-

jolanta-gancarz

Gdzie Rzym, gdzie Krym, albo zamiast komentarza do ostatnich notek Coryllusa

Tekst poniższy jest obszernym fragmentem artykułu ze "śródziemnomorskiego", wyczerpanego już w księgarni KJ, numeru SN (chyba 23., ale nie jestem pewna, a nie mam możliwości sprawdzenia).

(...) Ważne jest podkreślenie skali bogactwa, atrakcyjności i siły przyciągania Rzeczypospolitej dla licznej rzeszy artystów z dalekich krajów Południa i Zachodu. Ale także rzemieślników, lekarzy, wojskowych, nauczycieli prywatnych, guwernerów magnackich i szlacheckich dzieci, nie mówiąc o wszelkiego rodzaju awanturnikach i poszukiwaczach przygód, jakich setki można było spotkać na rozległych, prawie milion km kwadratowych liczących obszarach Rzeczypospolitej Obojga Narodów za panowania Wazów (po pokoju polanowskim w 1634 r. było to 990 tys. km2). Dzisiaj można by ten napływ ludzi wykształconych nazwać drenażem mózgów, podobnym do tego, co ma miejsce obecnie w Europie Zachodniej i USA wobec biedniejszych krajów peryferyjnych.

Nie wszyscy przybysze byli lojalni i życzliwie nastawieni do państwa, w którym dłużej lub krócej przyszło im żyć. Wielu pełniło bardzo dwuznaczną rolę agentów wpływu, często szpiegów, o czym nie wolno nam zapominać. Ale wszystko to świadczy przede wszystkim o nie zawsze wprost wyrażanym, a jednak poważnym zainteresowaniu naszym krajem, a ściślej fenomenem jego ustroju politycznego i specyficznej gospodarki.

Przyciąganie było wyraźnie jednostronne, bo choć wielu synów szlacheckich, a także z bogatych i aspirujących rodzin mieszczańskich, wyruszało na studia zagraniczne, albo na wielomiesięczne (nawet kilkuletnie) podróże do Włoch, Francji, niemieckich krajów cesarskich, Niderlandów, rzadziej Hiszpanii, to wszyscy oni, bogatsi o zdobytą wiedzę i doświadczenie, wracali do kraju, przejmowali rodzinne majątki, wstępowali na służbę Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, obejmowali katedry uniwersyteckie lub kościelne beneficja. Zupełnie inaczej niż obecnie, gdzie znaczna część polskich elit nie marzy o niczym innym, jak o karierze zagranicznej i szukaniu szczęścia z dala od własnego kraju (poczucie niższości i kult cudzoziemczyzny datuje się od okresu tzw. oświecenia, kiedy RON będzie już tylko własnym cieniem).

A przecież gdybyśmy mieli poważnie traktować opinie różnych historyków, to w porównaniu z krajami Zachodu, Rzeczpospolita była krajem biednym, peryferyjnym, zacofanym, bo przywiązanym do gospodarki feudalnej w czasach rodzącego się kapitalizmu, giełd w Antwerpii, Amsterdamie i Londynie, kompanii handlowych i szybkiego obrotu pieniądza. W dodatku ogarniętym ciemnotą i fanatyzmem religijnym, których symbolem ma być niesławna plica polonica.

Fakty mówią jednak co innego...

Oddajmy zresztą głos pewnemu Wenecjaninowi z pochodzenia, dwukrotnemu nuncjuszowi papieskiemu w Polsce (w latach 1563 – 1565 i 1571 – 1573), Giovanniemu Francesco Commandoniemu, który przywożąc do RON dekrety zakończonego właśnie soboru trydenckiego, odbył przy okazji przekazywania ich do diecezji długą i zakończoną ciekawymi oraz twórczo rozwiniętymi obserwacjami, podróż po Polsce. Największe wrażenie zrobiło na nim bogactwo ziem ruskich, w tym Podola: „Podole posiada obszerne i żyzne pola; z letka tylko odwrócona ziemia, przyimuie ziarno, i więcey iuż nietykana, obfite plony wydaie. Żyzność tak wielka, iż iedno ziarno pięćdziesiąt rodzi, powiadaią że dosyć iest potrząsnąć tylko kłosy, by bez żadnei uprawy, aż do trzeciego roku mieć żniwo. W tych niezmierzonych okiem równinach, nieporuszona pługiem ziemia, tak buyną trawę

wydaie, iż człowiek łatwo w niey ukryć się może. Zapach trawy tey, rozchodzi się daleko; tak iest tuczną, iż trzody, któremi się mieszkańcy, więcey niż rolnictwcm zaymuyą, odganiane z paszy bydź muszą, aby się nie przekarmiły. Caly ten kraj pełen iest miodu, ten bez żadnego starania, pszczoły po lasach składaią, nie tylko w barciach leśnych, lecz gdzie tylko wydrążenie iakie spotkaią, nawet po jamach ziemskich (...)

Zboża nie więcey sieją jak do użycia potrzeba: na Podolu i Rusi wiele znayduie się iezior i sztuką zrobionych stawów sadzawek., nie małe z nich są przychody, zdaie się bowiem że wody obfitością walczą z ziemią. Naywiększe i naylepsze z tych ryb, są szczupaki, solą ie i sąsiedzkim narodom, z wielką korzyścią sprzedaią. Ci, co blisko własne maią stawy, oddzielaią rodzaiami ryby, aby się z sobą nie mieszały. Łowią naywięcey w zimie, kiędy wszystkie wody lodem są ścięte, tak, że iak z marmuru twarde, i nie tylko ludzie z końmi, lecz naywiększe unoszą ciężary. Wtenczas w pewnych odległościach w lodzie wyrąbuią okna , i przewlokłszy przez nie, po obu stronach sieci, wyciągnąwszy je na koniec suchemi nogami, i z nie wielką pracą mnóstwo ryb dostaią.(...)

Na samych granicach Podola, iest iezioro Koczubey zwane, te w lecie gdy promienic słoneczne wyciągną zeń wodę, solą osiada: zaieżdżaią po sól tę Rusini z licznymi wozami, lecz zdarza się nie raz, że Tatarzy napadaią na nich, chłopi bronią się, nie raz iednak odegnani tracą dobytek, towar i wozy.(...)

Nayżyźnieysze atoli Podola równiny, ciągnące się ku czarnemu morzu, niezamieszkane, głuchey pustyni wystawuią postać. Barbarzyńcy snuią się po nich ustawnie, nieuprawiaią ich, gdyż zboża niema gdzie wywieść: nie tak szczęśliwi jak mieszkańcy innych Polski prowincyj, którzy Wisłą, Niemnem, Dźwiną płody swe do Balłtyckiego morza spuszczaią. Rzeki tuteysze wszystkie wlewaią się do Euxynu.(...)

Jak przystało na przedsiębiorczego syna kupieckiej Republiki Weneckiej postanowił Commendoni rozwiązać ten problem niewykorzystanych możliwości handlu i zjawił się u króla Zygmunta Augusta, gdzie przed monarchą i królewską Radą[1], a następnie sejmem przedstawił swój projekt zbożowego szlaku Podole – Wenecja via Dniestr:

Miasto Wenecya, szeroko panuiące na morzach, oblane zewsząd wodami, więcey 200,000 mieszkańców liczy w sobie; do karmienia mnóstwa takiego, często iey zboża nie starcza: Podole mogłoby go dostawiać, ani odległość mieysc, ani inne trudności, niepowinny Króla odstręczać od tego; wszystko bowiem staraniem ułatwić można. Skłonić nayprzód należało Turków, aby powagą swoią Wołochów i Tatarów, powściągnęli od łotrostw, co Turcy tym chętniey uczynią, gdy przez kwitnący w tych stronach handel, i porta się ich podniosą, i cła powiększą; i pokóy z Polską i Wencyą trwałym się stanic. Należy potym nad Dnieprem, wybrać dogodne mieysce, dla wystawienia nowego miasta, wymurować ie, otoczyć baisztami, aby Barbarzyńcy, nie tak fałatwo, iak inne drewniane miasta napadać mogli. Postawiony tam żołnierz łatwoby naiezdników odganiał. Tu, zwożone zboże Dniestrem, do Biłgoraiu (tak w oryginale. Właściwie powinno być: Białogrodu) spławianem bydź by mogło, zkąd Wenetowie rozwoziliby ie po Egeyskiem i Adryatyckiem morzu. Nie iest droga ta nieznajomą Wenetom, przed niewielu bowiem laty, żeglowali daley, żeglowali aż do Tany miasta. przy uyściu Dunaiu położoncgo.

Nadzieja zysku wszystko przezwyciężyć może, codziennie nowego handlu otwierać się będą źrzódła, nie tylko bowiem zboże, lecz moc wielka, miodu, wosków, potażu, skór, ryb, co wszystko dotąd mało przynosi zysku, korzystnie Wenetom sprzedanem będzie, od nich zaś wiele towarów, na których Polszcze zbywa, w zamianę się weźmie; nad to przez sam handel i stowarzyszenia z ludami obcemi nayłatwiey Barbarzyńców umysły ułagodzić się będą mogły.”

Projekt ponoć spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem większości posłów, nawet innowierców, którzy wcześniej niechętnie odnosili się do Commendoniego (zwłaszcza, kiedy przedstawiał postanowienia soboru trydenckiego, albo odwodził króla i prymasa Uchańskiego od stworzenia niezależnego od papieża kościoła narodowego), ale do realizacji nigdy nie doszło, z przyczyn do dziś nie wyjaśnionych. Sam nuncjusz opisuje to tak: „Z resztą gdy o handlu Polskim z Portą rokować zaczęto, rzecz uprzymie przyięta: Wenetowie podziękowali za myśl tę Kommendoniemu, lecz Mikołay Mielecki Wda Podolski, i inni, którym zwiedzenie biegu Dniestru, poruczonym było, donieśli, że od kilku dni drogi od Kamieńca, a rzeka Dniestr skałami zaparte były, i że chyba odwaliwszy te skały, co nadzwyczaynych wymagało nakładów, wolne przeyście statkom otworzonem bydź mogło, i tym sposobem to użyteczne przedsięwzięcie, zaniechanem zostało.”[2]

Pytanie, dlaczego sejm, entuzjastycznie wcześniej nastawiony do projektu, tak łatwo przyjął wywody Mikołaja Mieleckiego (wówczas kalwina, ale na kilka lat przed śmiercią nawróconego katolika), pozostaje bez odpowiedzi. Ponoć kamienie i progi Dniestrowe nie były żadną poważną przeszkodą w transporcie towarów, a wg Andrzeja Dziubińskiego znalazł się nawet chętny do ich wysadzenia. Czy zarzucenie wówczas tej próby stworzenia najkrótszej drogi z południowo– wschodnich terenów RON do Turcji i dalej przez Bosfor na M. Śródziemne, miało związek ze śmiercią króla Zygmunta Augusta i kilkoma latami zamętu wskutek dwóch szybko po sobie następujących bezkrólewi? Trudno powiedzieć.

Nie podjął tematu także Henryk Walezy, choć był nie tylko francuskim, ale i tureckim kandydatem na polski tron, a sama Francja ostro wówczas rywalizowała z Anglią i Niderlandami o dojścia do braudelowskich „przesmyków: polskiego i rosyjskiego” (mogących połączyć najkrótszą drogą Bałtyk z M. Czarnym i Śródziemnym oraz Europę z Persją i Indiami). Być może uciekając potajemnie z Krakowa dla objęcia tronu francuskiego, liczył że i polska korona pozostanie na jego głowie, więc sprawa szlaku handlowego da się później załatwić, zgodnie z maksymą: co się odwlecze, to nie uciecze...

Stefan Batory miał już inną koncepcję polityczną i inne problemy na głowie, ale temat po latach podjęli Wazowie, do czego jeszcze wrócimy.

Teraz wypada natomiast uzupełnić obserwacje Commendoniego o niektóre inne podstawy bogactwa Rzeczypospolitej w XVI i 1. poł. XVII w.

Trzeba przyznać, że pomysł nuncjusza, choć niezrealizowany, wpisał się genialnie w trwającą od stuleci rywalizację miedzy dwiema włoskim republikami: Genuą i Wenecją, o panowanie nad obrotem pieniądza i kontrolę dalekosiężnych szlaków handlowych.

Od średniowiecza przez ziemie polskie przebiegał szlak handlowy, którym z kolonii genueńskich nad M. Czarnym, zwłaszcza z Kaffy, przewożono na Zachód ogromne ilości pieprzu i tzw. korzeni, ale także jedwabiu i wszelkiego rodzaju towarów sprowadzanych z wybrzeży Oceanu Indyjskiego przez kupców genueńskich, ale także ormiańskich, arabskich, perskich. Rola tego szlaku wzrosła jeszcze w dobie wojen husyckich w Czechach, kiedy niemal cały transport towarów odbywał się północną stroną Karpat i dalej przez Wrocław do Saksonii, z pominięciem Pragi.

Chwilowe ograniczenie ruchu na tym szlaku nastąpiło po zajęciu północnego wybrzeża czarnomorskiego przez Turków i zdobyciu Kaffy w 1475 r. (wcześniej, w 1466 r. Genueńczycy z tego miasta próbowali szukać oparcia u Kazimierza Jagiellończyka, uznając się jego lennikiem, ale nie na wiele się to zdało). Nie było to jednak całkowite zamknięcie ważnej drogi do Azji, a wielu Genueńczyków osiedliło się wówczas w miastach zwłaszcza wschodniej Polski, prowadząc nadal handel poprzez różnych uznawanych przez Portę pośredników. Niektórzy dotarli do Krakowa i Olkusza, zajmując tutaj stanowiska królewskich żupników i organizatorów wydobycia kruszców.

W nieco podobnych okolicznościach, tj. po pierwszym zajęciu Persji przez Turków, znalazło się w naszym kraju wielu Ormian, którzy osiedlili się głównie we Lwowie i Kamieńcu Podolskim, utrzymując nadal ożywioną działalność handlową (przy pomocy swoich rodaków – poddanych sułtana tureckiego albo perskiego szacha) w kierunku Zatoki Perskiej oraz Indii.

Krótkotrwałe dla Polski ograniczenie handlu Wschód – Zachód zbiegło się akurat szczęśliwie dla nas z odzyskaniem dostępu do Morza Bałtyckiego po pokonaniu Krzyżaków i pokoju toruńskim w 1466 r. Przyniosło to ogromny wzrost znaczenia Wisły jako szlaku komunikacyjnego, a zwłaszcza handlowego. I nie chodzi tylko o zboże, bo Wisłą płynęła do Gdańska węgierska miedź, sól, ołów, drewno, wosk, potaż, smoła, wyprawione wołowe i baranie skóry, a także sprowadzane z Moskwy cenne futerka sobolowe, a w drugą stronę wędrowało sukno, wyroby zachodniego rzemiosła, bursztyn.

Z terenu Polski pędzono też na zachód i północ Europy ogromne stada wołów, a tam gdzie dalszy transport żywych zwierząt stawał się nieopłacalny (np. w Gdańsku), istniały punkty przeładunkowe solonego mięsa i skór wołowych.W połączeniu z prawem składu, jakie posiadały liczne polskie miasta, przynosiło to ich mieszkańcom ogromne dochody, które szybko przekładały się na powstawanie bogatych kamienic przy rynku i starań o indygenat...

W ciągu 30 lat, miedzy 1460 a 1492 r., nastąpiła całkowita zmiana polskiego bilansu handlowego z Europą Zachodnią poprzez Bałtyk. Podczas gdy wartość polskiego eksportu przez Gdańsk przed przyłączeniem Prus Królewskich wynosiła zaledwie 60 tys. grzywien pruskich, wobec wartości importu sięgającej 183 tys. grzywien pruskich, to w 1492 r. mamy 322 tys. grzywien pruskich z eksportu, wobec wartości importu rzędu 245 tys. grzywien. Czyli nie dość, że ogromny wzrost ilościowy, to jeszcze ogromna nadwyżka salda: 77 tys. grzywien![3]

I ten stosunek będzie się utrzymywał do połowy XVII w.

Polska była też jedynym krajem Europy, gdzie liczba ludności wzrosła między rokiem 1500, a 1650 o niemal 50%, z 7,5 mln do przeszło 11 mln. Podczas gdy przeciętny wzrost ludności w takich krajach jak Niemcy, Francja, Anglia nie przekraczał w tym czasie 20 %, na Rusi Moskiewskiej ok. 30%, a w bogatych ponoć Włoszech było to niewiele ponad 10% (z 11 do 12, 3 mln mieszkańców!)[4]

W tym okresie Polska i Litwa prowadziły liczne wojny, głównie z Moskwą i Szwecją, a w XVII w. zwykle z co najmniej trzema przeciwnikami równocześnie, czyli Moskwą, Szwecją i Turcją – synchronizacja doskonała, jak u genialnego Zegarmistrza...

Do tego trzeba dodać coroczne najazdy tatarskie po jasyr i krwawą jatkę tzw. powstania Chmielnickiego (tu niezależnie kto mordował, płynęła krew poddanych polskiego króla). A przecież i epidemie nie omijały naszego kraju, zwłaszcza kiedy za miedzą toczyła się wojna trzydziestoletnia.

Musiała być więc Polska naprawdę krajem dostatku i braku głodu, żeby w takich warunkach osiągnąć ten 50 – procentowy przyrost ludności!

Dorzućmy więc jeszcze trochę liczb, które zilustrują stan zasobności naszego kraju. Otóż ok. 1580 roku, już po Unii Lubelskiej, na obszarze 165 tys. km2 (nieco ponad 20% powierzchni RON), zamieszkałym przez 3,4 mln ludności (mniej niż 40% mieszkańców kraju), czyli na terenie Małopolski, Wielkopolski, Mazowsza i Prus Królewskich mamy takie przykładowe (oczywiście szacunkowe) dane, dotyczące produkcji rolniczej w skali roku:

zbiory:

1. żyta: 968 tys. ton

2. jęczmienia: 213 tys. ton

3. pszenicy: 123 tys. ton

Razem tylko tych 3 zbóż: 1 304 tys. ton (słownie: milion trzysta cztery tysiące ton)! Czyli jakieś 380 kg zboża rocznie na głowę mieszkańca. A to jeszcze nie wszystko.

Popatrzmy teraz na tzw. produkcję zwierzęcą. I tak:

1. bydło (bez cieląt) – 2,5 mln sztuk, w tym woły: 700 – 800 tys. sztuk

2. trzoda chlewna – 2,7 mln sztuk[5]

Do tego trzeba doliczyć drób, ryby i różnego rodzaju zwierzynę łowną, która też stanowiła uzupełnienie pożywienia, nawet rodzin chłopskich. Przyznam, że sama kilka razy sprawdzałam, czy dobrze odczytałam rząd wielkości podanych liczb, tak wydają się ogromne.

I do popicia tego wszystkiego 12, 8 mln hektolitrów piwa...

Nic dziwnego, że przy eksporcie tych 60 – 80 tys. wołów rocznie, nie licząc zboża (w rekordowym 1618 roku wyeksportowano przez Gdańsk 200 tys. łasztów, czyli ok. 400 tys. ton zboża) było nadal czym zakąsić i czym popić. A przecież oprócz piwa, dzięki takim Korniaktom z Kandii (Kreta) rodem, co się we Lwowie rozsmakowali (i w pierwszym już pokoleniu indygenat dostali, zamieniając męczące kupieckie podróże w intratne pobieranie ceł), można było też słodką małmazyję i muszkatel popijać, prosto z greckich wysp przywożony, albo bardziej wytrawnego węgrzyna czy wino reńskie, przez innych „zaopatrzeniowców” do szlacheckich i mieszczańskich piwniczek dostarczane. Ku obopólnej radości, bo import win z muzułmańskiej Porty (sic!) był przedsięwzięciem wysoce dochodowym. Nic więc dziwnego, że ostro rywalizowali o monopol na tym rynku kupcy greccy, z dobrze nam znanym Józefem Nasi (a ściślej jego sefardyjskimi faktorami), który w latach 1567 – 1579 uzyskał na krótko przewagę, gdy na tron wstąpił odpowiednio przez niego ukształtowany (czyt.: wpędzony w alkoholizm) Selim II, syn Sulejmana Wspaniałego i sułtanki Huerem – Roksolany. Oczywiście handel winem nie był głównym zajęciem przyszłego księcia Naksos, ale mądry żyd nie pogardzi żadnym talarem. Zwłaszcza, kiedy przy okazji importu słodkiej małmazyi uda się udzielić Zygmuntowi Augustowi kredytu w wysokości 150 tys. talarów (czyżby pod zastaw sum neapolitańskich?), oraz uzyskać w 1570 r. prawo wywozu do Turcji cyny, choć jako surowiec do produkcji armat była ona ze względów obronnych objęta polskim embargiem! Nic dziwnego, że grecka konkurencja próbowała pozbyć się intruza i jego faktorów, oskarżając ich o szpiegostwo i przemyt zakazanych towarów. Z marnym skutkiem, przy tak możnych protektorach. Grecy odzyskali przewagę w handlu winem dopiero po śmierci Nasiego w 1579 r.

Było o co walczyć, bo w rekordowym roku 1593 przywieziono do Lwowa, głównego „składu win bałkańskich” w RON, gdzie zaopatrywali się kupcy nawet z Poznania, 900 kuf, czyli 1 454 976 litrów wina![6]

Zostawmy jednak na razie handel czarnomorski, do którego wrócimy w dalszej części tego artykułu, ponieważ musimy wspomnieć jeszcze o kilku pominiętych, a ważnych dziedzinach gospodarki Rzeczypospolitej. Bo nie tylko z rolnictwa płynęło jej bogactwo, choć stanowiło główne źródło dochodu większości mieszkańców.

Ważną dziedzinę gospodarki stanowiło wydobycie soli, zwłaszcza z salin wielickich i bocheńskich oraz solanek kujawskich i ruskich. Było to jedno z głównych źródeł dochodu skarbca królewskiego, wraz z eksploatacją kruszców, choć często znacznie większe zyski od monarchy uzyskiwali faktycznie dzierżawcy, obdarzeni królewskim przywilejem eksploatacyjnym.

Na masową skalę wydobywano też rudę żelaza, w większości darniową, choć z czasem ukształtowało się kilka centrów wytopu żelaza w nowoczesnych piecach, z najważniejszym: Okręgiem Staropolskim w rejonie Gór Świętokrzyskich. Tu na początku XVI w. znajdowało się 70% wszystkich kuźnic żelaza, ale wydobywano i wytapiano tam też ołów, srebro, miedź.

W następnym stuleciu coraz większą rolę, zwłaszcza w okresie wojny trzydziestoletniej, zaczął odgrywać okręg śląsko – częstochowski, na pograniczu z państwem Habsburgów. W obu tych okręgach na przełomie XVI i XVII w. stosowano już powszechnie nowoczesne piece hutnicze, a liczba kuźnic sięgnęła 350, z czego prawie 140 w Zagłębiu Staropolskim.

Głównym ośrodkiem wydobycia ołowiu był Olkusz i okolice, gdzie w 1. połowie XVII wieku, w 20 hutach wytapiano rocznie 1- 3 tys. ton tego metalu i przy okazji 300 – 1200 kg srebra. W latach 1578 – 1601 istniała nawet w Olkuszu mennica królewska. Pod koniec XVI wieku wzrosło wydobycie miedzi w związku z odkryciem złóż w dobrach biskupów krakowskich w okolicach Kielc (Miedzianka, Miedziana Góra, Kostomłoty). Miedź wydobywaną w Tatrach oraz importowaną z Węgier w postaci rudy, wytapiano w podkrakowskiej Mogile. Również koło Krakowa, w Swoszowicach, wydobywano siarkę – ważny składnik prochu strzelniczego. W XVI w. nastąpił również rozkwit hutnictwa szkła (zwłaszcza w Małopolsce – 50 hut) oraz produkcji papieru, z największym ośrodkiem w okolicach Krakowa, ale także Gdańska, Wilna, Poznania. Wielkopolska, zwłaszcza jej południowo – zachodnia część, była ważnym rejonem produkcji sukna, wysyłanego głównie na Litwę oraz Ukrainę. Lepsze gatunki sukna pochodziły z importu z Anglii i Niderlandów. Polska była też dużym producentem płótna lnianego, które cieszyło się wielką popularnością w Turcji. Natomiast w 1643 r. hetman Stanisław Koniecpolski uruchomił w Brodach manufakturę jedwabną, jedną z pierwszych na ziemiach polskich. Dodajmy do tego jeszcze foluszarnie (zakłady produkujące filc), wapienniki, młyny zbożowe, tartaki, prochownie... Głównym źródłem energii dla tych największych przedsiębiorstw była woda: spiętrzano często nawet małe rzeki, aby uzyskać spadek wody, potrzebny do poruszania kół napędowych. Była to skala tak masowa, że trzeba było królewskimi zarządzeniami ograniczyć stawianie zapór i spiętrzanie wody na najważniejszych rzekach, aby nie utrudniać żeglugi. Bo przedsiębiorstwa, stosujące siłę wody do produkcji istniały w dobrach królewskich, szlacheckich, kościelnych (i klasztornych), miejskich, a nawet chłopskich (młyny, wiatraki, stawy rybne, produkcja płótna, kowalstwo, garncarstwo itp.). Różniły się tylko skalą produkcji i zasięgiem rynków zbytu. I tu pojawia się problem opłacalności sprzedaży i dróg transportu głównych towarów eksportowych Rzeczypospolitej, czyli zboża i drewna. Bo o ile woły można przepędzać w sezonie wiosenno – jesiennym nawet na duże odległości wszędzie tam, gdzie dostępna jest pasza i woda (a tych, jak wiemy, w Polsce nie brakowało), to lądowy transport płodów rolnych i drewna miał wówczas sens tylko na niewielkie odległości, średnio do 50 km. O ile w Koronie (i częściowo na Litwie) ten problem rozwiązywała Wisła ze swoimi spławnymi dopływami, wzbogacona już w XV wieku (za Kazimierza Jagiellończyka) o kanał Jagielloński, łączący Elbląg z Gdańskiem (dokładnie: rzekę Elbląg z Nogatem), to dla stopniowo kolonizowanych po włączeniu do Korony ziem ruskich, zwłaszcza w dorzeczu Dniepru, odległości do pokonania drogą lądową były zbyt wielkie, żeby transport płodów rolnych czy drewna do Gdańska okazał się opłacalny. Kiedy więc dawne pustki na granicy z Portą stopniowo zasiedlano i zagospodarowywano, czyli na przełomie XVI i XVII wieku, zaczęto szukać sposobów rozwiązania tego problemu. Chodziło z jednej strony o stworzenie dróg wodnych, umożliwiających spławianie zboża, drewna i innych produktów do Gdańska, a równocześnie pojawiły się plany ich eksportu na południe i zachód, przez porty czarnomorskie na M. Śródziemne, do Europy Południowej, Zachodniej i Lewantu. I połączenia siecią kanałów zlewiska Bałtyku ze zlewiskiem Morza Czarnego. Jeśli więc Braudel ma nieco racji, mówiąc, że Polska odwróciła się od Morza Czarnego, to dotyczy to jedynie końca XV i 1. połowy XVI wieku. W następnych latach, a zwłaszcza od początku wieku XVII, Rzeczpospolita stara się wszelkimi sposobami nad Morze Czarne wrócić, nie porzucając bynajmniej Bałtyku. Można powiedzieć, że powstaje nasza oryginalna koncepcja Międzymorza, czyli plany powiązania Bałtyku (i dalej na zachód: M. Północnego, nawet Atlantyku) z Morzem Czarnym (a stąd znów, przez Bosfor i Dardanele z Morzem Śródziemnym i wyjściem na Atlantyk), a nawet przez dorzecze Donu i Wołgi do Morza Kaspijskiego i dalej lądem nawet do krajów basenu Oceanu Indyjskiego. Oczywiście w tym najszerszym zakresie nigdy nie wyszło to poza sferę ambitnych pomysłów ludzi zatroskanych o los własnego kraju. Ale działania, zmierzające do stworzenia drogi wodnej, łączącej Bałtyk z Morzem Czarnym, dodajmy: na własnym terenie, miały z pewnością szanse realizacji. Pod warunkiem, że nie stanęła by im na drodze geopolityka, czyli imperialne dążenia kilku państw. Według Braudela tych nowoczesnych, które dążąc do maksymalizacji zysku, jako głównego celu gospodarki kapitałowej, zmiatają ze swej drogi wszystko, co mogłoby im w tym przeszkodzić. Jeśli nie da się czegoś przejąć lub podporządkować, trzeba to zniszczyć, żeby nie stanowiło konkurencji. Żeby nadprodukcja nie psuła cen...

(...)O pomyśle transportu zboża i innych płodów Podola Dniestrem do M. Czarnego i dalej do Wenecji, jak wiemy, myślano już w czasach Zygmunta Augusta za sprawą nuncjusza Commendoniego. Nic z tych pomysłów jednak nie wyszło.

Natomiast w początkach panowania Zygmunta III Wazy zastanawiano się nad połączeniem Dniepru ze zlewiskiem Bałtyku przy pomocy kanału: Berezyna - Wilia (tzw. Kanał Muchawiecki, albo Berezyński). Po rozejmie deulińskim w 1618 r. królewicz Władysław zobowiązał się wybudować go własnym sumptem, ale wojny ze Szwecją i Turcją opóźniły rozpoczęcie prac, a kiedy w 1631 r. sejm wybrał nawet specjalną komisję do oceny kosztów i możliwości realizacji tego projektu, umarł król Zygmunt III Waza, wybuchły wojny z Rosją i Szwecją i projekt odłożono. Zrealizowali go dopiero Rosjanie po rozbiorach Rzeczypospolitej, na przełomie XVIII i XIX w...

Już jednak w początkach XVII wieku pisarze polityczni usiłowali zainteresować szlachtę opanowaniem północnych wybrzeży Morza Czarnego i dorzeczy wielkich rzek wschodnioeuropejskich, także tych uchodzących do Morza Kaspijskiego, dla stworzenia dogodnych szlaków handlowych, m. in. do Azji Wschodniej: Persji, Indii, nawet Chin.

Jako pierwszy wystąpił z tymi propozycjami Paweł Palczowski, uczestnik Dymitriad i zwolennik opanowania przez Rzeczpospolitą ogarniętej zamętem Rusi Moskiewskiej, który w 1609 r. tak pisał do swoich braci - szlachty: „Bo krainy wschodnie dziwnie są urodzajne i wszystko rodzą na wybór dobrze. Aleć oprócz tamtych krajów i insze prowincje ziemie moskiewskiej dosyć są dobre i urodzajne: pełne zboża rozmaitego, pełne bydła i wszelkiego dobytku. A jakośmy to notowali, mało nie wszystkie ziemie taki jest kształt, że śrzodkiem idą grunty, a po stronach gaiki, laski, borki, przy których zaś są rzeczki mniejsze i większe. A to wszystko zaś jakoby murem jakiem wielkie lassy, rzeki i góry obtaczją i okrążają, z którymi się one mniejsze laski i rzeczki łączą. A owe zaś wielkie rzeki w rozmaite morza wpadają, ukazując gościniec do wszystkiego świata. Co nie tylko jest rzecz do gospodarstwa i wszelakich handlów pożyteczna, ale i na wejźrzenie barzo wesoła. Bo co do gospodarstwa, one wielkie lassy, puszcze i bory dodają drew do budowania: a mogą się snadnie spuścić onymi wielkiemi i głębokiemi rzekami.”[7]

Jego zaś brat, Krzysztof , usprawiedliwiał kozackie chadzki na ziemie Porty najazdami tatarskimi i bronił idei utrzymania wojsk kozackich na żołdzie Rzeczypospolitej, tłumacząc, że Turcja skargi na Kozaków traktuje tylko jako propagandę antypolską - dodatkowy pretekst dla łupieżczych wypraw swoich tatarskich poddanych w granice Polski. Bo jak wskazują przykłady Węgier, państw bałkańskich, czy samego Bizancjum, choć te Kozaków nie miały, ale przez Turków i tak zostały podbite. Zaleca więc Krzysztof Palczowski twardą politykę wobec Porty i obronę granic Rzeczypospolitej wszelkimi dostępnymi środkami. Bo barbarzyństwu należy się przeciwstawiać siłą, aby się nie rozpanoszyło.[8]

Niemal w tym samym czasie, w nawiązaniu do broszury Pawła Palczowskiego, ukazuje się praca młodego bakałarza Akademii Krakowskiej, Szymona Starowolskiego: Pobudka abo rada na zniesienie Tatarów perekopskich, również skierowana do posłów i senatorów Rzeczypospolitej, a zachęcająca ich do wielkiego wysiłku dla ostatecznego rozwiązania problemu tatarskiego, co przyniesie nie tylko Ojczyźnie, ale licznym ludom, ogromne korzyści. Przede wszystkim umożliwi to bezpieczne zasiedlenie i zagospodarowanie bezludnych niemal, a tak bogatych terenów na północnym wybrzeżu Morza Czarnego. Ochroni chrześcijańskich poddanych z południa i wschodu Polski przed nieustająca groźbą dostania się w niewolę niewiernych, a przede wszystkim otworzy dla mieszkańców Rzeczypospolitej (i nie tylko dla nich) możliwości handlu z najdalszymi zakątkami świata, jak robią to Anglicy, Genueńczycy, Holendrzy, Hiszpanie czy Wenecjanie. Trzeba tylko raz zdobyć się na wielki, zbiorowy wysiłek i pozbyć się Tatarów tak z Krymu, jak z Białogrodu. Czyli zlikwidować ordę perekopską i budziacką, przy okazji osłabiając samą Turcję, co przyniesie Rzeczpospolitej wymierne korzyści nie tylko polityczne.

Przedstawia też Szymon Starowolski pomysł połączenia Dźwiny z Berezyną, czyli stworzenia szlaku: Bałtyk – Morze Czarne. Pisze tak:

Nowe pieniądze, które teraz na kwarcianego i szable Tatarom bywały dawane, obrócić na handel Rzeczypospolitej skarbowy, nawigacją do wschodnich krajów uczyniwszy. (...) towary opatrzywszy armatą wysłać, a dać szafarza cum titulo honorico (nawiązanie do stałych konsulów przy Porcie i w krajach Wschodniej Azji) jako Weneci, Genueńczycy, Ragużanie, Inderlandzi, Angielczycy i król hiszpański czyni. A żeby takowe towary snadniejszy odbyt swój miały, złączyć Wschód z Zachodem i Morze Czarne z Bałtyckim, przekopawszy Dźwinę z Berezyną, która do Dniepru wpada (...). I król chiński nie inakszym sposobem i siebie, i państwo swoje wszystko bogaci, jeno nie żałując kosztu na rzemieślnika i srogie skały przekowywując (czyżby nawiązanie do porohów Dnieprowych?), by jeno mógł rzeki od miasta do miasta prowadzić, dla sposobniejszego handlowania poddanym. Czem i my sobienie lada jako intraty przyczynilibyśmy, bo nie tylko Holendrowie tędyby się do Azjej i Japonu obrócicli, ale i Hiszpani sami do Indyj swoich nowych, nie tułający się kołem po afryckim morzu. A co większa, Turkowi byśmy takim sposbem wiele handlów odjęli, z których on barzo roście, i poddani jego, nie puszczając na to morze z chrześcijan nikogo. Przetoż musiałby nam już wolniejszym być w każdych postulatach i tańszym wszystkim Europejczykom, mając nas nad sobą jako bicz zawieszonych. Jeno chciejmy w to proszę serio wejrzeć, a nie żałować i kosztu, i pracy dla nieśmiertelnej sławy, na którą zawsze z przodków swoich zarabiać nauczyliśmy się.”[9]

Niestety, ambitne plany Szymona Starowolskiego pozostały w sferze marzeń, ponieważ wprawdzie zawarto z Moskwą rozejm w Deulinie, ale za to wkrótce wybuchła wojna z Turcją i niemal równocześnie ze Szwecją, w wyniku której Rzeczpospolita definitywnie straciła Rygę i ujście Dźwiny do Bałtyku. Pomysł kanału Dźwina – Berezyna stał się więc bezprzedmiotowy. Ponoć nie ma przypadków...

Ostania realna próba opanowania wybrzeży Morza Czarnego przez Rzeczpospolitą miała miejsce pod koniec panowania Władysława IV, który wierzył w możliwość wciągnięcia do wojny i pokonania Turcji w połowie lat 40 – tych XVII wieku, w czym perfidnie utwierdzała go Francja, w rzeczywistości zainteresowana zaciągiem polskiego wojska do walk w końcowej fazie wojny trzydziestoletniej. Władysław IV wierzył jednak w chrześcijańską solidarność i dogodne okoliczności. Bo w 1645 r. rozpoczęła się wenecko – turecka wojna o Kretę, która miała potrwać prawie 25 lat, przyczyniając się do znacznego osłabienia obu przeciwników.

O ile jednak nadzieja na pokonanie zaangażowanej na Krecie Turcji była raczej pobożnym życzeniem polskiego króla, to szansa pozbycia się Tatarów (zwłaszcza w sytuacji walk o przywództwo w Ordzie) znad Morza Czarnego, a więc z sąsiedztwa Rzeczypospolitej, była chyba realna. Być może zresztą po oprotestowaniu królewskich projektów przez sejm i senat RON, Władysław IV chciał ograniczyć plany do opanowania wybrzeży czarnomorskich, co byłoby i tak sukcesem politycznym, a w przyszłości z pewnością gospodarczym, poprzez odblokowanie ujść Dniepru i Dniestru dla towarów z Ukrainy i Podola. I zapewnienie bezpieczeństwa nowym osadnikom poprzez likwidację tatarskich wypraw po jasyr.

Ciekawa jest tu postawa Jeremiego Wiśniowieckiego, który konsekwentnie kolonizując i zagospodarowując Zadnieprze, dążąc do uczynienia dolnego biegu Dniepru wraz z lewymi dopływami swoją rzeką wewnętrzną, sprzeciwił się ostro planom wojny tureckiej (tracąc tym samym szansę na hetmańską buławę po śmierci Stanisława Koniecpolskiego), choć pozornie powinien być nią najbardziej zainteresowany.

Jednocześnie jednak jest w jakiś sposób włączony w anty tatarskie przygotowania, jesienią 1647 roku odbywa nawet coś w rodzaju manewrów swoich wojsk na Dzikich Polach, a w lutym 1648 r. powstaje w kancelarii królewskiej dokument[10], nadający mu położoną na południe od porohów Dnieprowych wyspę Chortycę, którą kilka miesięcy wcześniej odwiedził ze swoimi oddziałami.

Ilona Czamańska twierdzi, że dokument królewski, który zresztą ponoć nigdy z kancelarii nie wyszedł, jest w rzeczywistości nadaniem Wiśniowieckiemu za zasługi wojenne nie tylko Chortycy, ale również obu brzegów Dniepru aż po Tawań (Berysław), czyli właściwie całego Zaporoża! W zestawieniu z dotychczasową działalnością i charakterem kniazia Jeremiego mogło to oznaczać tylko jedno: kres Siczy Zaporoskiej!

Z jakiegoś powodu historycy nie chcą jednak badać związku między tym dokumentem, a wybuchem powstania Chmielnickiego. Ale to jest już temat na zupełnie inny artykuł...

Wszyscy wiemy natomiast, że z ambitnych planów królewskich nic nie wyszło, sam Władysław IV zmarł niespodziewanie na samym początku powstania, a Jarema Wiśniowiecki nie tylko nie objął we władanie Zaporoża, ale utracił z takim trudem zagospodarowywane Zadnieprze. Czy można to nazwać przypadkiem, albo bardziej poetycko: chichotem historii? Śmiem wątpić.

Zanim jednak ze smutkiem stwierdzimy, że nie dane było Rzeczypospolitej, mimo szczerych chęci i podejmowanych prób, przyjąć Janusową postać i patrzeć równocześnie ku Bałtykowi i Morzu Czarnemu, powróćmy jeszcze na jakiś czas do porzuconego wcześniej tematu towarów importowanych i eksportowanych przez Polskę czarnomorskim szlakiem, z odległych nieraz obszarów.

Ze Wschodu szeroko rozumianego płynęły, głównie przez Turcję, przede wszystkim towary luksusowe: wszelkiego rodzaju tkaniny jedwabne, bawełniane, przędza jedwabna, bawełniana, wełna angorską, moher, bogate stroje, pasy tkane i ze skóry, buty, kobierce, kilimy, różnej wielkości i jakości, delikatne wyroby ze skór jagnięcych i koźlęcych, bogato zdobione elementy rzędu końskiego, namioty, broń biała, łuki (i całe sajdaki), wszelkiego rodzaju klejnoty, ale również konie: od całkiem zwyczajnych do czystej krwi arabów i koni husarskich (a także skóry lampartów, gepardów, rysiów do zarzucania na zbroje). Sprowadzano też oprócz wspomnianych słodkich win greckich coraz więcej kawy, nadal spore ilości przypraw, zwłaszcza pieprzu, cynamonu i goździków, przywożonych przez Ormian z Aleppo, tatarak kandyzowany, różne rośliny lecznicze, opium i bardzo drogi indyjski wówczas rabarbar. W wielu polskich domach zaczęły się pojawiać tureckie fajanse i ozdobne płytki ceramiczne.

Na Wschód kupcy wieźli różne gatunki sukna (w tym angielskie, docierające drogą morską przez Gdańsk), litewskie płótna lniane, różne wyroby metalowe, w tym styryjskie noże i kosy, na których bezpośredni wywóz do Turcji obowiązywało cesarskie embargo, więc kupcy wieźli je przez Polskę. Tą drogą wędrowały też nad Bosfor i dalej w głąb Azji zegary mechaniczne i słoneczne, początkowo z Norymbergi i Pragi, a od XVII w. już głównie polskie z Gdańska, Krakowa i Poznania. Wywożono też blachy i naczynia cynowe, być może określane jako złom, żeby ominąć polskie embargo. Ważną część eksportu stanowiły moskiewskie futra i bałtycki bursztyn, bardzo ceniony zwłaszcza w Persji. Przez cały wiek XVI (i być może jeszcze w pocz. XVII w.) trafiały do Turcji ogromne ilości czerwca, wypartego dopiero w następnym stuleciu przez meksykańską koszenilę.

Z Polski wędrowały też do Porty dla żydowskich poddanych sułtana duże ilości hebrajskich książek, drukowanych w Krakowie i Lublinie.

Z pewnością trafiało też do Turcji, zwłaszcza półmilionowego Stambułu, polskie zboże, transportowane drogą morską i woły, choć spiżarnią Porty były hospodarstwa Mołdawskie i Wołoskie oraz Egipt.

Niezwykle dochodowy był dla poddanych sułtana handel niewolnikami, chwytanymi przez Tatarów w Rzeczypospolitej i Moskwie, dostarczanymi do Białogrodu lub Kaffy, a stąd morzem na ogromne targowiska Stambułu, gdzie monopolistami byli żydzi.

Jest to również temat na osobny artykuł, więc tutaj tylko o tej sprawie wspominam.

Jeśli wierzyć badaniom historyków, bilans handlowy na kierunku wschodnim miał być dla RON niekorzystny, dlatego niedobór towarów na wymianę trzeba było uzupełniać gotówką, głównie polskimi srebrnymi monetami, znajdowanymi dziś przez archeologów w skarbach wzdłuż głównych szlaków handlowych do Lewantu, Persji, nawet Indii.

O przepływie ogromnych ilości pieniędzy na tych szlakach świadczy też pewna wzmianka w książce Władysława Serczyka: Na płonącej Ukrainie. Dotyczy ona naddniestrzańskiego Jampola, gdzie po odbiciu go przez wojsko polskie z rąk Kozaków Chmielnickiego, w pewnym domu kupca greckiego znaleziono 60 000 zł – sumę, stanowiącą połowę rocznych dochodów królewskich z żup wielicko – bocheńskich w owym czasie!

Powstanie Chmielnickiego stało się początkiem upadku marzeń Rzeczypospolitej o stworzeniu Międzymorza i rozległych kontaktów handlowych bez obcego pośrednictwa. Pogrzebały je wojny ze Szwecją i ostatecznie rozbiory.

Ale to nie Rzeczpospolita odwróciła się od Morza Czarnego. Ona została od niego odcięta. Przez macherów od geopolityki i światowego handlu.

Dziwną rzeczy koleją, w 1660 roku, kiedy Rzeczpospolita wskutek kilkuletnich wojen z wieloma przeciwnikami równocześnie, utraciła już faktycznie całą Zadnieprzańską Ukrainę z Kijowem, a nad Bałtykiem Inflanty i Prusy Książęce, poseł ziemi przemyskiej i późniejszy wojewoda podolski, przedstawił w sejmie projekty wszystkich kanałów, mogących połączyć zlewisko Bałtyku ze zlewiskiem Morza Czarnego:

1. Słucz — Boh. Byłaby to droga na południową Ukrainę krótsza niż Dnieprem i omijałaby porohy na Dnieprze, będące dla spławu przeszkodą.

2. Prypeć — Niemen za pośrednictwem Łani i Szczary. Ta droga wodna byłaby 2 razy dłuższa od lądowej, ale transport byłby opłacalny ze względu na niskie koszty.

3. Prypeć — Niemen przez północną (białoruską) Słucz i Łoszę, których źródła są odległe o ok. 2 mile (ok. 14 km). Za tym projektem przemawiała przydatność obu rzek do spławu po niewielkim przeczyszczeniu. Byłaby to najkrótsza z możliwych droga z Polesia do Niemna i do granic województwa mińskiego.

4. Berezyna — Wilia.

5. Niemen — Dźwina, za pośrednictwem Wilii i Dzisny.

6. Niemen — Dźwina, za pośrednictwem Niewiaży i Muszy.

7. Niemen — Dźwina, za pośrednictwem Świętej.

8. Narew—Zelwianka—Niemen.[11]

Nieco ponad wiek później kilka z nich zrealizują zaborcy...

A Polakom z dziedzictwa śródziemnomorskiego mimo wszystkich przeciwności i nieszczęść pozostała rzecz najtrwalsza: religia chrześcijańska, wierność papieżowi w Rzymie i wciąż żywe przekonanie o prawdziwości zasady: Quis, ut Deus? Któż jak Bóg?

[1]nie jest znana dokładna data tego wystąpienia, ale wszystko wskazuje na to, że musiało to się stać podczas drugiej nuncjatury w Polsce, czyli świeżo po włączeniu Podola i Naddnieprza do Korony na mocy Unii Lubelskiej, a po złożeniu relacji z podróży w Rzymie i konsultacjach w Wenecji

[2]wszystkie cytaty z pamiętnika nuncjusza Commendoniego za: Zbiór pamiętników o dawnej Polsce (...) przez. J. U. Niemcewicza, t. 1, Warszawa 1822, s. 85 - 89

[3]Dane statystyczne podaję za: Andrzej Jezierski, Cecylia Leszczyńska: Historia gospodarcza Polski, wyd. Key Text 2006, s. 36

[4]op. cit., s. 41

[5]A. Jezierski..., op. cit, s. 46

[6]A, Dziubiński: Handel między Polską a Imperium Osmańskim w XVI – XVIII wieku, Wrocław 1998, s.192

[7]Kolęda moskiewska. To iest, Woyny Moskiewskiey, Przyczyny Sluszne, Okazya pozadana, Zwyćięstwa nadźieia wielka, Państwa tam tego pożytki y bogactwa, nigdy nieoszacowane. Krotko opisane Przez Pawla Palczowskiego, z Palczowic, Szlachćica Polskiego, 1609

[8]O Kozakach, ieśli ich znieść czy nie, discurs (...) Krzysztofa Palczowskiego, 1618

[9]Szymon Starowolski: Pobudka abo rada na zniesienie Tatarów perekopskich, w tomie Okraina Królestwa Polskiego. Krach koncepcji Międzymorza, wyd. Klinika Języka 2018, s. 92 - 93

[10]AGAD, Dok. Perg. 8916, podaję za: Ilona Czamańska: Wiśniowieccy. Monografia rodu., Poznań 2007, s. 185

[11]http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Kwartalnik_Historii_Nauki_i_Techniki/Kwartalnik_Historii_Nauki_i_Techniki-r1970-t15-n2/Kwartalnik_Historii_Nauki_i_Techniki-r1970-t15-n2-s297-318/Kwartalnik_Historii_Nauki_i_Techniki-r1970-t15-n2-s297-318.pdf, s. 298

 

 



tagi:

jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 12:34
48     3462    16 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ArGut @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 12:51

Jednym zdaniem BYLIŚMU "dzikim zachodem" i "eldorado" w jednym !

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 13:00

Tak jest. I trzeba o tym trąbić na rogach rynków i dachach domów;-)))

zaloguj się by móc komentować

Foto-Mag @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 13:32

Szkoła Nawigatorów Nr 20 - śródziemnomorski

Niestety nakład wyczerpany: https://allegro.pl/oferta/szkola-nawigatorow-nr-20-srodziemnomorski-7634493486

 

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @ArGut 26 czerwca 2020 12:51
26 czerwca 2020 13:41

I niestety trochę dziką Afryką, dostarczając na targi w Stambule tysięcy niewolników rocznie.

zaloguj się by móc komentować

betacool @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 13:42

"Ostania realna próba opanowania wybrzeży Morza Czarnego przez Rzeczpospolitą miała miejsce pod koniec panowania Władysława IV".

Szykuję notkę, która czas ostatnich poważnych prób nieco w czasie przesunie.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 14:19

Piękny tekst. Piękna Rzeczypospolita. Święta Rzeczypospolita ...

"Czy zarzucenie wówczas tej próby stworzenia najkrótszej drogi z południowo– wschodnich terenów RON do Turcji i dalej przez Bosfor na M. Śródziemne, miało związek ze śmiercią króla Zygmunta Augusta i kilkoma latami zamętu wskutek dwóch szybko po sobie następujących bezkrólewi? Trudno powiedzieć.

Nie podjął tematu także Henryk Walezy, choć był nie tylko francuskim, ale i tureckim kandydatem na polski tron, a sama Francja ostro wówczas rywalizowała z Anglią i Niderlandami o dojścia do braudelowskich „przesmyków: polskiego i rosyjskiego” (mogących połączyć najkrótszą drogą Bałtyk z M. Czarnym i Śródziemnym oraz Europę z Persją i Indiami). Być może uciekając potajemnie z Krakowa dla objęcia tronu francuskiego, liczył że i polska korona pozostanie na jego głowie, więc sprawa szlaku handlowego da się później załatwić, zgodnie z maksymą: co się odwlecze, to nie uciecze..."

Moje niezdrowe obsesje spiskowe podsuwają mi taką intrygę. Gdy Walezy dowiedział się, że "jeden kalwin" wywrócił cały projekt imperialny, poczuł angielskie pismo nosem. Tudzież z innych źródeł zasięgnął języka. Przyjrzał się Zamoyowi i jego gościom. I pomyślał mądry Henio, czegoś nie dla mnie ta przygoda. Ani chybi strują lub utopią. Więc brat mój wktróce bez pomocy osób trzecich pochdzenia albiońskiego zrobi miejsce mi na tronie. Ja natomiast rozdam nieco grosza z królewskiego skarbca zaufanym, by nie tak szybko ogłosili mój odjazd, oraz by z czystego entuzjazmu po moim wyjeździe zgłosili ulubieńca angielskiej królowej do polskiej korony. Tym sposobem na parę lat pogrzebię angielskie pomysły w Rzeczypospolitej.  A w międzyczasie, caramba, ...

 

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 15:04

Dzięki za przypomnienie

zaloguj się by móc komentować

Zyszko @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 16:36

Świetny tekst.

Przy tych rozwarzaniach o RON i dawnych mapach przypomniała mi się piosenka Kaczmarskiego :

https://www.youtube.com/watch?v=o6TpxQD4fJ8

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 16:41

Piękna synteza Świętej Pierwszej Rzeczypospolitej! 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 17:48

No tak, pomyłka o 3 numery. Całkiem dobrze wyceniony na Allegro;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @jolanta-gancarz 26 czerwca 2020 17:48
26 czerwca 2020 17:49

Komentarz z 17:48 był do Foto-Mag;-)

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 18:07

Piękne skondesowane kompendium niewykorzystanych szans podłączenia szlaku jedwabnego z basenem morza Czarnego i Bałtyckiego. Czytając ten tekst utwierdzam się w przekonaniu, że nie bogaty kraj lecz taki , który opanował  transfer wytworzonej wartości na własny rynek wychodzi zwycięsko z  tego współzawodnictwa.

Uważam również , że  takie osoby jak przytoczony Szymon Starowolski czy Paweł Palczowski, które podały klucz do stania się potęgą, a które zostały zignorowanie powinny być tutaj promowane.

zaloguj się by móc komentować


jolanta-gancarz @betacool 26 czerwca 2020 13:42
26 czerwca 2020 18:16

Jeśli do Sobieskiego, to wątpię. Zbytnio był powiązany z opcją francuską. Za późno się zorientował, jak został wystawiony. Dynastii nie stworzył, bo nie dla jego potomków miał być polski tron, a zwycięstwa pod Wiedniem nie wykorzystał. Umarł jako człowiek zgorzkniały, a Marysieńka za swoje "zasługi" daremnie w Wersalu antyszambrowała, licząc na wdzięczność le Roi-Soleil, choćby dla swoich dzieci...

Ale na notkę oczywiście czekam z niecierpliwością;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Magazynier 26 czerwca 2020 14:19
26 czerwca 2020 18:19

I tak go przecież ubili, tyle że we własnym kraju. Co ma wisieć, nie utonie;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Zyszko 26 czerwca 2020 16:36
26 czerwca 2020 18:20

Dziękuję. Także za Kaczmarskiego;-)

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @gabriel-maciejewski 26 czerwca 2020 18:11
26 czerwca 2020 18:21

Zgadza się , książkę już zakupiłem , ale niektórzy przypuszczam jeszcze nie

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Matka-Scypiona 26 czerwca 2020 16:41
26 czerwca 2020 18:22

Tylko pewnego fragmentu jej historii. Za to tego najwspanialszego. Mimo zdrad, jurgieltówi i zakusów sił wrogich ciągle się odradzającej. 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @z-daleka 26 czerwca 2020 18:07
26 czerwca 2020 18:29

Jednak nie nazwałabym tego co spotkało RON "kompendium niewykorzystanych szans". Nec Hercules contra plures. 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski 26 czerwca 2020 15:04
26 czerwca 2020 18:32

Chciałam już przedwczoraj, ale mam Internet błądzący, nie mówiąc o dwóch Budrysach;-). Dzisiaj też 2 godziny czekałam na wrzucenie tekstu, zanim mi Sieć "oddali". Masakra!

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 19:00

Co tu dużo mówić, to było świetnie zarządzane i bardzo bogate państwo państwo.I elity się rozleniwiły i straciły czujność. A wygłodniałe wilki już się zbierały za płotem. Teraz jest, jak widać, nędza. Notka oczywiście - genialna. Wielkie dzięki.

PS. Historycy anglojęzyczni opisując handel zbożem w Europie Centralnej i Wschodniej i szlak handlowy z Krymu na Kraków-Wrocław w XIV-XVII w używają nazw: Galicja i Ukraina. Nazwa "Polska" albo Commonwealth jest używana więcej niż oszczędnie. Ostatecznie piszą o "Vistula trade".

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 19:18

Wspaniale Tropicielko, że powiesiłaś taki piękny kawałek swojej roboty idealnie uzupełniajacy dzisiejszą dyskusję. Jest wersja elektroniczna więc można przesyłać :)

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @jolanta-gancarz 26 czerwca 2020 18:19
26 czerwca 2020 20:17

I to jest właśnie optymizm co się zowie :-))

zaloguj się by móc komentować

Paris @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 20:29

Genialny wpis  !!!

Az sie wierzyc nie chce,  ze bylismy  POTEGA...  a tak nisko  upadlismy...

... ale dzieki Pani wpisowi,  temu  portalowi  rozpoznajemy wlasna,  wspaniala historie...  moze da Bog,  ze zaczniemy do tamtego wracac.

Dzieki  wielkie,  bo  zestawienie ilosci  danych po prostu  wyrywa z butow  !!!

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-laskowski @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 22:39

Potęga została Rzeczypospolitej odebrana i przeniesiona na drugą stronę Oceanu Atlantyckiego przez arystokratów naszych, niemieckich i innych, którzy rządzą dobrami materialnymi. Wszyscy władcy państwa syjonistycznego wywodzą się z ziem Rzeczypospolitej i lub pobliskich, ewentualnie mają przodków z tych ziem. Gdy więc Rzeczpospolita wróci na Kresy i odzyska dostęp do Morza Czarnego, nastąpi katolicyzacja i polonizacja Rosji, co równa się zniszczeniu całego układu masońskiego. Mówimy o stawce apokaliptycznej.

W tle ukrywają się nefilimowie: https://www.youtube.com/watch?v=BRKS13sTxdU

zaloguj się by móc komentować

ApesCornelius @jolanta-gancarz
26 czerwca 2020 22:48

Morze Czarne dalej w grze o dominację w naszym regionie i przy udziale Polaków. Tak wynika z rozmowy z Gen.Ben Hodgesem

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @krzysztof-laskowski 26 czerwca 2020 22:39
26 czerwca 2020 23:20

Kapitalne...

... i  prawdziwe  !!!

zaloguj się by móc komentować

tomciob @jolanta-gancarz
27 czerwca 2020 10:08

Witam. Notka jest ciekawa ale jak zwykle mam pewne pytania (wątpliwości) związane z obrazem terenów Europy Wschodniej w owym czasie jako miejsca gry mocarstw (Genua, Wenecja, Niderlandy, Anglia, Cesarstwo) o szlaki handlowe i rynki zbytu. Karpaty jako góry i przeszkoda terenowa, Karpaty przez które z Węgier do Polski nie przepływa żadna rzeka są trudnym i lądowym szlakiem handlowym. Eksport i przewóz towarów z południa Europy na jej północ czyni ten szlak handlowy kosztownym, a skoro taki transport istniał oznacza to, iż był zyskowny. A więc w niecce Bałtyku graniczącej z Polską musiał być jednak jakiś ośrodek handlu towarami które omijały Karpaty z naszej (północnej) strony czy też były przez te Karpaty (góry) przewożone wprost z południa wschodniej Europy. Rynki na które ten towar trafiał były zapewne eurolejskie. A więc otwieranie południowego szlaku handlowego (przez Morze Czarne) do Wenecji czy do południowej Europy nie leżało w interesie RON. Oznaczało bowiem utratę zysków z posiadania nadzoru i kontroli nad szlakami eksportowymi przez wybrzeże Bałtyku. 

W wikipedycznej notce o pochodzeniu i ważności Elbląga jest taki fragment, cytuję:

"Elbląg oparł się plemionom Prusów podczas II powstania pruskiego w latach 1260–1274. Po założeniu i rozbudowie Malborka oraz przeniesieniu z Wenecji na malborski zamek w 1309 r. siedziby wielkiego mistrza zamek elbląski stał się w 1312 roku siedzibą wielkiego szpitalnika zakonu i jednocześnie komtura elbląskiego. Źródłem zamożności miasta było nadanie mu przez Krzyżaków znacznych posiadłości na Żuławach i Wzniesieniu Elbląskim.

Podstawą rozwoju miasta był handel morski, który powodował napływ nie tylko towarów, ale i osadników z różnych krajów. W Elblągu osiedlali się Meklemburczycy i Lubeczanie, Holendrzy, licznie przybywali Westfalczycy mniej licznie Ostfalczycy (upraszczając Sasi), oprócz tego Anglicy, Francuzi i Szkoci.

Miasto żywo uczestniczyło w życiu Hanzy. Kupcy elbląscy zasiadali w mieście kantorowym Brugii i decydowali o przyjmowaniu do związku kolejnych miast. Także Krzyżacy doceniali wagę Elbląga, wznosząc tu wielki zamek, zniszczony w czasie wojny trzynastoletniej.

Od połowy XIV wieku Elbląg zaczął stopniowo tracić na znaczeniu w stosunku do innych pruskich miast portowych. Wpłynęło na to wiele czynników. Po podboju Prusów Elbląg przestał być wojenną bazą wypadową na wschód, a po zagarnięciu przez Krzyżaków Pomorza Gdańskiego i ustanowieniu stolicy państwa w Malborku, Elbląg stracił charakter głównego ośrodka politycznego i gospodarczego państwa. Skierowanie głównego ujścia Wisły ku Gdańskowi utrudniło żeglugę do Elbląga, a rozwój korzystniej położonego Gdańska zaczął przyciągać do niego większość statków z północy i zachodu Europy. Silnym ciosem dla miasta było założenie przez Krzyżaków konkurencyjnego Nowego Miasta Elbląg w 1337 r. i nadanie mu przywileju lokacyjnego w dziesięć lat później.

Od końca XIV wieku Elbląg stopniowo tracił znaczenie na rzecz Gdańska, który później zmonopolizował handel polskim zbożem. Do osłabienia pozycji miasta przyczyniła się także przyroda. Przejścia morskie przez Mierzeję Wiślaną stopniowo się zamulały, co uniemożliwiało coraz większym statkom wpłynięcie do portu. Jednak regres  nie był tak znaczny jak się dotychczas sądziło. Dowodem są licznie zgromadzone obiekty archeologiczne, świadczące o względnym dobrobycie miasta w epoce nowożytnej.

Po klęsce Krzyżaków z wojskami polsko-litewskimi pod Grunwaldem w 1410 mieszczanie elbląscy zdobyli i wypędzili załogę wraz z wielkim szpitalikiem i tutejszym komturem. Elblążanie 22 lipca 1410 złożyli hołd polskiemu królowi Władysławowi Jagielle. Jednak we wrześniu 1410 zamek ponownie wrócił we władanie Krzyżaków. W 1440 roku to właśnie w Elblągu powstał Związek Pruski. 12 lutego 1454 w wyniku powstania antykrzyżackiego elbląscy mieszczanie zdobyli po 5-dniowym oblężeniu zamek krzyżacki, a następnie, w obawie przed ponownym powrotem Krzyżaków, zniszczyli go. W tym samym roku elblążanie na opanowanym zamku krzyżackim złożyli hołd królowi Kazimierzowi IV Jagiellończykowi. W 1454 Elbląg otrzymał od króla Kazimierza Jagiellończyka wielki przywilej potwierdzający stare prawa, rozszerzający władze samorządu polskiego, zwiększający kompetencje Sądu Miejskiego i powiększający terytorium miasta niemal dwukrotnie. Miasto ponadto przejęło dotychczasowe prawa rybackie komturów, ich młyny i inne dobra. W zamian za to Elbląg czynnie uczestniczył w rozgromieniu floty Zakonu w bitwie na Zalewie Wiślanym. Według postanowień pokoju toruńskiego kończącego wojnę trzynastoletnią w 1466 Elbląg przyznano Polsce, do której należał przez około 300 lat, aż do roku 1772".

Źródło cytatu Elbląg - Wikipedia.pl

Sumując. Interesy wielkich tego świata w istnieniu szlaków handlowych wiodących przez Bałtyk do Europy były zdecydowanie większe niż przez Morze Czarne czy Śródziemne. Czemu? Wynika to prawdopoodbnie z opisanej w notce "gospodarności" mieszkańców terenów na północ, północny-wschód i wschód od Karpat. Wynika też pewnie z faktu że to ci którzy kontrolowali ten handel (Hanza, kraje Cieśniń Duńskich) mieli dużo determinacji do kontroli tego akurat handlowego szlaku Azja-Europa.

Dzięki za notkę i pozdrawiam.

 

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @tomciob 27 czerwca 2020 10:08
27 czerwca 2020 11:31

Kontekst wzajemnych zależności jest moim zdaniem inny niż ten jaki Pan przedstawił w podsumowaniu.

Otóż imperium Osmańskie już do roku 1481 opanowuje  południowy i zachodni basen morza Czarnego, a do roku 1520 praktycznie cały, dodając do tego zdobycze terytorialne , które praktycznie odcinają Europę (ściślej Wenecję) od handlu z Persją , Indiami czy Chinami (jedwabny szlak).

Sytuacja nabiera dodatkowo dynamiki pod koniec XV w., kiedy Portugalczycy poprzez odkrycie drogi poprzez przylądek dobrej nadziei (1488) dziesięć lat później osiągają kontakty z Indiami co praktycznie znaczy obejście ( co prawda dłuższe) szlaków zablokowanych przez Turcję. Jeśli do tego dołożymy eksploatację Ameryki , która nabiera w początkach XVi w.  szybko na tempie to otrzymamy ogromne przewartościowanie położeń geograficznych. Porty położone na wybrzeżu atlantyckim stają się tymi portami , które akumulują transferowanie zyski z Ameryki oraz Dalekiego Wschodu.

Basen morza Bałtyckiego staje się przez to regionalną wartością.

Dlatego odsunięcie Turcji od Morza Czarnego a jednocześnie powiązanie szlaków handlowych poprzez Persję   południowy obszar morza Kaspijskiego morze Czarne  Dniepr oraz szereg połączeń kanałowych z dojściem do Bałtyku odwróciło by  wektory handlu z Dalekim Wschodem. Jednocześnie porty Bałtyckie zyskałyby niesamowicie na wadze.

W tym kontekście uważam musimy pytać o późniejsze wojny północne

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @pink-panther 26 czerwca 2020 19:00
27 czerwca 2020 11:34

Tak. To było naprawdę bardzo bogate państwo. Niby wiedziałam o tym, ale te statystyki Jezierskiego to dopiero bomba i argument w dyskusji. Nic dziwnego, że się kruki, wrony i sępy zlatywały na żer. Co do Angoli, to oni przy pomocy języka próbują zasłonić fakty, czyli ukryć swoje imperialne dążenia nie tylko wobec "dzikich/pogan", ale także wobec kwitnących, cywilizowanych państw chrześcijańskich. Dlatego Galicja (czyli nawet nie Ruś Halicka!), albo Ukraina (kraina, nie państwo) zamiast RON/Commonweath, czy nie daj Boże, Polska. Orwell mógł być tylko Anglikiem.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 26 czerwca 2020 19:18
27 czerwca 2020 11:38

Trochę dużo tego wyszło i podziwiam tych, co się nie zniechęcili objętością;-)). Ale ponieważ to jest komentarz/uzupełnienie do kilku ostatnich notek Gabriela, więc niewiele dało się wyrzucić. Właściwie tylko wstęp, czyli taką małą polemikę z Braudelem.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ApesCornelius 26 czerwca 2020 22:48
27 czerwca 2020 11:39

No bo to jest wciąż wyjście na Wschód, Zachód i Południe.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @krzysztof-laskowski 26 czerwca 2020 22:39
27 czerwca 2020 11:46

Gdy więc Rzeczpospolita wróci na Kresy i odzyska dostęp do Morza Czarnego, nastąpi katolicyzacja i polonizacja Rosji, co równa się zniszczeniu całego układu masońskiego. Mówimy o stawce apokaliptycznej.

Wszystko w rękach Boga. W końcu On jest panem historii. Myślę, że i bez Nefilim (jakkolwiek by to tłumaczyć) da się ją jakoś opisać i wyjaśnić;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Paris 26 czerwca 2020 20:29
27 czerwca 2020 11:51

Bardzo dziękuję. Sama przecierałam oczy, czytając te statystyki Jezierskiego, mimo że bogactwo RON było dla mnie oczywiste. Ale te dane to prawdziwe trumfy do przygwożdżenia głosicieli poglądów o zacofaniu i ciemnocie Polaków w porównaniu do krajów "cywilizowanych". 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @tomciob 27 czerwca 2020 10:08
27 czerwca 2020 12:29

Poruszył Pan ważny, a zarazem bardzo rozległy problem, nadający się do rozstrzygnięcia raczej w jakiejś rozprawie akademickiej niż notce, a tym bardziej komentarzu, nawet w SN;-). Ale spróbuję krótko się do Panskich uwag ustosunkować. 

Szlak od M. Śródziemnego, przez Alby i Karpaty nad Bałtyk był znany i wykorzystywany od starożytności (nie tylko dla bursztynu). Kiedy w późnym średniowieczu granice naszego państwa znacznie przesunęły się na wschód, znalazł się w nich właściwie cały równie starożytny szlak handlowy, zwany od wczesnego średniowiecza szlakiem: od Waregów do Greków. Chodziło tylko/aż o to, aby oba te szlaki, powiedzmy z błogosławieństwem niektórych starych graczy (Wenecja), dobrze wykorzystać. A jeśli się da (także technicznie, poprzez budowę kanałów), to nawet połączyć, wykorzystując transport rzeczny dla towarów masowych, jak zboże, czy drewno, stanowiące ważne miejsce w eksporcie RON  Ale tak się złożyło, że po wojnie trzydziestoletniej nastąpiło poważne przegrupowanie sił w ówczesnej Europie. Usłabieniu uległo Cesarstwo, a tym samym Hiszpania, Wenecja po 25-letniej wojnie z Turcją przestaje odgrywać dawną rolę na M. Śródziemnym, a rywalizacja o kontrolę szlaków (właściwie wszystkich) toczy się teraz między Holandią, Francją i Anglią, z czego poniekąd korzystają Hohenzollernowie, tworząc swoje królestwo. 

Dla tych graczy silana RON jest tylko przeszkodą, bo 10% uzbrojonych, wyćwiczonych w wojnach, bogatych i mających władzę obywateli to groźni przeciwnicy i konkurenci do zysków. Trzeba więc było najpierw wykrwawić Rzeczpospolitą wojnami XVII w., rzezią Chmielnickiego i dobić wojną północną, żeby w pełni przejąć kontrolę zwłaszcza nad tym wschodnim szlakiem, przekazująć funkcję strażnika odpowiednio przygotowanej Moskwie, obdarowanej całym lewobrzeżem dolnego i środkowego Dniepru. A potem przystąpiono do pozbawienia RON kontroli nad szlakiem bałtyckim, co się ostatecznie udało w 1772 r.

W interesie Rzeczypospolitej było połączenie obu szlaków i pełna nad nimi kontrola, zaraz po Unii Lubelskiej, kiedy włączono do Korony Podole i znaczną część Wołynia. Zanim zdążą, jak mówi młodzież, ogarnąć się starzy i nowi wrogowie. No, ale tego nie zrobiono (litewscy heretycy-jurgieltnicy, ręka w rękę z koronnymi, mocno nad tym pracowali), a później już nie było zbyt wielu szans. Może jeszcze w czasach Zygmunta III i początkach panowania Władysława IV (który próbował umocnić pozycję nad Bałtykiem), ale wtedy to już trzeba było walczyć zwykle z 3 przeciwnikami równocześnie, bo kiedy Francja "poruszała" Szwecję, zaraz "budziła się" Moskwa i zwykle Turcja (pewnie nie tylko na dźwięk angielskiego fletu). No i elektor brandenburski też miał swoje "odwieczne interesy"...

Nie wiem, czy o to Panu chodziło i czy taka krótka odpowiedź coś wyjaśniła?

zaloguj się by móc komentować

Nieobyty @jolanta-gancarz
27 czerwca 2020 12:34

W kwestii Krymu cytat  Carl von Clausewitz

...My jednak trwamy przy zdaniu, że poszczególny wypadek, nawet najjaskrawszy, nie dowodzi niczego wobec ogółu faktów, a poza tym twierdzimy że zagłada Polski wcale nie jest tak niepojęta, jak się wydaje. Czyż istotnie można było Polskę uważać za państwo europejskie, za jednolitą cząstkę europejskiej rzeczypospolitej państw? Nie! To było państwo tatarskie, które zamiast leżeć, jak Krymskie, nad Morzem Czarnym, na granicy świata państw europejskich, leżało między nimi nad Wisłą. Nie chcemy tu ani mówić z pogardą o narodzie polskim, ani usprawiedliwiać rozbioru kraju, lecz jedynie rozważać rzeczy tak, jak są. Od stu lat nie odgrywało to państwo w gruncie rzeczy żadnej już roli politycznej, lecz było tylko jabłkiem niezgody dla innych. W tym stanie i z tym ustrojem nie mogło się ono dłużej utrzymać wśród innych państw...

... Żądać jednak, aby utrzymanie jakiegoś państwa było troską tylko sił zewnętrznych, to doprawdy zbyt wiele. Rozbiór Polski już przeszło sto lat przedtem był wielokrotnie omawiany, a kraju tego od tego czasu nie można było traktować jako zamkniętego domu, lecz tylko jako drogę publiczną, po której stale grasowały obce wojska. Czy inne państwa miały temu przeszkadzać, czy miały one stale warować z dobytym mieczem, aby strzec politycznej świętości granicy polskiej? Byłoby to żądaniem moralnie niemożliwym. Polska w owym czasie była pod względem politycznym niewiele więcej niż nie zamieszkanym stepem; i podobnie jak mało było możliwości stałego uchronienia tego bezbronnego stepu położonego między innymi państwami od ich napaści, tak równie trudno było zapewnić nienaruszalność tego tzw. państwa. Z tych wszystkich powodów nie należałoby się bardziej dziwić upadkowi Polski bez rozgłosu niż cichemu zlikwidowaniu Ordy Krymskiej. Turcy w tym wypadku byli bezwzględnie bardziej zainteresowani niż jakiekolwiek państwo europejskie w utrzymaniu Polski, ale też widzieli że obrona niezdolnego do oporu stepu byłaby próżnym wysiłkiem....

O wojnie, Księga VI, Rozdział 6 "Zakres środków obrony"

Adam Smith, określił Polskę "najbardziej zacofanym ekonomicznie krajem Europy i jedynym obok Węgier, który nie prowadzi handlu zamorskiego. Polska wciąż nie oswobodziła się z feudalizmu".

Irlandczyk Wiliam Cocks, "Rzeczpospolita jest ucieleśnieniem powszechnego kiedyś w całej Europie feudalizmu. To mieszanina wolności i uciemiężenia, porządku i anarchii. Źródłem jej nieszczęść jest wolność. Ongiś mocarstwo w Europie, w przyszłości Polska będzie musiała przyjąć jeszcze cięższe warunki".

 Feliks Koneczny zauważył, że w latach 1772-1793, a "w tym okresie okazało się, że Polska posiada wiele sił żywotnych i odrodzenie państwowe i społeczne będzie rzeczą łatwą. Nastały czasy rozpędu. W 1774 roku wprowadzono ustawę stanowiącą, że szlachcic zajmujący się handlem, nie straci swojego tytułu. Wiedząc to, można łatwo zdać sobie sprawę z tego, jak Polska w krótkim czasie dokonała reform. W 1777 roku powstał nawet pomysł powszechnego ubezpieczenia od pożaru. Powstały domy handlowe, banki oferujące nieznane nigdzie indziej obroty na pożyczki hipoteczne, zaliczki eksportowe i inne formy kredytowe. Zawiązywały się spółki akcyjne, które poza Polską funkcjonowały tylko w Anglii".

Jak to więc z nami było u samego kresu – bo w czas rozbiorów to zaborcy byli gołodupcami, po olbrzymich stratach demograficznych i gospodarczych [efekt wojny północnej,  o sukcesje polską , konfederacji,  pandemie itp. ] odradza się gospodarczo RON – i trzeba lat i funduszy by ją rozebrać.

Ten sam Clausewitz opisują w jednej  z prac Polskę i z podziwem pisze o gospodarce rolne w Wielkopolsce – zatem dziedzictwo gospodarności wielkopolanie wynieśli z  czasów RON a nie pruskiego panowania. Koneczny też opisuje jak zasobne były ziemie zaboru austryjackiego  i jak rabunkową tam prowadzono politykę.

Może jest więcej ale czytelne są dwa przypadki królestw które nie mogą być złożone do grobu a gdy ich skrępowanych wrogowie w płytkie mogile złożą i tak powstaną – jest to Królestwo Polskie i Królestwo Węgierskie.

Upadł dom Habsburski [choć na koniec spłacił dług Rzymowi ] i nie ma domu Hohenzollernów – ale Korona św. Stefana  trwa a i u nas da Bóg Królestwo się odrodzi.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @jolanta-gancarz 27 czerwca 2020 12:29
27 czerwca 2020 12:48

Dziękuję. Faktycznie temat jest szeroki ale interesujący, stąd komentarz. Pokazanie historii na tle albo w kontekście istnienia rynków zbytu i szlaków handlowych to istotna siła i przewaga SN. I to jest ciekawe. Każdy szlak handlowy ma dwa aspekty - żywioł lokalny - bezpośrednia kontrola szlaku i żywioł globalny - państwo lub organizacja handlowa zainteresowana drożnością szlaku. Na tym styku lokowane są biznesy i te lokalne i te globalne. Szlaki wiodące przez terytorium "Polan" czy innych "pogan" ze względów geograficznych były (i nadal są) bardzo istotne. Dlatego też ta nasza historia jest tak interesująca ale jeszcze nie dość dobrze wyświetlona czy też wyjaśniona. W każdym razie w żadnych szkołach, prócz tej (nawigatorów), tak historii nie uczą.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @Nieobyty 27 czerwca 2020 12:34
27 czerwca 2020 12:58

Były także inne osoby, które podziwiały wielkość i wartość szlacheckiej Polski, cytuję:

"Rzeczpospolita ciągle była największym państwem europejskim, a jej powierzchnia, po pokoju karłowickim z 1699 r., wynosiła około 733 tys. km kw. Podróż z Torunia na wschodnie krańce Rzeczypospolitej, przy założeniu, że codziennie pokonywano około 30 km, do czego konieczna była dobra pogoda, zajmowała około pięciu, sześciu tygodni. Podróż na krańce południowo-wschodnie trwała jeszcze dłużej. O’Connor nie miał również czasu i możliwości, aby przeprowadzić szczegółowe studia na temat początków państwa polskiego, dziejów zakonu krzyżackiego czy zróżnicowania narodowościowego i kulturalnego Rzeczypospolitej. Ale i tak pozostawił bardzo wartościowe dzieło, w którym wykazał się umiejętnością obserwacji i przenikliwością umysłu, oraz sformułował pogląd, który stoi w sprzeczności z opiniami wielu badaczy o nieuchronności upadku Rzeczypospolitej po klęskach z połowy XVII w. Bo, jak stwierdził, przy licznych słabościach „kraj ten posiada wszystkie niezbędne zasoby, aby funkcjonować całkowicie samodzielnie, zarówno w czasie pokoju i wojny, a gdyby tylko zostały wprowadzone niezbędne zmiany i rozwinąłby się handel... bez wątpienia byłby on w stanie rywalizować z każdym królestwem w Europie”.

Źródło cytatu:

https://www.wilanow-palac.pl/historia_polski_bernarda_o_connora.html

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Nieobyty 27 czerwca 2020 12:34
27 czerwca 2020 19:07

Pojadę po bandzie, bo piękne sobotnie popołudnie i krótko odpowiem. Oczywiście Clauswitzom, Smithom, Cocksom, Hitlerom, Stalinom i innym Churchilom. Bandzior zawsze tłumaczy swoją agresję koniecznością wykorzystania okazji, a co bardziej wyrafinowany mówi o uczynku miłosiernym co do ciała i co do duszy, czyli skróceniu męki konającemu. Dzisiaj to się nazywa eutanazja i dotyczy jednostek, a w czasach, gdy nie obowiązywała polipoprawność można to było rozciągnąć na państwa. Że się majątek "nieboszczyka" lekką ręką przywłaszczyło, to taka konieczność dziejowa, wynikająca jakby nie patrzeć, z kalwińskiej herezji. Z chrześcijaństwem nie ma to wiele wspólnego, choć puryści histotyczni będą podkreślać, że przecież niejedną wojnę w średniowieczu stoczono i niejeden władca stracił swój tron, a nawet ziemię...

A Smith - ikona konfederatów od Korwina- pojęcia nie ma nie tylko o Polsce, ale też o feudalizmie, którego nigdy w postaci drabiny lennych zależności w naszym kraju nie było. Co najmniej deista, jeśli nie ateista, lewak w dzisiejszym pojęciu, powiązany z Wolterem, d'Alembertem i francuskimi encyklopedystami, dziś uchodzi za ojca liberalizmu gospodarczego! To jest dopiero piękny przykład postoświeceniowego prania mózgu tzw. intelektualistów. Albo za Gospodarzem: humanistów. I tyle w temacie różnych autorytetów, których nam stręczy Akademia.

zaloguj się by móc komentować

Nieobyty @tomciob 27 czerwca 2020 12:58
27 czerwca 2020 20:45

Wilanów jako ósrodek popularyzacji sarmackiej myśli [pasaż wiedzy z tym skrótowymi wpisami] to nie tylko promocja przeszłości słowem ale i ciekawa próba odbudowy kuchni staropolskiej - odtwarzanai starych przepisów i na nowo definicja smaku. To taka mała przystań która  spokojnie pracuje.  To taki odczucie z daleka - gdy zagląda się do pasażu. 

Co zestawienia wpisów - mamy dwojaki obraz opisu RON obiektywnych podróżnych [ wersja raportów wojskowych] i zadaniowanych [raporty propagandowe].

W konwencji rynkowej - w kantorze kupieckim zdwany jest raport jak u konkurencja wygląda jej stan posiadania a na targu opowiada się jaką  to tandedą handluje i jak nie uczciwa jest konkurencja.

zaloguj się by móc komentować

Nieobyty @jolanta-gancarz 27 czerwca 2020 19:07
27 czerwca 2020 22:16

Może zacznę od Smitha - to celebryta [w sensie osoby promowanej szeroko w celu pobudzenia sprzedaży bubli np. markowej bielizny z tanich szwalni lub trendu w gospodarace]. Rolą celebryty oprócz pobudzenia sprzedaży jest też tworzenie scenografii która zasłania rzeczywistość tu w zależności od potrzeb albo się rzeczywistość pudruje [np. promocje w galeriach] albo hejtuje [np. akcje z # w sieci].

Co Smith mógł wiedzieć o RON tyle że City wydało na nie wyrok a on ma zadanie w napisaniu pamfletu.

Jeszcze ciekawszy jest Clauswitz - o czym on pisze w rzeczywistości: Czyż istotnie można było Polskę uważać za państwo europejskie, za jednolitą cząstkę europejskiej rzeczypospolitej państw? Nie! To było państwo tatarskie, które zamiast leżeć, jak Krymskie, nad Morzem Czarnym, na granicy świata państw europejskich, leżało między nimi nad Wisłą.

To Prusy już nie są państwem europejskim - herezja wykończyła je od środka - ten duchowy degenerat trwa tylko dzięki agresji.

To państwo jaki jest RON mimo sprzężenia sił herezji długo konało a nawet już złożone do grobu dało Napoleonowi wspaniałego żołnierza. I tu mały wtręt formacja Krakusów - szybki pobór chłopskiego rekruta z okolic Krakowa, szybkie szkolenie i jaki efekt w pył rozbijane sotnie kozackie.

Ten prusak kreowany na wojskowego celebrytę nam po prostu ordynarnie zazdrości i rzuca potwarz.

Heretycka Europa [i kontrolowana przez nich schizma Rosyjska] - zawsze musi spotwarzyć ofiarę agresji – tam nigdy nie ma chrześcijańskiego miłosierdzia dla pokonanego.  Konwencja haska dla jeńców – jest efektem maskowania pustki ideowej herezji.  

Herezja protestancka  uważa że to bezwarunkowe wybranie ich wyróżnia  [ to gnostyckie wybraństwo]  a jednak ofiary które nie są wybranymi trzeba spotwarzyć i oczernić – by zagłuszyć lęk że ofiara była w oczach Boga wybraną a oni noszą piętno Kaina.

Bo czy nie mamy z piętrową konstrukcją – Państwa mają swoje ideowe podstawy, czasami doktryny nad nimi jest rynek który chronią na zlecenie gospodarki globalnej. Czy jest piętro wyższe – metaideii bo  kiedyś jedną z  nią dysponował oraz skutecznie chronił KRK.

Te wszystkie zabawy w loże, bractwa, grupy , sekty to po części werbowanie taniego wyznawcy ale i jest ma coś wyżej – skrywanie pustki znaku Kaina – skrywanie ułomnej  metaideii.

Dziś w St. Louis w USA właśnie chce się obalić  pomnik francuskiego króla św. Ludwika  - te obalane  pomniki są efekty chwili triumfu jednej  z metaideii.  Podpalenie katedry Notre Dame – to symbol Lucifer noszący światło zapalił pierwszą pochodnię.

Jak to się ma do historii  RON – a mieliśmy miejsce na rynku, były domy kupieckie które nas kredytowały, mieliśmy ł i mamy stale tych samych wrogów – którzy nas z miejsca na rynku usunęli, domy kupiecka zamknęli a nawet nam RON rozebrali i jakoś przez setek lat – resztki po RON ich cały czas uwierają.

Tradycja RON w sensie idei przetrwała – i dziś kolejna maska naszych wrogów na dziś UE ma z nami stały problem że ich uwieramy.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @jolanta-gancarz
28 czerwca 2020 00:11

Wspaniała notka. Dzięki. A i komentarze uczą. 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @Nieobyty 27 czerwca 2020 22:16
28 czerwca 2020 00:14

"Tradycja RON w sensie idei przetrwała – i dziś kolejna maska naszych wrogów na dziś UE ma z nami stały problem że ich uwieramy."

Prawda? A brakowało mi uzasadnenia sensownego owego nonsensownego podejścia UE do Polski. Dużo Pan wyjaśnił.

zaloguj się by móc komentować

Jazgarz @jolanta-gancarz
28 czerwca 2020 00:57

  1.  Kanał łączący oba morza wybudował Michał Kazimierz Ogiński jeszcze przed rozbiorami
  2. Jarema był w opozycji do Koniecpolskiego, bo ten planował oddać Moskwie Zadnieprze( na którym Wiśniowiecki miał 2,6 miliona hektarów) w zamian za sojusz antyturecki i możliwość nabycia na konto i rp o wielr bogatszych ziem -suedmiogród, mołdawia i wołoszczyzna
  3. Co do chanatu krymskiego to były jakieś typowo polskie kompromisowe próby rozwiązania tego problemu. Podobno w jednej z elekcji był brany pod uwagę jeden z Bejów i inkorporacja chanatu do korony, no ale ostatecznie nie udało się go skutecznie ochrzczcić
zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Nieobyty 27 czerwca 2020 22:16
28 czerwca 2020 11:06

Bardzo dziękuję za rozwinięcie moich skrótów myślowych;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @KOSSOBOR 28 czerwca 2020 00:11
28 czerwca 2020 11:08

To jest wielka wartość SN, że nie tylko notki się liczą, ale także komentarze do nich. Rozszerzające narrację, wprowadzające dyskusję, ogromnie wymagające i rozwijające.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Jazgarz 28 czerwca 2020 00:57
28 czerwca 2020 11:23

Kanał Ogńskiego został ukończony 11 lat po I rozbiorze Polski, więc nie nam przyniósł korzyści z otwarcia drogi: Bałtyk - M. Czarne. 

Co do p. 2 to pierwsze słyszę, że Koniecpolski planował jakieś targi ziemiami Rzeczypospolitej. Poproszę o źródło tych rewelacji. Wiśniowiecki toczył spór o ziemie w dorzeczu Psiołu i Worskli (m.in. Hafziacz) ze swoim szwagrem, a synem hetmana, Aleksandrem Koniecpolskim, co wynikało z podwójnego ich nadania przez króla (bałagan w kancelarii, albo zła wola takiego np. Ossolińskiego, który darzył niechęcią Jaremę od czasu sprawy różnych zagranicznych tytułów szlacheckich). Ale było to już po śmierci hetmana. I nie wiem, jaki ma mieć związek z moim tekstem?

zaloguj się by móc komentować

Paris @jolanta-gancarz
28 czerwca 2020 16:41

Doczytalam,  Pani Gancarz...

...  te komentarze sa  ge-nial-ne...  a nauka taka, ze na zadnej "akademii"  takiej sie nie znajdzie.  Dzieki wielkie za te  NAUKE  wszystkim  komentatorom  !!! 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować