Najważniejsze przykazanie, czyli o nas, współczesnych poganach
Niby wszyscy je znamy. Wiemy, że z niego wynikają wszystkie pozostałe, z Dekalogiem włącznie. Ale czy kiedyś głębiej zastanawialiśmy się nad jego sensem?
„Będziesz miłował Pana, Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej(...), a bliźniego swego jak siebie samego.”
Recytujemy to z pamięci, niemal odruchowo...
A potem... Potem ze spokojem czytamy o kolejnej masakrze w Syrii, Pakistanie czy jakiejś Nigerii...Nie nasza sprawa, to tak daleko. Cóż my w końcu możemy...
I otwieramy gazety, a tam:
„Około trzech czwartych Belgów opowiada się za rozszerzeniem prawa dotyczącego eutanazji na osoby niepełnoletnie, cierpiące na nieuleczalną chorobę lub chorych na Alzheimera - wynika z sondażu opublikowanego w dzienniku „La Libre Belgique”.
Konkretnie 38 proc. Belgów „całkowicie popiera”, a 36 proc. „raczej popiera” rozszerzenie prawa do eutanazji na osoby poniżej 18. roku życia, głównie takie, które nie są w stanie zwrócić się o śmierć na życzenie, gdyż są w śpiączce lub od dawna są w stanie wegetatywnym.
Ponadto 79 proc. Belgów, także wyborców chadeckich i centrowych, popiera prawo do eutanazji dla osób starszych cierpiących na choroby degeneracyjne, jak choroba Alzheimera lub otępienie naczyniowe, których stan pozwala im prosić o eutanazję.
Belgia...Stary, chrześcijański kraj[1]...Czy to też daleko? Czy to nie samo centrum Unii Europejskiej, do której Polska należy od 2004 roku?
A co działo się w naszym sejmie podczas głosowania nad pierwszym obywatelskim projektem ochrony życia dzieci nienarodzonych, 27 września 2013 r? Ilu katolików było wśród głosujących za odrzuceniem tego projektu? Ilu lekarzy? Ilu tchórzliwie wyjęło swe karty do głosowania, udając, że nie ma ich na sali?
A ilu z nas, powołując się na „zdrowy rozsądek”, lub co gorsza „współczucie”, mówi, że to dobre i słuszne prawa, bo „nie można nikogo zmuszać do heroizmu”, czyli urodzenia chorego dziecka czy opieki nad niedołężnym starcem!
Jakże często bezmyślnie powtarzamy krzykliwie wygłaszane sądy różnych celebrytów, niekiedy nawet profesorów etyki (!): „mam prawo do własnego brzucha”, „mam prawo do szczęścia (odpoczynku, samorealizacji)”, albo przeciwnie: „muszę mieć dziecko za wszelką cenę”... I kwitnie aborcja, zapłodnienie pozaustrojowe, eutanazja...
A zdrada, kłamstwo, grzech? Pojęcia niemodne, przestarzałe... Czasem tylko ich skutki dają zarobić tabloidom, zwłaszcza gdy dotyczą celebrytów.
Kradzież? To tylko zmiana stosunków własności, bo przykład idzie z góry, czego ilustracją jest złośliwy, lecz jakże trafny komentarz: „nie kradnij, władza nie lubi konkurencji”.
Przykłady można by mnożyć, tylko po co? Wszystkie sprowadzają się do spostrzeżenia, że odwróciliśmy zasadę obowiązującą u nas przez wieki.
Zasadę, że bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi.
To ona pozwalała z odwagą oddawać życie w obronie wiary i bliźniego. To ona tworzyła świętych tej miary, co św. Stanisław ze Szczepanowa, św. Andrzej Bobola, czy św. Maksymilian Kolbe, którzy nie ulękli się męczeństwa, bo Bóg był na pierwszym miejscu.
Kochając Boga nade wszystko w praktyce realizowali zarazem przykazanie miłości bliźniego.
„Będziesz miłował (...) bliźniego swego jak siebie samego.”
Każde nieposłuszeństwo wobec Boga pociąga za sobą jakąś krzywdę ludzką, nie ważne jak byśmy siebie nie okłamywali i jakich byśmy nie szukali usprawiedliwień.
A usprawiedliwienia są różne...
Najprostsze i zarazem najważniejsze, z którego właściwie wynikają pozostałe, ilustruje
przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, kiedy to Chrystus musiał przypomnieć faryzeuszom kto jest ich (naszym) bliźnim.
Bo można podzielić ludzi na naród wybrany i gojów, swoich i obcych, Untermaenschów i Uebermenschów, ludzi i płody (zygoty), a potem tylko do tych pierwszych stosować zasady moralne i przykazania.
Tylko, że to nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Chrześcijaństwo to jedyna religia uniwersalna właśnie ze względu na absolutny charakter znaczenia przykazania miłości Boga i bliźniego oraz ponad plemienne i ponad narodowe znaczenie pojęcia „bliźni”.
„Nie masz już Żyda ani Greczyna...”, bo Chrystus umarł i zmartwychwstał za wszystkie dzieci Adama.
Kto myśli inaczej nie jest chrześcijaninem, ale rasistą albo wyznawcą eugeniki!
I nie jest ważne, czy zawiesza się miłość bliźniego poprzez odebranie człowieczeństwa (wykluczenia ze wspólnoty „bliźnich”) wobec Tutsi, Hutu, Żydów, gojów, niewolników, dzieci nienarodzonych, zamrożonych płodów, starych rodziców, obłożnie chorych, konkurentów w biznesie czy przeciwników politycznych.
Bo „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili”.
Ograniczenie pojęcia bliźniego do własnej nacji, plemienia, kasty, stanu, partii politycznej czy grupy interesów jest bardzo wygodne, bo pozornie pozwala zachować przykazanie miłości Boga i bliźniego.
Ale właśnie poprzez ten zawężony zakres jest sprzeczne z chrześcijańskim uniwersalizmem.
Powinniśmy o tym pamiętać i przypominać na każdym kroku.
Bo to jest najważniejsza cecha naszej religii, która w dzisiejszych czasach praktycznie przetrwała tylko w katolicyzmie.
I nie ma co, w imię fałszywie pojętego ekumenizmu czy politycznej poprawności, oburzać się, bo takie są fakty.
Papież, ziemski namiestnik Chrystusa, niezależnie od kraju pochodzenia i osobistych słabości, jest zwierzchnikiem Kościoła naprawdę Powszechnego, w przeciwieństwie do licznych kościołów protestanckich, z anglikańskim na czele, gdzie głową kościoła jest panujący monarcha, realizujący cele polityczne, często sprzeczne z celami politycznymi innych państw, co wyklucza uniwersalizm chrześcijański w pojmowaniu bliźniego.
Podobnie wygląda sytuacja w krajach prawosławnych, gdzie wprawdzie po upadku carskiej Rosji nie ma cezaropapizmu w czystej postaci, ale patriarchowie są silnie związani z władzą państwową i jak najdalsi od jakiejkolwiek tej władzy krytyki.
Prawo i moralność narzuca więc władza państwowa, mająca całkiem świeckie cele i metody działania i całkiem świeckie problemy z budżetem, co często w sposób dla wielu niewidoczny, ma wpływ na kształt wprowadzanych ustaw.
Pojęcie bliźniego zostaje zawężone do współobywateli i to niekoniecznie wszystkich, ale coraz częściej tylko tych zdrowych i produktywnych, a wobec innych, w ramach realizowania interesu narodowego czy państwowego, często pojmowanego jako interes gospodarczy, wszelkie chwyty są dozwolone i usprawiedliwione, o czym wielokrotnie przekonaliśmy się zwłaszcza w naszej najnowszej historii.
Cel uświęca środki, bo cel (interes) jest najważniejszy i jemu podporządkowane są działania. Najczęściej jest to prawo silniejszego, bo tylko on może sobie pozwolić na artykułowanie swoich żądań.
Czy można wobec tego mówić tu o chrześcijaństwie? O miłości bliźniego?
Zastępuje się je jakimiś abstrakcyjnymi „prawami człowieka”, zmiennymi jak ludzkie poglądy i ideologie.
Im mniej chrześcijańskiego uniwersalizmu w stosunkach międzyludzkich, tym więcej przepisów, konwencji, praw człowieka, a nawet natury, albo wręcz Natury!
A pospolitość skrzeczy...
I ma makabryczne oblicze aborcjonistów, wysyłających na tamten świat w czasie pokoju miliony istnień ludzkich...
Ma inteligentną twarz naukowców w sterylnych laboratoriach, eksperymentujących na ludzkich zarodkach bez odium dra Mengele.
Ma zatroskaną minę „etyków”, współczujących opiekunom obłożnie chorych dzieci czy starych rodziców i proponujących... eutanazję jako najbardziej humanitarne (!) rozwiązanie.
Ma postać potężnych korporacji, bezwzględnie wykorzystujących miejscowych pracowników w krajach, które wcześniej perfidnie złupiły.
Czyż terroryści wysadzający się w powietrze wraz ze swoimi ofiarami nie wydają się wobec tamtych znacznie uczciwsi?
Czyż cel ich działania, choć okrutny, nie jest zwykle jasno sprecyzowany i jednoznaczny?
Oni przynajmniej, wśród powszechnego potępienia, giną za swoje sprawy, podczas gdy ci pierwsi w glorii chwały gromadzą bogactwa i mącą umysły, mieszając Dobro i Zło.
Właśnie ta szatańska obłuda jest w tym wszystkim najgorsza, ponieważ bez powrotu do jasnego sprecyzowania pojęć i przywrócenia im dawnych, tradycyjnych znaczeń, ciężko będzie pokonać przeciwnika, który często jest żywą ilustracją staropolskiego przysłowia:
„diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni”.
Jakże daleko odszedł świat od swoich chrześcijańskich korzeni, zawartych w przykazaniu miłości Boga i bliźniego...
Może czas już najwyższy uczciwie i bez zakłamania zajrzeć w swoje serce i zobaczyć, po której stronie jestem i czyje prawo jest dla mnie najważniejsze?
A kiedy już jasno i uczciwie powiemy sobie, że wolę Bożą chcemy pełnić, nie mówmy: „cóż ja mogę?”. Bo nawet tam, gdzie pozornie nic już nie da się zrobić, pozostaje jeszcze modlitwa, co jakże pięknie przedstawił Adam Mickiewicz w III części Dziadów, ratując Konrada z rąk Szatana dzięki modlitwie ks. Piotra.
Zaś wszystkim zwolennikom „humanitarnej eutanazji” chciałabym zadać proste pytanie:
Skąd wiecie, czy to nie modlitwy ludzi obłożnie chorych, starych i cierpiących podtrzymują jeszcze ten świat w istnieniu?
Skąd wiecie, czy waszej duszy nie uratuje ostatecznie modlitwa jakiejś chorej staruszki albo zamkniętej za klauzurą zakonnicy?
Nie musicie mi odpowiadać. Zastanówcie się tylko uczciwie, czy możecie taką ewentualność wykluczyć i wyciągnijcie z tego właściwe wnioski dla swojego działania.
Zaś nam niech przyświeca stara benedyktyńska zasada, ciągle aktualna w swojej logicznej zwięzłości tej nierozerwalnej koniunkcji: „ora et labora!”. Módl się i pracuj!
Tylko tyle i aż tyle...
* Tekst ten pochodzi z 2013 r. Przepraszam wszystkich za te poświąteczne remanenty, ale jakoś tak wydało mi się ważne, żeby go przypomnieć, bo choć zawiera same oczywistości, to nam, współczesnym poganom (tak, tak... biję się również we własne piersi, może nie w tej kwestii, ale w wielu innych jak najbardziej) często one umykają.
[1] 13 lutego 2014 roku Parlament Belgii przyjął ustawę o eutanazji dla nieletnich bez ograniczeń wiekowych!
tagi: eutanazja chrześcijaństwo miłość bliźniego przykazania boże
![]() |
jolanta-gancarz |
27 grudnia 2017 10:40 |
Komentarze:
![]() |
jolanta-gancarz @Stalagmit 27 grudnia 2017 10:50 |
27 grudnia 2017 11:48 |
Dziękuję. Myślę, że czas najwyższy upominać się o zasady przed wszechobecnym makiawellizmem, posługującym się też wybiórczo demokracją i wszechobecnymi sondażami. W razie pozostawania w mniejszości uciekającego się do epitetów w rodzaju: katonaziści, fanatycy, ciemnogórd. Ale nam one już nie straszne, bo się przez nadużywanie mocno zdewaluowały. Góra musi stać!
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz |
27 grudnia 2017 12:20 |
Nie wolno jednak zapominać, że prawa Bożego nie można wprost przypisywać na ziemski dystem prawny, bo to jest faryzeizm, nie chrześcijaństwo.
![]() |
chlor @valser 27 grudnia 2017 12:20 |
27 grudnia 2017 14:04 |
No ale często jedyną podważoną wartością jest przy kompromisie wiara w swoją nieomylność.
![]() |
jaguar @jolanta-gancarz |
27 grudnia 2017 15:08 |
Bardzo mądry i aktualny tekst, dziękuję za jego przypomnienie.
![]() |
jaguar @Grzeralts 27 grudnia 2017 12:20 |
27 grudnia 2017 15:18 |
A ja jestem przekonany, że Prawo Boże jest dane nam ludziom na czas ziemskiej wędrówki i powinno być stosowane tu na Ziemi, a nie w piekle, czyśćcu i niebie. A czym jest faryzeizm, może właśnie partykularną interpretacją Prawa Bożego?
![]() |
ewa-rembikowska @jolanta-gancarz |
27 grudnia 2017 15:57 |
Szkoda, że żaden z polityków nie przeczyta tego mądrego tekstu.
Z drugiej strony, gdyby nie było polityków, to może świat byłby normalniejszy. Na ogół ludzie są w stanie się dogadać ze sobą, o ile nie ma między nimi polityka- manipulanta wraz z narzędziami indoktrynacji.
![]() |
chlor @jaguar 27 grudnia 2017 15:18 |
27 grudnia 2017 17:01 |
Faryzeizm to wiara w to, że literalne przestrzeganie Prawa jest jedynym warunkiem, i jednocześnie gwarancją zbawienia.
![]() |
jolanta-gancarz @Grzeralts 27 grudnia 2017 12:20 |
27 grudnia 2017 17:03 |
Nie, faryzeizm to użuwanie prawa Bożego w charakterze pałki na bliźniego, ocenionego jako potencjalne zagrożenie. Zwłaszcza, kiedy się samemu belkę w oku nosi...
![]() |
jolanta-gancarz @jaguar 27 grudnia 2017 15:08 |
27 grudnia 2017 17:04 |
Dziękuję, ale po przeczytaniu dzisiejszej notki Gabriela poczułam się trochę jak ten wieśniak - przebieraniec;-)
![]() |
jolanta-gancarz @ewa-rembikowska 27 grudnia 2017 15:57 |
27 grudnia 2017 17:19 |
To jest cecha współczesnej demokracji, w której nasi miłomściwi (copy by Gumisie, ogladane lata temu z moją latoroślą) władcy przerzucają dopowiedzialność za swoje decyzje na coś tak nieprecyzyjnego jak wola ludu. Ale eliksir szczęścia spijają samodzielnie, jako tego ludu najlepsi przedstawiciele... Nie to, co dawni królowie z Bożej łaski, którzy nie zasłaniali się poddanymi przy podejmowaniu decyzji, umieli egzekwować prawa, nagradzać i karać swych poddanycha, ale jak trzeba było to i na polu bitwy za swój lud zginąć. Bo znali swoje miejsce na drabinie stworzeń.
Może trochę upraszczam, ale z pewnością Himalaje obłudy dzisiejszych, za nic nie odpowiadających polityków, będących marionetkami prawdziwych graczy, głeboko ukrytych przed oczami nas prostaczków, jakoś do tego upoważniają.
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz 27 grudnia 2017 17:03 |
27 grudnia 2017 18:52 |
Faryzeizm, to tak jak Chlor napisał. Inaczej skrupulanctwo. A my żadnym działaniem, żadnymi zasługami na zbawienie zasłużyć nie możemy.
![]() |
Grzeralts @jaguar 27 grudnia 2017 15:18 |
27 grudnia 2017 18:54 |
Oczywiście, ale indywidualnie. Nie zastępuje KK.
![]() |
Rozalia @Grzeralts 27 grudnia 2017 12:20 |
27 grudnia 2017 23:31 |
Można, a nawet trzeba. Z naciagnietego dla wygody Prawa Bożego, została tylko sparciała guma od majtek, które dawno spadły.
![]() |
stanislaw-orda @jolanta-gancarz |
28 grudnia 2017 08:43 |
Aktualnie konstruowany świat (ludzki) jest skazany na nieuniknioną zagładę, na którą jak najbardziej zasluguje.
W tej sytuacji pozostaje wyłacznie, aby postarać się uratować własną duszę przed jej skazaniem na wieczne potępienie.
![]() |
Grzeralts @Rozalia 27 grudnia 2017 23:31 |
28 grudnia 2017 09:51 |
Nie przestrzegasz Prawa?
![]() |
jolanta-gancarz @Grzeralts 27 grudnia 2017 18:52 |
28 grudnia 2017 10:41 |
Skrupulanctwo szczególne, bo skierowane nie ku swoim słabościom, ale na zewnątrz, wobec bliźniego.
Z belką w oku przeciw źbłu bliźniego. Czyli szukanie haków na brata swego, który może stanowić potencjalne zagrożenie dla pozycji faryzeuszy. Przykład z Ewangelii (o płaceniu podatków Cezarowi) pokazuje ten mechanizm dobitnie.
A jak należy interpretować boskie prawo i przyakzanie miłości, najlepiej ukazuje hymn św. Pawła z 1. Listu do Koryntian:
![]() |
jolanta-gancarz @stanislaw-orda 28 grudnia 2017 08:43 |
28 grudnia 2017 11:02 |
Tak było zawsze. Koniec świata jest wpisany w jego początek. Jedynie duszę łatwiej było zachować, bo pojęcia były mniej poplątane, a szumy informacyjne nie utrudniały ludziom wyboru Dobra. No i królowie byli z Bożej łaski;-)
![]() |
Rozalia @Grzeralts 28 grudnia 2017 09:51 |
28 grudnia 2017 11:11 |
Nie chodzi jedynie o mnie, która staram się przestrzegać Przykazań Bożych, a jak zbłądze w skrusze wyznaję grzechy kapłanowi, postanawiam poprawę się i proszę o rozgrzeszenie. Chodzi o struktury grzechu, o Państwo Prawa. Jestem katoliczką, Tora mnie nie obowiązuje.
![]() |
jolanta-gancarz @Rozalia 28 grudnia 2017 11:11 |
28 grudnia 2017 11:22 |
Tora jest częścią Starego Testamentu (Pięcioksiąg Mojżeszowy, pięć pierwszych ksiąg Biblii). Zawarte tam zasady moralne, w tym Dekalog, jak najbardziej obowiązują katolików. Nie dotyczą ich tylko różne przepisy rytualne, związane z zyciem i obyczajami żydowskimi tamtych czasów.
![]() |
jolanta-gancarz @Grzeralts 27 grudnia 2017 18:52 |
28 grudnia 2017 11:30 |
Zapomniałam jeszcze o tym fragmencie pańskiego komentarza: "A my żadnym działaniem, żadnymi zasługami na zbawienie zasłużyć nie możemy. "
To chyba jednak nie do końca tak jest, bo przecież: "wiara bez uczynków martwa jest". I "cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych, mnieście uczynili"...
Więc nie możemy po protestancku powtarzać: soli gratia, bo nam za chwilę z tego wyjdą jacyś równi i równiejsi, czyli usprawiedliwienie swojej niesprawiedliwości (albo w najlepszym razie zaniechania - czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych... ) przez boską predestynację.
![]() |
Rozalia @jolanta-gancarz 28 grudnia 2017 11:22 |
28 grudnia 2017 12:16 |
Prawdę mówiąc, z mojej strony to była prowokacja. Wiem o tym, ale jesteśmy zmuszani do życia w Państwie Prawa.
Prawem człowieka jest WOLNY WYBÓR, czyli swobodny dostęp do aborcji, antykoncepcji, eutanazji, (u nas na razie kryptoetanazji poprzez ograniczenie możliwości leczenia i przymusowe szczepienia), prawo do rozwodów, przymus wyznawania usprawiedliwiajacej każde zło, teorii ewolucji - "słaby musi ginąć", kult grzechu sodomskiego... Elegancko nazywa się to wszystko teraz Zasadą Zrównoważonego Rozwoju.
Żyjemy w Państwie Prawa, a prawo i prawnicy kierują się Talmudem, a nawet jeśli Torą, to tylko nieliczni zaliczani są do bliźnich. Qwerty nas o tym na bieżąco boleśnie uświadamia.
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz 28 grudnia 2017 11:30 |
28 grudnia 2017 16:39 |
Nie możemy mówić: soli gratia, ale musimy mieć świadomość, że z łaski jesteśmy zbawieni. I dopiero z tego mają wypływać nasze uczynki. Faryzeizm, także ten chrześcijański, jest odwróceniem tego porządku.
![]() |
Grzeralts @Rozalia 28 grudnia 2017 11:11 |
28 grudnia 2017 16:45 |
Nie ma czegoś takiego jak Państwo Prawa Bożego. Przynajmniej nie na ziemi. Ale jest to częsty element konstrukcyjny wszelkich herezji. Nasza wiara jest chrystocentryczna, a zatem w jej centrum jest też człowiek. Nie państwo, nie prawo, nie jakakolwiek organizacja, ale człowiek. Osoba ludzka.
Dlatego, jeśli tworzymy prawo, to jego celem ma być dobro człowieka. Nie tworzenie królestwa bożego na ziemi, nie zbawianie całych narodów, ale dobro człowieka. Ustawa o ochronie życia ma chronić życie, czyli prowadzić do zmniejszenia częstości aborcji. Jeśli poprawi nasze samopoczucie, ale celu głównego nie osiągnie, to będzie zwyczajnie zła. I to w całkowicie biblijnym rozumieniu.
![]() |
jolanta-gancarz @Rozalia 28 grudnia 2017 12:16 |
28 grudnia 2017 21:40 |
Czasem mam wrażenie, że okolicznościami i "siłą wyższą" usprawiedliwiamy naszą gnuśność. A qwerty, w przerwach między biadoleniem, czasem jednak chwali się sukcesami, płynącymi z podjętych działań;-)
Nie jest łatwo, ale tak naprawdę nigdy nie było. Póki co do nas nie strzelają, ani nie wywalają z pracy za poglądy, choć mogą być mało sympatyczni.
Czasem mówiąc prawdę i nie starając się nikogo kokietować, można nawet sprawić, że dziennikarz der Onet przemówi ludzkim głosem (jak w wywiadzie z metropolitą krakowskim, arcybiskupem Jedraszewskim):
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/abp-jedraszewski-w-kazdym-czlowieku-jest-tesknota-za-dobrem/hn81dnz
![]() |
jolanta-gancarz @Grzeralts 28 grudnia 2017 16:39 |
28 grudnia 2017 21:44 |
Dlatego trzeba pamiętać o pierwszej części przyakaznia: Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego... Bez tego nie ma prawdziwej miłości bliźniego, tylko jakaś świecka czułostkowość, skutkująca dobroczynnością w Owsiakowym wydaniu.
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz 28 grudnia 2017 21:44 |
28 grudnia 2017 23:01 |
Dokładnie.
![]() |
jolanta-gancarz @Stalagmit 29 grudnia 2017 16:06 |
29 grudnia 2017 19:16 |
Te kompromisy najlepiej określa polskie przysłowie: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz 29 grudnia 2017 19:16 |
29 grudnia 2017 20:10 |
Tylko, że ustawa z 1993 to nie był żaden kompromis. Tak przedstawiała to GW, żeby zatrzeć obraz porażki, ale realnie to był najlepszy możliwy do uzyskania stan ochrony życia. Do dziś nie mający w zasadzie konkurencji w Europie.
![]() |
stanislaw-orda @ewa-rembikowska 27 grudnia 2017 15:57 |
7 stycznia 2018 14:53 |
Gdyż politycy to fałszywi, a na nasze nieszczęście także przymusowi pośrednicy w tej wymianie.
Dlatego ich racją bytu jest by wprowadzać chaos, ferment oraz wciąż nowe podziały społeczne, gdyż w przeciwnym przypadku okazaliby się najzupełniej zbędni.