-

jolanta-gancarz

Lipy Bosona, lipy Libery, czyli o zaletach rojtowania.

Wygląda na to, że bez większego zaangażowania z mojej strony, ni stąd ni zowąd, zaczyna powstawać wcale nie botaniczny cykl o lipach... Nie moja to wina, ani zasługa, że niektórzy lubią sadzić całe ich aleje. Gdyby ktoś nie wiedział o co chodzi, odsyłam do tego teksu: https://ruj.uj.edu.pl/xmlui/bitstream/handle/item/9875/Skar%C5%BCy%C5%84ski%20Rosyjskie%20lipa%2C%20lipowyj.pdf?sequence=1&isAllowed=y

Bo dzisiaj nie zamierzam się wysilać, tylko zastosuję ulubioną metodę Bosona, czyli kopiuj – wklej (ktoś to tutaj nawet lepiej nazwał, ale nie chce mi się szukać jak, w czeluściach Internetu, ani nawet wśród komentarzy do jednej z moich notek).

Zacznę od tego, że Boson zdjął ze mnie banicję, o czym się przekonałam, zaglądając do jego dzisiejszego tekstu. Nie dam mu jednak satysfakcji i nie będę tam komentować, tylko sobie statystykę notek i odsłon poprawię. Takie moje zbójeckie prawo.

Revenons à nos moutons...

Napisał Boson notkę o książce niejakiego Libery Leszka: Juliusza Słowackiego „Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu“, z której wyciąga daleko idące wnioski na temat nie tylko jej bohatera, czyli Słowackiego Juliusza, ale także samego autora. Sugeruje Boson już na wstępie, że dzieło owo przyniosło Liberze Leszkowi zamilczanie i ostracyzm wychowanych przez Janiony Żółkiewskie akademików polskich, dlatego Libera Leszek ma tylko biogram w niemieckiej Wiki i etat zaledwie na Uniwersytecie Zielonogórskim...

Mocne oskarżenie, ale to jest lipa drodzy państwo, a nawet lipowa aleja.

Wybitny bowiem znawca, zwłaszcza romantyków polskich, rocznik 1948, którego życiorys zaczyna się (nie licząc faktu narodzin), typowo dla pewnych kręgów, od matury, nie tylko nie był przez nikogo prześladowany, ale nawet po 5 latach pracy bibliotekarza i nauczyciela licealnego w Cieszynie, został nagle w 1977 adiunktem na UAM w Poznaniu, a w roku 1980 wyjechał sobie nawet w najlepsze na stypendium do RFN, natomiast po habilitacji przeniósł się na świeżo powstały Uniwersytet w Zielonej Górze. Wszystko to można wyczytać właśnie w niemieckiej Wiki:

Nach der Matura in Liceum in Racibórz studierte Leszek Libera bis 1972 Polonistik an der Universität Breslau. Anschließend war er fünf Jahre als Bibliothekar sowie Gymnasiallehrer für Polnisch in Cieszyn angestellt. Ab 1977 wirkte er als Adjunkt im Institut für Polnische Philologie (Instytut Filologii Polskiej) an der Adam-Mickiewicz-Universität in Posen. Im Jahr 1980 wanderte er nach Münster in Westfalen aus und nahm einen Lehrauftrag an der Universität Münster an. Nach der Habilitation im Jahr 1994 lehrt er als Professor für Literatur an der Universität Zielona Góra.[1] In den Monografien stellte Leszek Libera ab 1993 die Dichtung der polnischen Romantiker Juliusz Słowacki und Adam Mickiewicz sowie den Vertretern der Epoche der Moderne Jacek Malczewski und Bolesław Leśmian dar. Er übersetze im Jahr 2007 das Kindermärchen Der gestiefelte Kater und 2012 Prinz Zerbino oder die Reise nach dem guten Geschmack von Ludwig Tieck in die polnische Sprache. In den Jahren 2011 und 2012 veröffentlichte Leszek Libera zwei Romane in deutscher Sprache beim Neisse Verlag.

Dwa ostatnie zdania pogrubiłam, ponieważ prowadzą nas do poznania twórczości własnej Libery Leszka, o której z takim zachwytem mówi jego tłumaczka. Jak wynika z kontekstu: chyba z niemieckiego na polski (sic!): „Coś niebywałego! Poznałam profesora Leszka Liberę. Pochodzi z Raciborza, pracował na Uniwersytecie w Poznaniu, obecnie jest profesorem w Instytucie Filologii Polskiej w Zielonej Górze. Zajmuje się naukowo polskim romantyzmem i symbolizmem. Ale nie w tym rzecz. Napisał po niemiecku trylogię o Utopku.

O Utopku?

Tak. Takim śląskim, złośliwym, psotnym wodnym duszku Utopku, który przybrał postać ludzką.

I?

Leszek Libera opublikował do tej pory w Niemczech, po niemiecku, dwie powieści – Utopek i Buks Molenda. Obie opowiadają o czasach powojennych i stalinowskich na Śląsku. Nad tłumaczeniem tych dwóch książek w tej chwili pracuję. Udało mi się namówić autora, żeby napisał trzecią część tej sagi i tak oto powstała trylogia. Trzecia część, Testament Utopka, dzieje się we współczesnej Polsce. Książka czeka jeszcze na druk w Niemczech.

Co w tym niezwykłego?

To będzie hit. Po pierwsze Libera używa niezwykłej narracji. Tak jak fascynuje mnie Bernhard, tak i urzekł mnie Utopek. Jest fenomenalny! Po drugie jest to niezwykła opowieść o trudnych czasach współistnienia społeczności polskiej, śląskiej, niemieckiej, rosyjskiej i wreszcie przesiedleńców. Wszystko widziane z zewnątrz. Właśnie oczami Utopka, komentującego historię, na której bieg zwykli ludzie nie mają żadnego wpływu.” (http://www.austriart.pl/2018/02/jestem-sluga-autora-slawa-lisiecka-wywiad/)

No to sobie zajrzałam do tego fenomenalnego Utopka. A tam takie kwiatki: „(...) Był Wielki Piątek i strzelano. Gwizdało, huczało i pierdziało w przerażonym powietrzu. Ukrzyżowany na krzyżu w kuchni. Krwawiąc z umiarem. Ciężko obute szuranie w przedsionku. Bez pukania od razu trzech weszło do kuchni. Drzwi nie były zaryglowane, żeby mogli wejść bez niepotrzebnych historii. Wielkie bębnienie krótkie lufy pistoletów maszynowych i tylko pojedyncze wybuchy na zewnątrz. Niemcy podkładali miny i robili to sumiennie. Agnes Ciomperlik z domu Nafta wyleci w powietrze przez niemiecką minę talerzową w brzezinach. Na futrzanych czapkach czerwone gwiazdy, mieli na sobie nędzne łachy, czuć ich było mokrą i ciemną dalą. Wyglądali miło. Wreszcie mili ludzie w domu. Zagadali coś do mojej matki, która spojrzała na nich złym wzrokiem. Mówili miękko. Bełkotali wilgotnie, „r” tonęło w ich głębokich krtaniach, mieli pistolety, które nazywali pepeszami albo nawet pepeszeńkami, czule jak Nataszeńka. Zagadywali do tych swoich pepeszeniek, bo byli untermenszami i kochali swoją broń. Zażądali jedzenia, kuszat, powiedzieli, co matkę strasznie rozzłościło. Zaczęła krzyczeć na ogłupiałych Rusków. Nic nie ma nic nie ma żadne kuszat precz mi stąd. Biegała po kuchni trajkotała gulgotała wściekała się. Historia zdycha, moja matka, która była podłą babą, szalała. Teraz już babę zastrzelą, pomyślałem i ukradkiem zacząłem się bawić pulokiem, żeby historia nabrała szwungu, zaraz zaczną strzelać, przeładowali pepeszeńki, nie, nie zrobili tego, wyszli z kuchni. (...)spojrzałem zachęcająco na jednego z Rusków, niczego nie pokapował, untermensz, przełknął kapustę beknął. Nie zabili nie ukradli nikogo nie zgwałcili, bo żrący kwas kapuściany wysysał im jelita, zapomnieli więc na chwilę o historii. Ukrzyżowany ziewnął znudzony, nuda w Wielki Piątek, potem zaczęli mocno kręcić wychudłymi tyłkami i pierdzieć z hukiem, bo kiszona kapusta wzmaga u człowieka tworzenie się gazów. Skręcili sobie papierosy z machorki i zapalili. Czuć było przypalonym mięsem. Potem zaśpiewali. Matka siedziała przy stole nieprzytomna ze wściekłości przez straconą kapustę patrzyła nieruchomo przed siebie bezdźwięcznie poruszała wąskimi ustami klęła, a tamci trzej pięknie śpiewali miękko i na trzy głosy, ale przestali pierdzieć.”

Dalej jest jeszcze gorzej, ale nie będę cytować, bo to jest już zupełnie zboczone. Kto chce, niech sobie czyta tutaj: http://fraza.univ.rzeszow.pl/numer/nr94-leszek-libera-utopek-fragment.php

Albo czeka na wydanie książkowe.

Jeśli chodzi natomiast o działalność akademicko – wydawniczą Libery Leszka, to wszystkie jego dzieła wydano w czasach tzw. transformacji, czyli po 1989 r. Tu jest nawet recenzja (?) jednego z nich, pod wymownym tytułem „Zraniona iluzja. O Balladynie Juliusza Słowackiego i Kocie w Butach Ludwiga Tieckahttp://bazhum.muzhp.pl/media//files/Wiek_XIX_Rocznik_Towarzystwa_Literackiego_imienia_Adama_Mickiewicza/Wiek_XIX_Rocznik_Towarzystwa_Literackiego_imienia_Adama_Mickiewicza-r2008-t1_(43)/Wiek_XIX_Rocznik_Towarzystwa_Literackiego_imienia_Adama_Mickiewicza-r2008-t1_(43)-s166-169/Wiek_XIX_Rocznik_Towarzystwa_Literackiego_imienia_Adama_Mickiewicza-r2008-t1_(43)-s166-169.pdf

Adres długi, a tekst do kopiowania trudny, ale jakiś fragment wkleję. Niech będzie np. ten:

W Balladynie, co prawda, czytelnik kota nie odnajdzie, lecz jednak scena z budzącą się do życia ze snu zimowego Goplaną ubraną w wieniec z jaskółek mogłaby być przykładem bliźniaczego sposobu wyobrażania istot wpisanych w przestrzeń baśniową. Kostium Goplany może dziwić, ale też wskazywać na typ imaginacji, bliski autorom bajek o kotach wystrojonych w ludzki strój. Leszek Libera doskonale odnajduje pokrewieństwo w sposobach kreowania świata przez Tiecka i Słowackiego, których dramaty pozostają w silnym związku z niemiec­kim pisarzem, choćby jako nowatorskie określenie się wobec świata oraz mani­fest wrażliwości i głos artysty, zabierany w imieniu narodu.

Albo ten:

Uczony nie pozostaje jednak w kręgu zamkniętych i „ułożonych” kon­cepcji poświęconych dramatowi Słowackiego, wychodzi naprzeciw najświeższym propozycjom interpretacyjnym (Skuczyński, Ławski), wykazując przy tym sto­sowną równowagę, szacunek dla tego, co znane, i tego, co nowsze, a także jasno wyrażając własne koncepcje, przekonujące, a zarazem najczęściej odkrywcze. (...)Ów ironiczny fundament kreacji świata przedstawionego autor Zranionej iluzji przedstawia w dialogu obu drama­tów, wykazując sprawnie działanie mechanizmów ironii, ujawniających się w po­lifonicznym, wieloznacznym tekście, w ariostycznym jego ukształtowaniu, wreszcie w jego strukturze genologicznej (tragedia, bajka — tutaj sobie równorzędne).

Uff... Myślę, że na tym poprzestanę.

Być może książka o podróży Słowackiego do Ziemi Świętej (wyd. 1993) jest dziełem rewelacyjnym i prawdziwie odkrywczym, ale jakoś po lekturze powyższych przykładów – śmiem wątpić. Podobnie jak w męczeństwo Libery Leszka w środowisku akademickim.

Na podstawie tej krótkiej kwerendy widzę go raczej wśród skandalistów typu Hanuszkiewicz i jego Balladyna na hondach, czy też eksperymentator Jan Klata. A odkrycia i demaskacje (?) Libery Leszka uważam za lipę.

cbdu



tagi: boson  lipa  libera  słowacki 

jolanta-gancarz
9 kwietnia 2018 14:26
32     4589    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

betacool @jolanta-gancarz
9 kwietnia 2018 15:20

Uwielbiam lipowe aleje.

Jakby jeszcze te szkiełka niemieckie pozbierać, to mógłbym się w nawet boso przechadzać.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @jolanta-gancarz
9 kwietnia 2018 15:51

Plus za demaskację docenta Libery. Niedokwaszona kapusta. Choć co do Bosona pozostaję przy swoim zdaniu odrębnym. Świetny jest też ten poprzedni wpis o Estreicherze. Ale tak mnie zatkało że nic nie potrafiłem skomentować. Te odcinki gazet niemieckich. Wiedziałem że prof. Karol to niezły hochsztapler, ale że aż taki to nie wiedziałem. 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @betacool 9 kwietnia 2018 15:20
9 kwietnia 2018 15:57

Niezły z Waści fakir, albo ryzykant;-)))

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Magazynier 9 kwietnia 2018 15:51
9 kwietnia 2018 16:00

Po prostu stara, gruba Linde;-) A te ścinki gazet to akurat nowa dyrekcja muzeum UJ zdemaskowała, a Magdalena Wadowska przez radio (i nie tylko) w świat puściła. Nie wiem jak długo trwała by mistyfikacja karolka, gdyby nie biologia w pewnych kręgach, tudzież zamiłowanie Krakowian do obchodzenia rocznic...

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @jolanta-gancarz
9 kwietnia 2018 16:03

Sorry, Karolku. Zasady ortografii są świete.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @jolanta-gancarz
9 kwietnia 2018 16:14

Jakiś obrzydliwy ten fragment powieści Libery.  Dobrze ze już prawie nic nue muszę czytać. Dzięki czemu mnue takie kwiaty omijają.

No ale. .dobrze wiedzieć; ).

.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @jolanta-gancarz 9 kwietnia 2018 16:03
9 kwietnia 2018 17:57

Ale co? Ortografia go zdradziła?

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @jolanta-gancarz 9 kwietnia 2018 15:57
9 kwietnia 2018 17:58

Po prostu każdy Litwin ma to we krwi. Chodzenie pośród drzew. Grzybobranie. Te sprawy. 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @jolanta-gancarz
9 kwietnia 2018 17:59

Normalnie malowany ptak... Tyle że inaczej... Dziękować za takie wpisy bo sporo roboty odchodzi. 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @jolanta-gancarz
9 kwietnia 2018 18:03

A lipy są bardzo pożyteczne... O ile pszczoły są w pobliżu (zamiast takich Janów) :) 

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Danae 9 kwietnia 2018 19:11
9 kwietnia 2018 19:50

Śluzy, ektoplazmy i bąki :) 

Fuj! 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Maryla-Sztajer 9 kwietnia 2018 16:14
9 kwietnia 2018 20:52

Dalej jest jeszcze gorzej, ale widać tłumaczka lubi te klimaty.

zaloguj się by móc komentować


jolanta-gancarz @Magazynier 9 kwietnia 2018 17:58
9 kwietnia 2018 20:54

Ale żeby chodzić po tłuczonym szkle, to już jest poważne ryzyko, albo sztuka;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @OdysSynLaertesa 9 kwietnia 2018 17:59
9 kwietnia 2018 20:55

Na szczęście to był tylko fragment, ale i tak straciłam apetyt na obiad;-(

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @OdysSynLaertesa 9 kwietnia 2018 18:03
9 kwietnia 2018 20:57

Lipa lipie nierówna. A może: nie równa (się).

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Danae 9 kwietnia 2018 19:12
9 kwietnia 2018 21:00

Zajrzałam ze względu na Juliusza S. No i poznałam uroki rojtowania;-)

zaloguj się by móc komentować


Maryla-Sztajer @Danae 9 kwietnia 2018 19:11
9 kwietnia 2018 22:26

Ludzie lubią obrzydliwość. 

 

Staram się uważać,  gdzie klikam. ..trudno potem odzobaczyc coś takiego

.

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @valser 9 kwietnia 2018 21:05
9 kwietnia 2018 22:37

Widać, mimo ściągnięcia róznych Liberów, ciągle im brakuje kadry, skoro za germanistę robi taki Andriej Kotin.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @saturn-9 9 kwietnia 2018 22:22
9 kwietnia 2018 22:39

Dziękuję za uaktywnienie linku. Dla mnie to był bardzo inspirujący tekst. Zaowocował już 2 notkami;-)

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @jolanta-gancarz 9 kwietnia 2018 20:54
9 kwietnia 2018 23:00

Ale Litwin nie lubi chodzić po szkle. Betacool pospaceruje sobie jeśli je usunie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 9 kwietnia 2018 21:05
9 kwietnia 2018 23:08

"... W lustrze cień. Jeśli nie chcesz to niczego nie zmieniaj, a jeśli chcesz to zmień", jak mówi poeta. I to byłoby na tyle. Powalająca mądrość etapu. Nadto jeszcze się rymuje. Dalej już słuchać nie dałem rady. No i ładne robi palcówki na gitarze. Nic tylko sto dwudziesty trzeci Bob Dylan, tą razą z Zielonej Góry. Drżyjcie narody. Szkoda że zlikwidowali festiwal w Kołobrzegu Północnej Grupy Wojsk Wyzwolicielskich. Grammy byłoby jak nic. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 9 kwietnia 2018 21:05
9 kwietnia 2018 23:14

A jednak skusiło mnie żeby posłuchać dalej. Tow. Kotin swojak. Protest song przeciw bigoterii katolskiej: KUL, srebnych kul, ciul. Dalej już ja raczej na pewno chyba nie. To jakiś kumpel filozofa chrześcijańskiego z Biłgoraja.  

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @Magazynier 9 kwietnia 2018 23:14
10 kwietnia 2018 02:28

KUL to juz jest w tej chwili na poziomie Tygodnika Powszechnego, oni juz nawet logo zdaje sie zmienili.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @valser 9 kwietnia 2018 23:41
10 kwietnia 2018 08:31

Hiszpański kołnierze bardzo gustowny. Pasowałby do tych jego bokobrodów i poetyckiej grzywki. Gorzej z tym mikrofonem i "Chanson de Roland".

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Danae 9 kwietnia 2018 22:18
10 kwietnia 2018 12:56

Przepraszam. Rzeczywiście nie musiałem

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @Danae 10 kwietnia 2018 13:16
10 kwietnia 2018 14:13

Trzeba pilnować daty ważności (i nie chodzi o czas) :)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @valser 10 kwietnia 2018 00:13
10 kwietnia 2018 20:10

Te wypociny są niesmaczne same w sobie. Ale wobec tego, co zdarzyło się w Miechowicach (i pewnie w niejednym jeszcze ślaskim mieście), takie pisanie woła o pomstę do nieba. Libera całą tragedię sowieckiej okupacji sprowadził do poziomu chorej wyobraźni markiza de Sade.

zaloguj się by móc komentować


jolanta-gancarz @Danae 10 kwietnia 2018 20:11
10 kwietnia 2018 21:36

i Valser

Ten dziwny człowiek (w Polsce od piętnastego roku życia) aspiruje też do kategorii KDG, czyli karłowatych dzieci Grassa. Nie wiem, co bierze, ale na sucho takich dzieł się nie da się napisać:

"Do Dariusza Darka – byłego księdza ekskomunikowanego za kontrowersyjne poglądy i czyny, a obecnie prywatnego detektywa zajmującego się sprawami charakteru mistycznego – przychodzi dziewczyna, której narzeczony od pewnego czasu uwikłany jest w złowieszczą grę: zostaje porywany i uśpiony, po czym budzi się bez śladu wspomnień o tym, co zaszło. Uciekając przed tajemniczymi prześladowcami, wędruje po całym świecie, ale wszędzie jest odnajdywany przez demonicznych dręczycieli, którzy napadają go w niepojętym celu. Właśnie ten cel musi odkryć detektyw, który, ruszając tropem uciekiniera, niespodziewanie musi zmierzyć się ze swoim dawnym wrogiem Wiktorem Romanowiczem, zwanym również Czarnoksiężnikiem z Torunia.

Za kurtyną kryminalno-mistycznej przygody kryje się krótka, acz strukturalnie powikłana powieść, której podstawowym tematem jest pytanie o wolność i zniewolenie jednostki oraz kwestia wpływu człowieka na jego los. Tekst pełen jest również odniesień metaliterackich. Powieść, którą określić można mianem „kryminału metafizycznego”, stanowi z jednej strony zlepek kilku gatunków literackich, z drugiej zaś – próbę wykroczenia poza pojęcie gatunku oraz połączenia literatury pięknej z popularną."

http://lubimyczytac.pl/autor/99871/andriej-kotin

Pogrubienia moje.

 

 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz
13 kwietnia 2018 20:24

Jestem taką samą amatorką spacerów pod kwitnącymi lipami jak Betacool. Tato zbiera i suszy kwiaty lipy, które zimą dostajemy w torebkach i pijemy, nie tylko w czasie gorączki :)

Świetny ten cykl o lipnych bytach i wydarzeniach :) W następnym odcinku elżbietańskiej epoki też mam taki kwiatek i nie będzie wyjścia jak skręcić w lipową alejkę ;)) Dzięki za tego akademika pełną gębą, Leszka Liperę ;)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować