainteresowanemu, który z podziwem stwierdza, że sam by tego lepiej nie przedstawił!

zaloguj się by móc komentować

mooj @jolanta-gancarz
6 kwietnia 2018 00:18

Nie będę udawał, że wszystko od dawna wiedziałem, bo to byłaby bezczelne kłamstwo. Coś, gdzieś..poszperałem dopiero gdy Coryllus parę razy wspomniał o temacie dokumentów. I byłem przekonany, że tym szperaniem dobijam do średniej czytelników SN, tj pośpiesznie uzupełniam wiedzę w zakrsie "wszystkim" znanym.

Teraz trochę się cofnąłem dla sprawdzenia felietonów Gospodarza , w których sygnalizował, że to ciekawa sprawa. Nie chodziło o to fałszerstwo E.?  To o co ? Co jeszcze kryje historia UJ? Wprost pytam, bo chyba źle się domyśliłem

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @S80 5 kwietnia 2018 21:07
6 kwietnia 2018 00:31

Obraz to jest rzeczywiście moja interpretacja, ale sądzę, że właściwa. Co do Grzymkowic, to cały czas nurtuje mnie problem, po co Estreicher aż tyle nazmyślał akurat w tej opowieści? Bo w pozostałych rozdziałach pozmieniał tylko szczegóły (np. w słynnej historii o miednicy zmienił tylko imię antykwariusza Himmelblaua, z Fabiana na Jakuba, no i położył nacisk na zabawę w rozklejanie "śmieci", chociaż całkiem sporo o zasadach działania mafii antykwarskiej też powiedział).

No i takie przysłowia mi się snują po głowie: na złodzieju czapka gore. Albo: przestępca zawsze wraca na miejsce zbrodni. Czasem choćby mentalnie i ogródkami...

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @mooj 6 kwietnia 2018 00:18
6 kwietnia 2018 00:38

W sprawie dokumentów fundacyjnych to wiemy tyle, że nic nie wiemy. Proszę posłuchać linkowanej konferencji prasowej w muzeum UJ oraz przeczytać tekst z gazowni, polecany Ainolatak w moim komentarzu z 23:55.

Nikt nikogo za rękę nie złapał, ale są pewne poszlaki i podejrzenia. I Karol Estreicher odgrywa w sprawie kluczową rolę, choć jak wiadomo, tajemnicę zabrał do grobu...

 

zaloguj się by móc komentować

S80 @jolanta-gancarz 6 kwietnia 2018 00:31
6 kwietnia 2018 01:47

E: "Grzymkowice nie miały szczęścia do historyków. (...) w średniowieczu były nieznaczną osadą, raz tylko zapisaną w nadaniach miechowskiego klasztoru jako „Grijmcovicze quam alias Pelegrini appellant”, ale i tu wykazała uczona krytyka, że wtręt to późniejszy, w XVII wieku interpolowany w piastowski dokument (...)"

alias dla Pelegrini (z błędem bo poprawnie po włosku - pellegrini /pielgrzymi/, po łacinie translator informuje, że pielgrzymi to peregrinorum.
A więc z błędem po włosku Pelegrini (pielgrzymi) to Pielgrzymowice, skąd więc nagle Grijmcovicze dla aliasu od Pelegrini? Zmyślone jak nic.
Tak budowały się te jego Grzymkowice?:
Pielgrzymowice -> "Pelegrini" -> "Pielgrzymkowice" -> "Grijmcovicze/Grzymkowice".

A pierwsza na szybko dostępna wzmianka o Pielgrzymowicach ("Pelegrini") to Jan z Pielgrzymowic z 1462/3 r.
http://www.slownik.ihpan.edu.pl/search.php?id=25686
a więc kolejne zmyślenie E. (a nawet zmyślenie w zmyśleniu) - E: "uczona krytyka, że wtręt to późniejszy, w XVII wieku interpolowany w piastowski dokument (...), że ową nazwę Pelegrini wymyślili bożogrobcy z Miechowa, aby uzasadnić bezprawne posiadanie osady".

"wymyślili bożogrobcy z Miechowa, aby uzasadnić bezprawne posiadanie osady" - przemycanie takich tekścików, mogło być funkcyjne w związku z kolejną kradzieżą dóbr Kościoła, przez komunistów po 1944 r.

zaloguj się by móc komentować

syringa @jolanta-gancarz 5 kwietnia 2018 23:55
6 kwietnia 2018 13:20

Przypkowski to TEŻ niezły numer. Dokładnie jest opisany we wzmiankowanym już zbiorze reportaży o polskich kolekcjonerach pt. "Dom" Miliszkiewicza.

Cały pomysł z orderem Kapituły Pomiana -uczt lukullusowych dla KaCyków z KC ...

Swoją drogą -ciekawe czy istnieje jeszcze w Jędrzejowie słynna kolekcja zegarów?

zaloguj się by móc komentować


jolanta-gancarz @ainolatak 6 kwietnia 2018 18:39
6 kwietnia 2018 19:17

Super! To teraz czekamy na reakcję;-) Oby to nie było zamilczanie.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @syringa 6 kwietnia 2018 13:20
6 kwietnia 2018 19:32

Zacznę od końca: muzeum zegarów (i nie tylko) istnieje nadal w Jędrzejowie, ale nie jest już własnością prywatną: http://www.muzeum.jedrzejow.pl/

Przypkowski to był rzeczywiście niezły blagier, ale on w przeciwieństwie do Estreichera działał na własny rachunek, choć umiał  "wyduszać kasę z komuny" na swoje ekscentryczne pomysły.

Natomiast książka Miliszkiewicza nosi tytuł nie "Dom", tylko "Polskie gniazda rodzinne". I jest w gruncie rzeczy zbiorem dość ogranych anegdot o tzw. znanych Polakach. Rozczarowała mnie zwoim hagiograficznym podejściem do przedstawianych postaci.

Swoją drogą, jak Miliszkiewicz, zażarty tropiciel falsyfikatów w polskich galeriach i muzeach (w tym tzw. Galerii Porczyńskich), może z uwielbieniem pisać o Karolu Estreicherze, który uważał, że  z estetycznego punktu widzenia falsyfikat nie istnieje, ponieważ każdy falsyfikat może być dziełem sztuki, i to niekiedy doskonalszym niż oryginał.

Proszę wpisać w gugle frazę: falsyfikat Estreichera...

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @S80 6 kwietnia 2018 01:47
6 kwietnia 2018 19:36

przemycanie takich tekścików, mogło być funkcyjne w związku z kolejną kradzieżą dóbr Kościoła, przez komunistów po 1944 r.

To jest bardzo prawdopodobne. Karolek doskonale wyczuwał, skąd wiatr wieje, a w kraju została narzeczona i rodzinne pamiątki (nie tylko stoliczek praszczura Dominika, czy cukier w kostkach z obiadu czwartkowego u króla Stasia).

zaloguj się by móc komentować

syringa @jolanta-gancarz 6 kwietnia 2018 19:32
6 kwietnia 2018 21:02

DO kogo hagiograficzne, a do kogo nie... Jak kogos nie lubił -to opisywał tak jak np. Dobraczyńskiego. A Estreicherze nie pisal z uwielbieniem -ten rysunek Wyspianskiego stojacy (leżący) obok zabloconych butów...

Galerię Porczynskich tropił głownie Morka . On też?

Ksiązke jego mam -dawno czytałam -nie sprawdzałam tytułu, sorry.        

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @syringa 6 kwietnia 2018 21:02
7 kwietnia 2018 19:08

Przypominam, że tematem notki nie jest książka Miliszkiewicza.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @jolanta-gancarz
9 kwietnia 2018 16:08

Nadrabiam opóźnienia w czytaniu. 

Łaaadnie ...jeśli chodzi o Karola; ))

.

 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować