-

jolanta-gancarz

Kraków - Tłokinia - Kraków w 34 godziny

Od razu muszę zaznaczyć, że nie jest to żaden reportaż, zawłaszcza uczestniczący, tylko jak najbardziej subiektywna relacja. Dlatego dużo będzie o moich przeżyciach i obserwacjach, a znacznie mniej o przebiegu konferencji, nie mówiąc o treści wykładów.

To teraz, po stosownych zastrzeżeniach, mogę przejść do ad remu;-). Czcigodnych purystów językowych proszę o nie poprawianie poprzedniego zdania. I następnego też. A więc do rzeczy, czyli...

***

Jadę do Tłokini! Sama w to nie wierzę, bo jeszcze parę miesięcy wcześniej mówiłam Gabrielowi, że to nie dla mnie, że za daleko, nie na moją kieszeń itp. tłumaczenia. Ale upłynęło trochę wody w Wiśle i po namyśle... postanowiłam zrobić zwrot przez burtę, albo raczej skok na główkę do basenu nieznanej głębokości. Wpłacam „wpisowe”, nie znając nazwisk prelegentów, treści wykładów, ani nie kontaktując się z nikim z uczestników. Pewnie nie byłam wyjątkiem;-). Jeśli nie czary, to tylko wiara w sens działania Coryllusa może takie wariactwo wytłumaczyć...

***

Bilety kupione, nocleg zarezerwowany, bagaż spakowany. W piątek 7 grudnia, kilka minut po 18, stoję na górnej płycie RDA w Krakowie, czekając wraz z kilkoma pasażerami na autobus relacji Zakopane – Kołobrzeg, który ma mnie dowieźć do Kalisza, gdzie mam nocować. Kiedy o 18:16 (4 minuty przed odjazdem) z megafonu rozlega się głos: autobus relacji Zakopane – Kołobrzeg..., wszyscy chwytają za bagaże, szykując się do wsiadania. Tymczasem dalsza część komunikatu jest druzgocąca: ... odjedzie z opóźnieniem 120 minut. Czas opóźnienia może ulec zmianie.

Czyli zamiast o północy, będę w Kaliszu najwcześniej o 2 w nocy! A tam miał na mnie czekać Wacek Magazynier, żeby zawieźć mnie do hotelu (wprawdzie liczyłam, że poradzę sobie bez niego dzięki taksówkom, ale ze względu na opóźnienie szanse na to malały). No to szybki telefon do Wacka (wcześniej do rodziny) i spacer do dworcowej Informacji, gdzie nic o przyczynach i czasie opóźnienia nie wiedzą. Każą czekać na kolejny komunikat. Po godzinie dowiaduję się od męża, że jakiś autobus (nieznanej firmy) uczestniczył w wypadku w Naprawie, była nawet ofiara śmiertelna, ale nic więcej Internet nie wyrzucił. Siedzimy więc w ciepełku, w jasno oświetlonej poczekalni dworcowej, z kilkoma paniami, które wracają z wywczasów w Muszynie do rodzinnego Kalisza i nigdzie nie możemy się ruszyć, bo „czas opóźnienia może ulec zmianie” , a nóż na naszą korzyść? Wreszcie jedna z pań, często podróżująca na tej trasie z firmą Telesfor (to oni mieli nas dowieźć do Kalisza), dodzwoniła się do jednego z kierowców. Okazało się, że to nasz autobus uczestniczył w tym wypadku i musimy cierpliwie czekać na podstawienie nowego, z nowymi kierowcami.

Przyznaję, że przelatywało mi przez głowę „nie ma przypadków, są tylko znaki” , przez chwilę rozważałam nawet powrót do domu, ale nie pozwoliłam sobie na taką słabość;-).

Ostatecznie z Krakowa, zamiast o 18:20, wyjechaliśmy o 21: 45, po drodze, z rozmów kierowców udało nam się odtworzyć niemal cały przebieg owego fatalnego wypadku, który spowodował nasze przeszło 200 minutowe opóźnienie, ale do Kalisza dotarliśmy już bez przeszkód, tyle że o 3 nad ranem. Po drodze mijaliśmy ciemne, zamknięte na głucho baraki, zwane szumnie dworcami autobusowymi, w Katowicach, Częstochowie, czy Ostrowie Wielkopolskim. I serdecznie współczuliśmy tym pasażerom, którzy w takich warunkach (a padał zimny deszcz) musieli czekać na autobus. Nam w Krakowie przynajmniej było ciepło, sucho i jasno.

Biedny Wacek spał tej nocy na raty i dzielnie czekał na również zamkniętym dworcu w Kaliszu. Taksówki nie było żadnej, jedną minęliśmy po drodze... Do hotelu dotarłam po kilkunastu minutach. Szybki prysznic, rozwieszenie stroju na LUL, żeby się trochę rozprostował i krótki sen, bo o 7:40 miał przyjechać Wacek, żebyśmy mogli dotrzeć na 8. na mszę św. do sanktuarium św. Józefa. Coś nam się jednak pozajączkowało i ostatecznie liturgią poratowali nas pobliscy oo. jezuici, ale czas płynął nieubłaganie i kiedy dotarliśmy do hotelu na śniadanie była już godzina 9. Jemy szybko kilka kęsów, parzymy się gorącą herbatą, jeszcze znieść bagaż, oddać klucze i już pędzimy do Tłokini.

W Kaliszu pada, a tam, 10 km dalej, świeci piękne słońce! Pałac widać z daleka, po drodze mijamy jeszcze piękny drewniany kościół i ok. 9:40 jesteśmy już na pałacowym parkingu.

Idziemy pewni, że mamy jeszcze chwilę czasu, bo nam się zdawało, że wykłady zaczynają się o 10, natomiast pół godziny wcześniej miała być rejestracja uczestników. Tymczasem znów wtopa! Wchodzimy do ogromnej, okrągłej sali, chyba dawnej oranżerii, z ogromnymi oknami wokół, a tu wykład dra Kaczmarskiego już trwa!

Przy wejściu ogromne stoisko Kliniki Języka, a znad stosów książek uśmiecha się do nas czarująco, podsuwając listę obecności, sama Pani Lucyna. I wręczając na dzień dobry „wpisowe” od Piotera, czyli 125 marek – jak się później dowiemy: równowartość miesięcznej pensji wiejskiego, pruskiego nauczyciela.

Po chwili przejmuje nas Kruk i tanecznym krokiem (tak, tak!) powadzi na miejsca... przez całą salę, do pierwszego rzędu! Prawdziwe wejście smoka.

Siadamy cichutko, zawstydzeni nieplanowaną manifestacją swej obecności, obok profesorów: Kucharczyka i Tryjanowskiego.

Doktor Kaczmarski właśnie przedstawia tragiczne losy Adama Doboszyńskiego, a następnie jego poglądy na powstawanie i znaczenie narodów (w tym tzw. Wielkich Narodów) oraz poglądy społeczne. Przychodzi mi do głowy smutna refleksja, że piękne idee nie przystają do planów „władców marionetek” współczesnego świata, a Pan Bóg widać ich przewagę dopuszcza. Może tak jak upływ krwi męczenników w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, zanim cesarz Konstantyn przyjął krzyż za swój znak, podobnie jak władcy Armenii, a św. Patryk niemal sam mógł nawrócić Irlandię? Bo także Ewangelia była zgorszeniem i utopią dla większości, a jednak zwyciężyła w Europie i szerzyła się w świecie. A my nadal wierzymy, że to co się zaczęło w dobie Reformacji jest tylko próbą sił, a nie trwałym rezultatem...

Ze smutnych rozważań wyrwała mnie na szczęście Katalonia, która wraz z Joanną przysiadła się na chwilę, żeby się przywitać.

Po wykładzie była okazja do zadania krótkich pytań, z czego skorzystali m. in. Wacek i Valser, ale na dłuższą serię nie było czasu, o czym przypomniał sam Coryllus, groźnie wyglądający w czerwonej koszuli Garibaldiego, wystającej spod czarnej marynarki;-).

Niestety, na dłuższe rozmowy w kuluarach też nie było czasu, przynajmniej bez straty jakiejś części kolejnych wykładów, bo przerwy między nimi były tylko techniczne – potrzebne na zmianę sprzętu do prezentacji, a więc kilkuminutowe.

Zdążyłam więc zaparzyć sobie kawę, ale już na miejsce z filiżanką nie wróciłam, bo dra Kaczmarskiego błyskawicznie zastąpił p. Marek Budzisz, który wbrew „naszym” zawodowym straszakom, zaliczył groźnego Putina i jego akolitów do stronnictwa zachowawczego (obecnego status quo państwa) na Kremlu, w przeciwieństwie do pewnej Elwiry (piękne są te czysto rosyjskie imiona...), z najwyższych kręgów bankowych Rosji, która obok kilku pozornie mniej znanych panów, należy do wierchuszki stronnictwa ekspansjonistyczno – imperialnego (co najmniej przywrócić stan z czasów ZSRR, także w skali świata). Opowiedział też o wizycie floty czarnomorskiej w Gibraltarze (via Bałtyk i M. Północne!), całkowicie pominiętej w naszych publikatorach oraz o globalnym spojrzeniu na wydarzenia w procesie kształcenia historycznego w Rosji. Ze szczególnym uwzględnieniem lektury wszelkich traktatów pokojowych i umów międzynarodowych różnych państw.

W trakcie serii pytań udało mi się dyskretnie wrócić na miejsce, a czas był najwyższy, bo wkrótce rozpoczął się niezwykle barwny i ciekawy wykład cudownego prelegenta (i gawędziarza, jak sądzę), prof. Tryjanowskiego. Który musiał czytać dawne komentarze na SN, bo swoje wystąpienie rozpoczął od stwierdzenia, z rozbrajającym uśmiechem, że... Stobnica zasługuje na zamek (który tam ponoć kiedyś był)!

No, a potem już się potoczyła opowieść o najróżniejszych zwierzętach, które nie tylko przetrwały dzięki zamkom (czyli interwencji człowieka w ekosystem), ale mogły być nawet przywrócone w te miejsca, z których od dawna zniknęły. Cały wykład przeplatany był barwnymi anegdotami i bogato ilustrowany. Zamek na jednej z plansz bardzo przypominał architekturę zamku w Gołuchowie, z pierwszej LUL-owej notki Parasola. Tyle, że na zdjęciu tego ostatniego brakowało obecnych u prof. Tryjanowskiego licznych ... netoperkóv.

A dzięki serii pytań (liczniejszych z powodu chwilowej nieobecności Gospodarza), można się było m. in. dowiedzieć o wpływie telefonów komórkowych na ... wzrost populacji kleszczy.

O jerzykach już pisał Greenwatcher, ale tematów było znacznie, znacznie więcej. Kto nie był, niech czeka na oficjalne informacje.

W tym miejscu dodam tylko, że serdeczność relacji między uczestnikami konferencji była zaprzeczeniem stylu pilotów boeingów, co się z blogerską tłuszczą nie bratają i jej nie rozpoznają. Jak te myszy z zamkowych strychów, co żadnych relacji nie zawierają z hołotą z zamkowych lochów;-). W Tłokini zaś piękna i utalentowana pani Agnieszka Słodkowska i jej mąż, pan Hubert Czajkowski, pierwsi przychodzili się przywitać z przelotnymi w końcu znajomymi z bytomskiej Rozetty. Podobnie ks. Klimek i przemiła Pani z Luksemburga.

No i pan Hubert cały czas pracowicie rysował postacie ze swoich komiksów dla każdego chętnego czytelnika.

Tymczasem, choć prof. Tryjanowski głosił, że nie lubi obiadów, wrócił Coryllus i ogłosił przerwę na lunch:-). Bo Ordnung muss sein! W końcu następny miał być wykład prof. Kucharczyka;-)

Bractwo stanęło więc grzecznie w kolejce, wykorzystując czas na rozmówki towarzyskie. Tu spotkaliśmy z Wackiem jego opolskich przyjaciół i Kuldahrusa. Już wcześniej udało nam się zamienić kilka słów z jak zwykle uśmiechniętym Parasolem (aż trudno uwierzyć, że potrafi być bezwzględnym Adminem!).

Za oknami cały czas, na tle błękitnego, niemal bezchmurnego, nieba świeciło ostre, zimowe słońce. Niestety, czasu na spacery po parku nie było, bo po krótkiej przerwie obiadowej zaczynała się druga połowa konferencji.

Nabrawszy na talerze słuszne porcje (pstrąg się nie załapał), zasiedliśmy przy długim stole, a wkrótce naprzeciw nas usiadło najpierw najmłodsze pokolenie Maciejewskich, a potem reszta Rodziny Coryllusa, z Babcią włącznie. Sam Gospodarz czasu na jedzenie właściwie nie miał, bo w trakcie przerwy nagrywał jeszcze pierwsze wywiady!

Bardzo nam się miło rozmawiało, choć młode pokolenie patrzyło trochę podejrzliwie na żartujących zgredów, grzecznie mimo to odpowiadając na pytania. Serdecznie tu pozdrawiam Michalinę i dużego, choć małego Gabrysia.

Przerwa minęła błyskawicznie, ledwo zdążyliśmy kupić kilka książek i z kawą (Wacek z sokiem) wrócić na miejsce, bo już z wielkopolską (żeby nie powiedzieć: pruską) punktualnością rozpoczął swój wykład prof. Grzegorz Kucharczyk. W znanym wszystkim, brawurowym stylu, nie tylko przeszedł gładko od wyjaśnienia, czym nie była z pewnością reformacja, jakie cele miał Luter i kto go wspierał, do powstania Królestwa Pruskiego, polityki ostatnich Hochenzollernów, antypolskiej działalności Bismarcka, aż po III Rzeszę, wskazując ciągłość polityczną, a zwłaszcza ideologiczną między tak odległymi tworami.

W międzyczasie sypiąc anegdotami i żartując: a to z czerwonej koszuli Gospodarza, a to z nagłej drzemki prof. Tryjanowskiego. A potem chętnie i wyczerpująco odpowiadając na pytania, choć w międzyczasie za oknami zaszło słońce i zapadł grudniowy mrok.

A mnie zaczęła straszliwie boleć głowa, myślałam, że mózg rozsadzi mi czaszkę. Mimo najszczerszych chęci nie byłam w stanie wysłuchać do końca wykładu dra Gliwy, choć przedstawiał niezwykle ważne informacje na temat zniszczeń i strat na rozległych terenach Rzeczypospolitej, spowodowanych najazdami tatarskimi. Musiałam się trochę dotlenić, więc może ktoś inny rozwinie temat traumy jeńców chrześcijańskich, uprowadzanych w tatarski jasyr?

W pałacowym holu spotkałam Parasola, który też wybierał się na wieczorny spacer po parku, o czym w rocznicę stanu wojennego stosownym służbom uprzejmie donoszę;-)

Tak więc w miłym towarzystwie, prowadząc sympatyczną konwersację, zażyłam świeżego powietrza. A po powrocie do pałacu udało mi się nawet wreszcie porozmawiać z dr Kaczmarskim, którego jako pracownika rzeszowskiego IPN chciałam zainteresować pewną lokalną, tragiczną sprawą z czasów II wojny.

Konferencję zakończył brawurowo Piotr Kalinowski, czyli Pioter, przedstawiając niezwykle bogato ilustrowaną historię polityki i dyplomacji pruskiej, prowadzonej przy pomocy banknotów, włączając w to również kraje satelickie. Przy okazji okazało się, jak niebezpieczne mogą być balkony w budynkach kolonialnych, nawet jeśli znajdują się tylko na 1. piętrze. A Wacek odkrył, że jest posiadaczem dodatkowego banknotu 20 marek, dzięki czemu z wiejskiego nauczyciela (ew. magazyniera) awansował na dyrektora szkoły;-)

Moja informacja jest nieścisła: I konferencja LUL Tłokinia 2018 tak naprawdę zakończyła się modlitwą, prowadzoną przez niezwykle sympatycznego księdza z Kanady. Modlitwa (Anioł Pański za zmarłych) była też w południe (na rozpoczęcie Godziny Łaski) i na początek konferencji. Wszystko po Bożemu.

A potem w miłym towarzystwie poszliśmy na kolację. Przy wielkim okrągłym stole siedzieli (wg wskazówek zegara): Pioter, ksiądz z Kanady, który zza oceanu zaopatruje swojego gdyńskiego biskupa w wydawnictwa Kliniki Języka, dr Gliwa, dr Kaczmarski, Valser, Wacek – Magazynier, Joanna, Agnieszka – Katalonia i moja skromna osoba. Potem dosiadł się jeszcze pan, który robił profesjonalne zdjęcia podczas wykładów.

Rozmowa toczyła się po polsku i ... w ślunskiej godce, w czym mistrzem okazał się Pioter.

Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i ok. 22:30 trzeba się było pożegnać i jechać na dworzec, bo o 23:10 miałam autobus do Krakowa. Wacek znów okazał się niezastąpiony, zwłaszcza, że nie wiadomo kiedy zaczął padać deszcz, a dworzec w Kaliszu okazał się zamknięty na głucho. Tylko w przedsionku spali jacyś bezdomni.

Na szczęście tym razem autobus przyjechał punktualnie i do Krakowa dotarł nawet przed czasem, o 4:25. Udało mi się nawet trochę przespać po drodze. Tak zamknęła się 34. godzina mojej podróży.

Na zakończenie tej mocno plotkarskiej relacji parę słów muszę poświęcić samemu pałacowi w Tłokini. Bo budynek jest pięknie odrestaurowany, wraz z parkowymi altanami i kolumnadami. Stylowe meble, drewniane schody, lustra i żyrandole, uzupełniają piękne, kremowe kaloryfery, wystylizowane na secesyjne. Ale największe wrażenie robią wiszące na wszystkich ścianach autentyczne fotografie, przedstawiające dawnych właścicieli, pp. Chrystowskich i ich licznych gości (także Romana Dmowskiego) w różnych sytuacjach życiowych. Piękne nawiązanie do tradycji. Niestety, z braku czasu nie wszystkie fotografie udało mi się obejrzeć. Natomiast pomiędzy salami restauracji wisi obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, z 1909 r., który znajdował się niegdyś w sypialni pierwszych właścicieli pałacu, o czym informuje specjalna mosiężna tabliczka.

Szacunek dla twórców - jego przedwojennych właścicieli, widać na każdym kroku.

A w holu stoi stylowa biblioteczka, wypełniona książkami Kliniki Języka! Jest moc!

Dodam jeszcze, że wśród uczestników konferencji było przynajmniej dwóch księży (wspomniany już ksiądz z Kanady i znany nam wszystkim ks. Andrzej Klimek), przynajmniej jeden lekarz (który przyznał się do tego rozmowie z prof. Tryjanowskim), przemiła pani pielęgniarka z Luksemburga, która była również w Bytomiu, a z blogerów Szkoły Nawigatorów: p. Maria Ciszewska, p. Ewa Rembikowska, Wawrzyniec z Brzezin i wymieniony już wcześniej Kuldahrus, który niestety nie mógł zostać na kolacji.

Jeśli kogoś pominęłam, a rozmawiałam z nim i się witałam, to bardzo przepraszam. Wrażeń było tak dużo, że mogłam kogoś pominąć i coś pomieszać. Proszę więc o wybaczenie.

Dotarłam już do końca, ale muszę jeszcze napisać, że takiej atmosfery wzajemnej życzliwości, serdeczności i zrozumienia nie doświadczyłam od bardzo dawno, a w takim natężeniu może nawet nigdy. Dlatego chciałam wszystkim, a zwłaszcza Gabrielowi, który dla nas ten cud zorganizował, serdecznie podziękować.

Góra stoi, a Pan Bóg czuwa. Amen.



tagi: konferencja  lul  tłokinia 

jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 17:16
67     3382    25 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 17:34

Piękne dzięki za relację,  Pani Jolu :)

.

 

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 17:58

Świetne :) ciekawe czy "Garibalidiemu" się spodoba :D.
Oczywiście, że nie ma przypadków ... do Baranowa, mam po drodze przez Kraków :)
Ale miała Pani maraton szacuneczek!

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 18:15

Super. Bardzo dziękuję. Należy Ci się medal

zaloguj się by móc komentować

raven59 @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 18:29

"tanecznym krokiem"

Żona twierdzi, że ja nie umiem tańczyć ;)

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 19:11

świetna relacja, ja tylko dodam, że na sali zauważyłam więcej panów niż pań.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 19:17

Dopiero po świętach uspokoi się obecny sajgon z wietnamem, więc teraz tylko na szybko mogę uzupełnić,  że przy okrągłym stole, obok osób, o których napisała Jola naszą kolację uświetnili towarzystwem również obok dr. Kaczmarskiego, Agnieszka - Ufoludek z samego Paryża (serdecznie pozdrawiam), a później dołączyli jeszcze Parasol, Grudeq oraz Robo. To była prawdziwa przyjemność. Serdeczność i niezwykłość zarówno znajomych z Bytomia,  jak i tych dopiero co poznanych na żywo uczestników bloga i SN wyjątkowe. Nie zabrakło nawet pomocnej ręki, by sprawdzić czy aby nie spadł pasek klinowy (dzięki Piotrze :) Hubert również zasłużył na szczególny medal, nie tylko za przywiezienie dr Gliwy w czasie wykładów, ale i genialne, genialne! rysunkowe wpisy do komiksu. Żałuję tylko, że nie było dane bezpośrednio poznać Greenwatchera, którego jestem fanką i że Pani Ewa Rembikowska była zbyt krótko :)

Gabriel świetnie sprawił się w roli prowadzącego, mimo zdenerwowania oraz ogromnego zmęczenia pracą i odpowiedzialnością, która za całe przedsięwzięcie spoczywała wyłącznie na nim. Clou spotkania – wykłady zasługują na długie opisanie, a tu nie ma czasu, bo już dwoma nogami w sprawdzaniu publikacji. W kilku słowach – warto było pojechać, mimo przeszkód i niesprzyjających warunków. Prof. Kucharczyk jak zawsze humor, klasa i moc. Wykład pana Marka Budzisza, przemiłego w bezpośrednim kontakcie i skromnego człowieka, był dla mnie mocnym punktem programu. Z kolei zupełnie inny charakter miał pełen radości wykład profesora Tryjanowskiego, który ze względu na tematykę oddalił nas od komórek, a przybliżył do obiadu. W prawdzie na stole nie było dzikiego ptactwa, ani pieczonego świstaka, to udało mi się załapać na kawałek ryby. Najtrudniejsze zadanie mieli ostatni dwaj prelegenci – dr Gliwa i Pioter (pełen błyskotliwego humoru, ujawnionego w spotkaniach poza wykładem), którzy mając publikę już naładowaną, a nawet przeładowaną dotychczas podaną wiedzą,  musieli zainteresować swoimi prelekcjami to wymagające grono. Obydwaj panowie, mimo kontrowersji i traumy cel osiągnęli :) 

Tak jak pozdrawiałam nieuczestników konferencji w trakcie pobytu w Tłokinii pod wpisem Parasola, tak teraz pozdrawiam jej uczestników, dziękując za wzbogacenie w wiedzę i doświadczenie.

Garibaldzi kolor rulez!

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @ainolatak 13 grudnia 2018 19:17
13 grudnia 2018 19:19

ps. wypłata od Piotera już wydana ;)

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @ainolatak 13 grudnia 2018 19:19
13 grudnia 2018 19:21

Heh a ja próbowałem zapłacić w hotelu, i za kawe na cpn'ie i mi nie chcieli przyjąć :(

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 19:45

Właściwie to jeśli chodzi o opis jest wszystko, w takim razie ja jak będę pisał to ogranicze się do kilku zdań bo nie ma co powtarzać, nawet "słynny" ad rem jest. ;)

Tak tylko dodam, że nasz Ksiądz z Kanady też jest komentatorem na SN.

Pani z Luksemburga to(mam nadzieję, że dobrze zapamiętałem), pani Basia. Pamiętam z Bytomia, a nawet nie wiedziałem, że była w Tłokini.

zaloguj się by móc komentować

Wawrzyniec @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 20:27

Bardzo żałuję, że jednak nie podszedłem do Pani i nie przedstawiłem się. Oczywiście od razu wiedziałem, że ta urocza dama, która siadywała czasem na końcu sali, obok stołu z sokami, to ,,jolanta-gancarz". No ale ja wstydliwy jestem i to przez to. Nawet wymienialiśmy spojrzenia i na pewno Pani zauważyła ,,tego faceta w czerwonym" jak ciepło napisał raven59.
W Baranowie będę odważniejszy.

Wawrzyniec z Brzezin

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @Wawrzyniec 13 grudnia 2018 20:27
13 grudnia 2018 20:32

Teraz jak wszyscy wiemy, że Pan to Pan, to się Pan nie wywywinie :D

zaloguj się by móc komentować

Wawrzyniec @parasolnikov 13 grudnia 2018 20:32
13 grudnia 2018 20:53

Mam nadzieję, że się nie wywinę.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Maryla-Sztajer 13 grudnia 2018 17:34
13 grudnia 2018 20:59

Cała przyjemność po mojej stronie. Można powiedzieć, że podwójna, wliczając pobyt w Tłokini;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @parasolnikov 13 grudnia 2018 17:58
13 grudnia 2018 21:01

Bardzo dziękuję. Liczę na wyrozumiałość "Garibaldiego";-)

Skoro nie ma przypadków, to w drodze do Baranowa zapraszam na pewne "oględziny";-))) Bardzo dobra i naturalna okazja.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @gabriel-maciejewski 13 grudnia 2018 18:15
13 grudnia 2018 21:03

Po Tłokini może być nawet z ziemniaka;-). Mam nadzieję, że "czerwona koszula Garibaldiego" nie jest płachtą na byka?

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @raven59 13 grudnia 2018 18:29
13 grudnia 2018 21:04

Trzeba ją było zaprosić do poloneza. Albo chodzonego;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ewa-rembikowska 13 grudnia 2018 19:11
13 grudnia 2018 21:05

To prawda. Można powiedzieć: jak w porządnej szkole. Nawigatorów;-)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Kuldahrus 13 grudnia 2018 19:45
13 grudnia 2018 21:05

Mateuszu, Ty też za krótko byłeś, choć cieszę się, że udało się chwilę porozmawiać :)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 13 grudnia 2018 19:17
13 grudnia 2018 21:08

Dzięki za uzupełnienie. Współczuję tego Sajgonu z Wietkongiem. Mam nadzieję, ze napalm Ci nie grozi? Trzymaj się ciepło, bo Baranów już blisko;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 13 grudnia 2018 19:19
13 grudnia 2018 21:09

A moja dobrze schowana. Nie w skarpecie, ale w książce, gdzie służy jako zakładka. Może ogłoszę konkurs na odgadnięcie tytułu mojego schowka?

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @parasolnikov 13 grudnia 2018 19:21
13 grudnia 2018 21:10

Co za ludzie! Nie poznali się na twardej walucie;-)

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 21:09
13 grudnia 2018 21:12

Ja obstawian, że to książka o winie Tryjanowskiego :)

Ad2. No nie poznali się :(

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 21:08
13 grudnia 2018 21:15

pożar jest, trzeba gasić

jak się nie uda zawsze jest opcja feniksa ;)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Kuldahrus 13 grudnia 2018 19:45
13 grudnia 2018 21:16

Koniecznie proszę jak najwięcej napisać, bo liczy się każdy punkt widzenia. Nawet bez ad remu;-)

Ciekawe pod jakim nickiem pisze tu ksiądz z Kanady? Mam nadzieję, że to nie tajemnica? A może sam się odezwie?

Natomiast z panią Basią (pielęgniarką zresztą) męczyłyśmy w holu prof. Tryjanowskiego na okoliczność śmierci naszych piesków.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @parasolnikov 13 grudnia 2018 21:12
13 grudnia 2018 21:16

czyżby Jola była winna Tryjanowskiemu te marki??

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 21:16
13 grudnia 2018 21:17

Globalny Wieśniak, przynajmniej tak mi się przedstawił :)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Wawrzyniec 13 grudnia 2018 20:27
13 grudnia 2018 21:19

Ja też żałuję, że Pan nie podszedł, ale jak napisał Parasol, teraz dzięki Ravenowi wiemy, jak Pana rozpoznać (nawet bez czerwonego sweterka), więc już się Pan nie wywyinie;-)

Mam nadzieję, że do zobaczenia w Baranowie. Dla mnie znacznie bliżej i Parasolowi po drodze przez Kraków;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @parasolnikov 13 grudnia 2018 21:12
13 grudnia 2018 21:20

Pudło! Ale proszę strzelać dalej;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 13 grudnia 2018 21:16
13 grudnia 2018 21:22

Raczej Parasol widział książkę o winie na szczycie stosiku moich zakupów;-)

A Wacek zostawił w Tłokini reklamówkę ze swoimi książkami i nie wiem, czy je odnalazł?

zaloguj się by móc komentować

Robo @Wawrzyniec 13 grudnia 2018 20:53
13 grudnia 2018 21:23

Z panem Wawrzyncem siedzielismy obok siebie i tez sie przyznam ,ze  tuz przed rozpoczeciem wykladow zaczalem go podejrzwac o ADHD . Pozniej jednak uderzylem sie w piers. Bardzo rzetelnie stanal na wysokosci swojej misji.  

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 13 grudnia 2018 21:17
13 grudnia 2018 21:23

Świetny nick. W wolnej chwili muszę sobie odświeżyć jego komentarze.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @ainolatak 13 grudnia 2018 21:17
13 grudnia 2018 21:26

@Jolanta-Gancarz

Z tym, że Globalny Wieśniak komentuje na coryllus.pl. Tu się jeszcze nie zarejestrował (chyba że pod innym nickiem).

zaloguj się by móc komentować

Wawrzyniec @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 21:19
13 grudnia 2018 21:30

Do Baranowa bardzo się wybieram, i będę na pewno, jak tylko Bóg pozwoli.

I od niczego nie będę się wywyinał. 

zaloguj się by móc komentować

Wawrzyniec @Robo 13 grudnia 2018 21:23
13 grudnia 2018 21:32

Ja wam dam ADHD, robotny jestem człowiek, ot co.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 21:22
13 grudnia 2018 21:33

O rety, mam nadzieję, że ksiązki się odnalazły!

Z zakładką to ciężka sprawa, bo i socjaliści za śmierć opłacani byli czasem markami, ale równie dobrze bombę Stalagmita trzeba było czymś opłacić ;) 

zaloguj się by móc komentować


Kuldahrus @ainolatak 13 grudnia 2018 21:05
13 grudnia 2018 21:35

No tak. Bardzo krótko byłem, ale tak wyszło.

Miło było się znowu spotkać. Przy następnej okazji, myślę, że uda się dłużej porozmawiać.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 21:22
13 grudnia 2018 21:36

choć mam wrażenie, że do kasy Hohenzollernów z powrotem wróciły ;)

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @maria-ciszewska 13 grudnia 2018 21:26
13 grudnia 2018 21:38

Aha, ok. Zdawało mi się, że tu też, ale potwierdzam - Globalny Wieśniak to ten nick.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Wawrzyniec 13 grudnia 2018 21:30
13 grudnia 2018 21:42

To prawda, że wszystko w rękach Boga. Ale miejmy nadzieję, że do miłego zobaczenia.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 13 grudnia 2018 21:15
13 grudnia 2018 21:50

Opcja feniksa to ostateczność. Są jeszcze inne możliwości;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @maria-ciszewska 13 grudnia 2018 21:26
13 grudnia 2018 21:51

A to nawet lepiej, bo szybciej znajdę komentarze;-)

 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @ainolatak 13 grudnia 2018 21:36
13 grudnia 2018 21:53

Ciepło, ale nie gorąco. Jest i śmierć i, że tak powiem: protosocjaliści. Kasa póki co bezpieczna;-)

zaloguj się by móc komentować

valser @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 21:58

"A potem w miłym towarzystwie poszliśmy na kolację. Przy wielkim okrągłym stole siedzieli (wg wskazówek zegara): Pioter, ksiądz z Kanady, który zza oceanu zaopatruje swojego gdyńskiego biskupa w wydawnictwa Kliniki Języka, dr Gliwa, dr Kaczmarski, Valser, Wacek – Magazynier, Joanna, Agnieszka – Katalonia i moja skromna osoba. Potem dosiadł się jeszcze pan, który robił profesjonalne zdjęcia podczas wykładów."

Miedzy mna, a dr Kaczmarskim siedziala jeszcze Agnieszka z Paryza, drobna blondynka z dlugimi wlosami, a ten pan, ktory robil zdjecia to ma na imie Ireneusz.

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 22:07

Dzięki za uzupełnienie. Panią Agnieszkę przepraszam za pominięcie, ale to dlatego, że chyba się trochę później dosiadła, z p. Ireneuszem.

zaloguj się by móc komentować

valser @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 22:07
13 grudnia 2018 22:31

Chyba nie. To ja sie obok niej dosiadlem i z nia najdluzej rozmaiwalem, jesli nie liczyc konwersacji o whisky z dr. Kaczmarskim. On o whisky calkiem sporo wie i bardzo sensownie sie wypowiadal. Skonczylo sie na tym, ze polalem degustacyjna ilosc 25 letniego Glenfarclasa z mojej piersioweczki, zeby nie gadac jak slepy o kolorach.

https://www.masterofmalt.com/whiskies/glenfarclas-25-year-old-whisky/

Z Agnieszka rozmawialem glownie o francuskiej rewolucji i o tym, ze chcialbym kiedys pojechac do Paryza i zrobic swoj tour "sladami rewolucji", ale wychodzi na to, ze wiekszosc kluczowych miejsc, obiektow juz nie istnieje. Podzielila los Bastylii i teraz na tych miejscach sa pobudowane nowe rzeczy.

Tak czy inaczej - dla mnie to jest stosunkowo prosta sprawa. Z Zurichu TGV jedzie do Paryza 3,5 godziny. Wychodzi szybciej i taniej niz samolotem. Musze tylko wiedziec co chce zobaczyc, zeby sie nie wloczyc bez celu. Zdjecie pod wieza Ajfla nie wchodzi w gre.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 20:59
13 grudnia 2018 22:41

Noszę sobie tę relację w myśli. .niezwykły wyczyn. Dla mnie  jak wejście na koronę świata 

:)

 

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @jolanta-gancarz
13 grudnia 2018 23:33

Zazdraszczam, zazdraszczam i jeszcze raz zazdraszczam! Całego ad remu. 

Uff, Baranów to jeszcze dalej ode mnie... Może kiedyś cos się jednak uda.

:) Dzięki za relację!

zaloguj się by móc komentować

Paris @jolanta-gancarz
14 grudnia 2018 00:42

O la la...

... piekna relacja i pieknie ja sie czytalo... i piekne jest to, ze wszyscy Panstwo jestescie tak szczesliwi i tak bardzo zadowoleni z pobytu w Tlokinii  !!! 

Coz... dla takich chwil i wspomnien warto zyc  !!!

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @valser 13 grudnia 2018 22:31
14 grudnia 2018 07:19

Pani Maria Ciszewska, która zadawała ciekawe pytania prelegentom i towarzyszyła nam dzielnie wraz z Joanną już od magicznego Gołuchowa, zaraz obok również siedziała. Tyle wrażeń i osób, że relacje można uzupełniać i uzupełniać :)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @jolanta-gancarz 13 grudnia 2018 21:50
14 grudnia 2018 07:19

i wracamy do prof. Tryjanowskiego, a raczej do stworzenia boskiego, dziękuję

zaloguj się by móc komentować

bolek @jolanta-gancarz
14 grudnia 2018 10:43

Super Relacja! :)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Maryla-Sztajer 13 grudnia 2018 22:41
14 grudnia 2018 10:43

No nie było tak źle. Najważniejsze, to się zdecydować i zgłosić. Potem już jakoś leci;-)

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @KOSSOBOR 13 grudnia 2018 23:33
14 grudnia 2018 10:48

Wbrew pozorom Polska nie jest taka wielka (niestety), a komunikacja raczej nieźle działa. Można sobie na przedwiośniu zrobić kilkudniowy urlop, z plenerem w Sandomierzu;-)). Wtedy czas przejazdu nie jest tak nieproporcjonalnie długi w stosunku do czasu trwania konferencji. Pałac w Baranowie jest piękny, ale cała okolica warta dłuższego zwiedzania. Oprócz Sandomierza, taka np. Koprzywnica...

Grunt to szybka decyzja i wytrwanie w niej;-))

Może jednak do zobaczenia w Baranowie?

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Paris 14 grudnia 2018 00:42
14 grudnia 2018 10:50

Bardzo dziękuję. Takie wydarzenie to najlepsza metoda ładowania akumulatorów. Ideowo - emocjonalnych. Polecam na przyszłość;-)

zaloguj się by móc komentować


jolanta-gancarz @ainolatak 14 grudnia 2018 07:19
14 grudnia 2018 10:51

No mogłam wybrać jeszcze tego bociana i żabę, ale to ograny temat. A tu taka zielona nadzieja;-) Trzymaj się!

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @valser 13 grudnia 2018 22:31
14 grudnia 2018 15:17

> Skonczylo sie na tym, ze polalem degustacyjna ilosc 25 letniego Glenfarclasa z mojej piersioweczki, zeby nie gadac jak slepy o kolorach.

 

Z tego wniosek, że dobrze jest być mądrym Panem Profesorem i przypadkiem czy specjalnie znaleźć się koło Pana Valsera, a jeszcze lepiej być ładną dziewczyną.

zaloguj się by móc komentować

Brzoza @jolanta-gancarz 14 grudnia 2018 10:48
14 grudnia 2018 15:18

> Wbrew pozorom Polska nie jest taka wielka (niestety)

Niestety.

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ainolatak 13 grudnia 2018 19:17
14 grudnia 2018 21:50

To ja mam fankę? Nagle poczułem na sobie powagę odpowiedzialności. I to jeszecze autorka tak poważnych tekstów. Koniec z frywolnymi tekstami.

Czy to nie chodziło o pasek w audi? Pozdrawiam. 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Greenwatcher 14 grudnia 2018 21:50
14 grudnia 2018 22:25

ale frywolne teksty to jedne z moich ulubionych :)

tak, to o pasek tej mechanicznej smoczych chodziło, czyżbyśmy rozmawiali przy Panu?

zaloguj się by móc komentować

Greenwatcher @ainolatak 14 grudnia 2018 22:25
14 grudnia 2018 22:59

Ależ tak, dama i dwóch pomocnych gentelmanów. 

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @Greenwatcher 14 grudnia 2018 22:59
15 grudnia 2018 07:34

No to przyłapał Pan nas na wymknięciu się, żeby napić się dobrej kawy w restauracji i złapać oddech; Pan zatem to samo robił :) Wielka szkoda, że Pan nie dołączył.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @jolanta-gancarz
18 stycznia 2019 18:46

Fajny tekst, szliśmy łeb w łeb prawie że, ale nie miałem czasu wcześniej go przeczytać. Kto wie może by była szansa. Ale z tego powodu nie miałem czasu prawie na nic. Znowu mnie chcą wywalać. To już chyba taki nawyk. No i jeszcze raporty z egzaminów i ocena pracownika i pisanki. Ledwo mam czas na artykuł.  

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @jolanta-gancarz
18 stycznia 2019 19:03

I cała przyjemność transportowania Cię i poltkowania po mojej stronie. 

zaloguj się by móc komentować

jolanta-gancarz @Magazynier 18 stycznia 2019 18:46
18 stycznia 2019 19:51

Zaiste, refleks szachisty;-)))).

Ale wybaczam, bo wiem, w jakim kłebowisku żmij pracujesz. Wywalić się nie daj, póki nie znajdziesz czegoś lepszego. W razie czego, pamietając, że najlepsza obroną jest atak, powołuj się na prawa mniejszości (pewnie w babskim gronie pracujesz?), obronę przed mobbingiem, nietolerancją i mową nienawiści. Dlaczego tylko ta druga strona ma mieć do tych haseł wyłączność?

Cytując dzisiejszy tytuł Gospodarza: love, love, love, czyli zestaw "Mały faryzeusz"...

A tak poważnie, będę pamietać w modlitwie.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować