Grażka
Pamięci Charliego Garda, któremu nie pozwolono nawet dożyć pierwszych urodzin, a także przypomnianej dziś przez Toyaha Eluany Englaro oraz zapomnianej przez wielu Terri Schiavo i wszystkich bezimiennych ofiar bezduszności Nowego Wspaniałego Świata dedykuję tę opowieść...
Poproszono mnie jakiś czas temu o napisanie tekstu do pewnego katolickiego kwartalnika, bez narzucania tematu. Propozycja była tak zaskakująca, że przełamała nawet moją wrodzoną niechęć do przelewania swoich myśli na papier. Pozostał jeszcze problem o czym napisać.
I wtedy przyszło mi na myśl, żeby opowiedzieć historię prawdziwą... Do tego stopnia, że wszystkie fakty oraz imię bohaterki zostały zachowane bez zmian. Historię prawdziwą, a jednak diametralnie różną od tej z lansowanej nachalnie przed kilku laty piosenki „Grażka”.
Nie ukrywam bowiem, że podczas pisania ważną inspiracją stały się teksty Gabriela Maciejewskiego „Coryllusa”( http://coryllus.salon24.pl/525360,ludzie-i-atrapy) i Krzysztofa Osiejuka „Toyaha” (http://osiejuk.salon24.pl/525585,juma-sessions-prezentuje-domowe-melodie), którzy mówiąc kolokwialnie, „wzięli na warsztat” dziwaczny utwór równie dziwacznego zespołu, o prowokacyjnej nazwie „Domowe melodie” (http://www.tekstowo.pl/piosenka,domowe_melodie_1,grazka.html).
Chodziło im przede wszystkim o ukazanie nędzy polskich sfer muzycznych, które uciekają się do prymitywnego oszustwa, przedstawiając profesjonalnych wykonawców o wykształceniu muzycznym i aktorskim jako naturszczyków, co to gdzieś w przysłowiowym garażu nagrywają „to, co im w duszy gra”.
Ta manipulacja ma charakter nie tylko promowania „swoich wykonawców”, ale także pewnych treści, koniecznie obrazoburczych i w ich pojęciu „demaskatorskich”.
Mnie jednak przyszło wtedy do głowy, żeby wykorzystując słowa tej dziwnej piosenki opowiedzieć o innej Grażce...
***
Tak, z cynicznym uśmiechem, wyśpiewuje swoje kwestie niejaka Justyna Chowaniec, wokalistka zespołu Domowe melodie::
„Grażyna zrobiła dziecko,
a teraz chce je wywalić
ze swojego ciała
oddać komuś za nic.”
Dalej , jak u Hitchcocka, napięcie rośnie:
„Grażyna pochodzi z domu
gdzie młode się topiło.
Jej ojciec też utonął,
jak z matką w tango płynął.”
W ten sposób zostaje przedstawiona bohaterka tej upiornej ballady i jej środowisko, z najbliższą rodziną włącznie. Wszystko, aby usprawiedliwić i wytłumaczyć wypływające z powyższej charakterystyki dalsze działania tytułowej Grażki.
„Grażyna podjęła kroki
do czynu nieprawego.
Znalazła z ogłoszenia
doktora wybitnego.”
Mamy więc spójny obraz znanej głównie z mediów tzw. patologicznej rodziny...
A potem, żeby spotęgować szyderstwo, pojawiają się takie słowa:
„Lecz wcześniej u spowiedzi
się księdzu wypaplała,
a on do niej zza kratki
wychylił się i gada:
Grażka, Grażka
Weź przestań, bo do nieba nie pójdziesz.
Grażka, Grażka
Korzystaj, daj siebie unieść”.
Tu kończy się piosenka, a my nie wiemy do końca co stało się z Grażką i jej dzieckiem, choć szyderstwo i drwina w głosie wykonawców, porozumiewawcze uśmiechy, raczej nie pozostawiają wątpliwości...
Czas teraz na „moją” Grażkę .
***
Otóż Grażyna nie zrobiła dziecka, bo to domena mężczyzny.
Dzieci ma troje, dwóch dorosłych synów i od niedawna dorosłą w sensie metrykalnym córkę. Ma też męża. Kilka lat temu przekroczyła 40-dziestkę...
Powiecie: co to za historia. Całkiem zwyczajne życie. Jaki to ma związek z tytułową Grażką, poza imieniem, oczywiście?
No to posłuchajcie...
Kilkanaście lat temu Grażyna z mężem tworzyli zwyczajną rodzinę. Oboje pracowali, mieli kilkuletnich synów, starszy właśnie poszedł do szkoły.
Wkrótce urodziła im się upragniona córka, oczko w głowie całej rodziny. Dziewczynka chowała się świetnie i wspaniale rozwijała. Mając 9 miesięcy biegała już w chodziku po całym domu, gaworzyła po swojemu i do wszystkich się uśmiechała.
Młodzi rodzice dbali o zdrowie swoich dzieci, stosowali właściwe diety, utrzymywali stały kontakt z lekarzem, przestrzegali wszystkich terminów szczepień, oczywiście po wcześniejszych konsultacjach lekarskich.
Tak było również tej zimy, kiedy w naszej okolicy szalała grypa, a mała córeczka Grażyny, w dziesiątym miesiącu życia miała zostać po raz trzeci zaszczepiona przeciw polio oraz DPT.
Lekarz w ośrodku nie widział przeciwwskazań, dziecko zbadał i uznał za zdrowe, więc szczepionkę podano.
I tu dopiero powinna zacząć się nasza historia, ale skoro w piosence scharakteryzowano środowisko domowe Grażki, to i nam chyba wolno było...
Muszę jeszcze dodać, że wszystko dzieje się na wsi, kilkanaście kilometrów od dużego, starego wojewódzkiego miasta, ważnego ośrodka akademickiego, z licznymi szpitalami, w tym kilkoma o co najmniej ogólnopolskiej renomie, a także z najstarszą uczelnią medyczną w kraju...
Wkrótce po szczepieniu dziewczynka zaczyna zdradzać pierwsze objawy choroby: pojawia się gorączka, osłabienie, brak apetytu. Wezwany lekarz stwierdza przeziębienie, przepisuje jakieś leki, uspokaja rodziców i odjeżdża.
Niestety, leki nie działają. Stan dziecka się pogarsza, jest niedziela, więc rodzice wzywają pogotowie. Lekarz twierdzi, że wszystko jest w porządku, rodzice niepotrzebnie panikują, leki po prostu nie zdążyły jeszcze zadziałać (na wszelki wypadek zwiększa dawkę), trzeba uzbroić się w cierpliwość...
Następnego dnia (poniedziałek) dziewczynka ma już 40 stopni gorączki, leci przez ręce, traci przytomność. Przerażeni rodzice dzwonią do znajomej lekarki, która pracuje w słynnej dziecięcej klinice, ale ta ma akurat dyżur, więc radzi natychmiast jechać do szpitala.
Na szczęście mają samochód i szybko trafiają na oddział najpierw swojego rejonowego szpitala, a potem do owej słynnej kliniki dziecięcej.
Za każdym razem słyszą: „jak można było tak zaniedbać dziecko!”
Nikt nie chce wierzyć, że w ciągu trzech dni badało dziewczynkę dwóch lekarzy, a trzeci konsultował telefonicznie.
Wkrótce słyszą diagnozę: zespół Rey’a!
Nikt z nas wcześniej tej nazwy nie słyszał, zaczyna się „burza mózgów”, wertowanie książek, konsultacje ze znajomymi lekarzami (w tym czasie na naszej wsi tylko nieliczni mieli telefony, o Internecie można było sobie pomarzyć).
Dziecko z zapaleniem płuc, nerek, wątroby oraz mózgu (bo zespól Reya to zespól objawów towarzyszących ogólnej sepsie) trafia do trzeciego już szpitala...
Cały czas towarzyszą jej rodzice, zmieniając się co kilka dni, bo w domu są przecież mali chłopcy, a choć rodzina (dziadkowie, ciocie, starsi kuzyni) pomaga jak może, przecież nic nie zastąpi mamy.
Grażyna żyje jak w transie: dom – szpital - kościół, dom – szpital - kościół...
Mijają kolejne tygodnie, stan córeczki się stabilizuje, stan zapalny powoli mija. Wkrótce okazuje się, że dziewczynka jest jedynym dzieckiem w całym regionie, które w tamtym czasie przeżyło mimo wystąpienia pełnoobjawowego zespołu Reya. Dla lekarzy jest to również szok i sami do końca nie wiedzą, jak postępować dalej. Mała staje się w pewnym sensie królikiem doświadczalnym...
Po trzech miesiącach walki o życie, dziewczynka wraca do domu ( oddycha samodzielnie, przełyka płyny i papki).
***
Stan zapalny minął, ale pozostawił trwałe ślady. Lekarze nie dają wielkiej nadziei: EEG jest płaskie, uszkodzenie mózgu będzie prawdopodobnie nieodwracalne.
Nikt nie chce w to wierzyć, wydaje się, że młody organizm przezwycięży wszystko, a Pan Bóg ulituje się nad tak kochającą się rodziną.
Trwają msze, modlitwy, ale także wizyty u przyjmujących w kościołach uzdrowicieli.
Mijają kolejne miesiące. dziewczynka rośnie, w pewnym sensie nabiera sił, ale w przypadku najdrobniejszej infekcji musi wracać do szpitala (tego trzeciego, gdzie rodzice spotkali się z tak niezwykłym zaangażowaniem lekarzy, zwłaszcza samego ordynatora, że powoli zapominają o wcześniejszych „medycznych” traumach).
Pobyt w szpitalu jest konieczny, ponieważ choremu dziecku trzeba podawać tlen, odciągać flegmę, karmić dożylnie, robić lewatywę.
Czasem trzeba też zmienić nie działający na dłuższą metę lek antyspastyczny, bo wskutek przebytego zapalenia mózgu małe ciałko dziewczynki targane jest straszliwie bolesnymi skurczami mięśni, powodującymi niemożliwe do opanowania bez silnych środków neurologicznych ogromne naprężenia całego ciała.
Kiedy mijają najgorsze skutki kolejnych infekcji, ku radości rodziców mała wraca do domu (z czasem Grażyna nauczy się obsługiwać specjalny inhalator, aparat tlenowy, a nawet zakładać sondę do żołądka, co pozwoli ograniczyć wizyty w szpitalu do niezbędnego minimum).
Po którymś z pobytów w szpitalu dziecko zostaje skierowane na konsultacje do wielkiej sławy w dziedzinie rehabilitacji neurologicznych.
Rodzice słyszą wówczas, że choroba córki została prawdopodobnie spowodowana podaniem wadliwej szczepionki przeciw Polio, w dodatku w nieodpowiednim czasie zagrożenia epidemią grypy!
Zmęczeni walką o zdrowie i życie córki nigdy tej informacji nie wykorzystują.
Sami starają się zapewnić swojej rodzinie środki niezbędne do życia.
A staje się to coraz trudniejsze, bo Grażyna, po wykorzystaniu urlopu wychowawczego w maksymalnym wymiarze, musi zrezygnować z pracy. Utrzymaniem pięcioosobowej rodziny z obłożnie chorym dzieckiem może zająć się tylko mąż.
Bierze więc dodatkowe prace, ale skutek jest taki, że coraz częściej całymi dniami nie ma go w domu. Wychowaniem dzieci i opieką nad małą zajmuje się więc Grażyna. Na szczęście w sąsiednim domu ma niezwykłą siostrę i jej rodzinę, dzięki czemu może w razie potrzeby liczyć na ich wszechstronną pomoc.
Sama zaś wykorzystuje swoją wiedzę i umiejętności, aby ulżyć mężowi.
Zdaje egzamin na prawo jazdy, aby móc szybko i samodzielnie załatwiać nie cierpiące zwłoki sprawy, walczy o środki i pomoc, które można uzyskać od powołanych do tego instytucji, użera się z bezdusznymi niekiedy urzędnikami...
Przez kilka pierwszych lat rodzice żyją jeszcze nadzieją, że choroba dziecka minie.
Kiedy jednak stan dziewczynki nie ulega poprawie, następuje stopniowe rozejście się postaw Grażyny i jej męża.
Ona, z każdym rokiem bardziej zmęczona, jednak twardo stąpa po ziemi, mądrze wychowując dorastających synów, dla których jest niekwestionowanym autorytetem, przyjacielem i doradcą. Dzięki matce chłopcy wyrastają na dojrzałych i odpowiedzialnych ludzi, którzy potrafią pogodzić studia dzienne na poważnych kierunkach, z pracą, aby odciążyć domowy budżet. Pomagając w domowych obowiązkach mają też czas na swoje zainteresowania (chór, zespół rockowy, teatr, piłka) oraz kontakty z przyjaciółmi i normalne studenckie życie.
Tymczasem On powoli ogranicza swoją rolę męża i ojca do funkcji dostarczyciela pieniędzy, z czasem coraz skromniejszych. Dla domowników powoli staje się lokatorem, który wychodzi kiedy chce, wraca kiedy chce, robi to, co chce, nie poczuwając się do jakiejkolwiek więzi emocjonalnej, ani współodpowiedzialności za los najbliższych, z którymi dzieli mieszkanie. Odsunął się też od Kościoła i praktyk religijnych.
Ta sprawa boli Grażynę najbardziej, zwłaszcza, że kiedyś byli naprawdę partnerami, tworzącymi małą, domową wspólnotę.
Niestety wszelkie próby porozumienia okazują się niemożliwe, zwłaszcza, że w którymś momencie na scenę wkracza alkohol, jako lekarstwo na męskie upokorzenia, jakimi dla Niego okazują się siła, duma, odwaga i determinacja żony!
Bo Grażyna w tym wszystkim zachowuje taką godność i energię, a przy tym pogodę ducha i głęboką wiarę w Boga oraz ludzką dobroć, że wszędzie spotyka się z prawdziwą życzliwością szacunkiem i pomocą.
Ponieważ jakiś czas temu w naszej wsi podłączyli wreszcie Internet, Grażyna korzysta z jego dobrodziejstw, aby dotrzeć do ludzi oraz organizacji, które mogą jej być pomocne.
W ten sposób trafia pod opiekę Domowego Hospicjum dla Dzieci, które zapewnia pomoc medyczną (bezpłatne domowe wizyty lekarskie, stałą opiekę pielęgniarki i rehabilitantki, dostęp do niezbędnego przy obłożnie chorym sprzętu, np. specjalnego łóżka z materacem przeciwodleżynowym, czy też częściową refundację pampersów, leków itp.), a także codzienną rehabilitację córki. Może wówczas wyjść z domu, żeby załatwić niezbędne sprawy.
Dziś dziewczynka jest już dorosła, co zostało potwierdzone do niczego nieprzydatnym dowodem osobistym, ponieważ ze względów oczywistych, z chwilą osiągnięcia pełnoletniości, musiała zostać ubezwłasnowolniona.
Przykuta do łóżka, jest bowiem całkowicie zdana na matkę.
Kilka lat temu wkroczyła w okres dojrzewania, ze wszystkimi tego biologicznymi konsekwencjami...
Nie potrafi sama usiąść, nie mówi, czasem głośno się śmieje, czasem pokrzykuje...Grażyna przytula ją wówczas i obsypuje pocałunkami.
Dziewczynka ma piękne, gęste, ciemne włosy i szare, duże oczy, jest wysoka ( a raczej długa, bo to przecież dziecko leżące), dla szczupłej kobiety trudna do podniesienia, bo bezwładna, o długich, niemal pozbawionych mięśni nogach...
Żeby ją zanieść do wanny, posadzić na wózek, albo zawieźć na specjalistyczne badania, Grażyna musiała do niedawna korzystać z pomocy synów. Teraz, dzięki własnej determinacji i pomocy dobrych ludzi, udało się wyremontować mieszkanie, przystosowując je na potrzeby obłożnie chorej, dorosłej córki. Dźwigania nie da się jednak całkiem wyeliminować, więc coraz częściej doskwiera jej ból kręgosłupa...
Gdybyście Ją jednak zobaczyli w kościele obok synów, pomyślelibyście, że to ich starsza siostra. Bo Grażyna nigdy nie kreowała się na skrzywdzoną, obrażoną na los ofiarę.
To piękna, zadbana, zgrabna i atrakcyjna kobieta, potrafiąca mówić o swojej sytuacji z pewnym ironicznym dystansem. Zachowała duże poczucie humoru, a przede wszystkim żywą wiarę i płynące z niej zasady moralne, które przekazała dzieciom.
Kilka lat temu, dzięki pomocy kapłanów z Hospicjum, dziewczynka przystąpiła do Pierwszej Komunii Św., przyjęła też sakrament chorych.
Co jakiś czas, za zgodą biskupa, w jej domu ksiądz odprawia mszę św. dla najbliższych, z Eucharystią dla chorej pod postacią wina (dziewczynka przełyka tylko płyny i papki).
To bardzo wzruszająca uroczystość.
Ponieważ sprawy materialne w jej sytuacji są bardzo istotne, jakiś czas temu udało się Grażynie wywalczyć utworzenie specjalnego subkonta w ramach pewnej fundacji, dzięki czemu można przekazywać 1% podatku dla dziewczynki.
Teraz swoim doświadczeniem i wiedzą o sposobach zdobywania środków na opiekę i leczenie chorego dziecka Grażyna dzieli się chętnie z innymi potrzebującymi. Dzięki niej niejedna mniej zaradna rodzina otrzymała należną jej pomoc.
A kiedy ma trochę wolnego czasu, spotyka się ze znajomymi, którzy chętnie odwiedzają ją w domu, skuszeni perspektywą głębokich rozmów o życiu, wierze, sprawach ostatecznych.
Bo Grażyna, która z wykształcenia jest teologiem (była świecką katechetką), podczas domowych zajęć słucha przez Internet nie tylko muzyki, ale i tzw. konferencji, czyli kazań wybitnych księży, objaśniających prawdy wiary lub zasady moralne...
Jest jednym z niewielu znanych mi ludzi, żyjących na co dzień, w tak trudnej sytuacji, zgodnie ze swoimi głębokimi przekonaniami. Nie raz swoim przykładem pomaga innym podejmować decyzję. Bo verba docent, sed exempla trahunt.
Przy tym wszystkim jest stuprocentową kobietą, która lubi się modnie ubrać i atrakcyjnie wyglądać. Ponieważ nie zawsze może na dłużej wyjść z domu, dlatego czasem przychodzi do niej znajoma fryzjerka, żeby mamę i córkę „zrobić na bóstwo”.
Taka jest moja przyjaciólka Grażka... Czy ktoś kiedyś napisze o niej piosenkę?
tagi:
![]() |
jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 11:40 |
Komentarze:
![]() |
Singleton @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 12:38 |
Piękna historia. Dziękuję.
![]() |
jestnadzieja @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 12:59 |
Dech mi zaparlo. Pieknie napisane. Przekaz prosze moje usciski i zyczenia jeszcze wiecej sily dla pani Grazki, jej corki i wszystkich ludzi dobrej woli, ktorzy im pomagaja.
Przy tak pieknym tekscie zadna pop-piosenka juz pani Grazce niepotrzebna:)
Usmiecham sie przy okazji do milych pan z Hospicjum ktore -przez nikogo nie zaczepiane-same zatrzymaly sie przy drodze, gdzie czekalysmy na autobus, zeby zaproponowac podrzucenie do miasta (bo rozpoznaly Cie z twarzy, z innej wizyty u pani Grazki)
![]() |
Paris @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 13:08 |
Rzeczywiscie...
... niezwykla historia.
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 13:12 |
Piękna historia. Żal tylko, że jako państwo za mało wspomagamy Grażyny.
![]() |
Rozalia @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 14:38 |
Chmmm... A tatuś poszedł sobie?
|
KOSSOBOR @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 16:01 |
Zalogowałam się specjalnie, by coś napisać, ale... nie wiem, co napisać. Milknę.
![]() |
Rozalia @Grzeralts 31 lipca 2017 13:12 |
31 lipca 2017 16:35 |
Nasze państwo, szerokim gestem zbiera na takie cele podatki. Niestety w drugą stronę fundusze przepływają dużo trudniej. Bo przy okazji musi się pożywić biurokracja i różne mafie. No i niestety jest ryzyko, że państwo zechce sobie uzurpować prawa jak wobec Charliego Garda.
Lepiej więc kiedy w tak trudnej sytuacji życiowej pomaga rodzina, przyjaciele i zaangażowani osobiście specjaliści ze służby zdrowia. No i pomoc chwilowa, doraźna i w ogóle życzliwość, to jest to, czego potrzeba Grażkom, żeby nie czuły się osamotnione w dźwiganiu krzyża. Czasem wystarczy poczucie, że jest się asekurowanym, nawet niekoniecznie trzeba z pomocy korzystać. No i dawać Grażkom prawo do radości, ładnego wyglądu, poczucia szczęścia.
Wspaniale, że Grażka potrafiła wychować synów na dobrych ludzi. Jej córeczka na pewno bardzo ją kocha, kocha braci i wszystkich, którzy okazują rodzinie życzliwość.
********
... A szczepionki, zwłaszcza przymusowe, są... Nie będę się wyrażać.
![]() |
jolanta-gancarz @Singleton 31 lipca 2017 12:38 |
31 lipca 2017 16:49 |
Jak napisałam, historia prawdziwa. Takie świadectwo przeciw cywilizacji śmierci.
![]() |
Grzeralts @Rozalia 31 lipca 2017 16:35 |
31 lipca 2017 16:53 |
Sęk w tym, że to nieuczciwe. My, płatnicy podatków i składek NFZ, jesteśmy za takich ludzi odpowiedzialni. Rodzina, bliscy i życzliwi sa konieczni, ale nie mozna tego zwalać tylko na nich. Przynajmniej dopóki opieka zdrowotna jest publiczna i gwarantowana konstytucyjnie.
![]() |
jolanta-gancarz @jestnadzieja 31 lipca 2017 12:59 |
31 lipca 2017 16:56 |
Dziękuję za uznanie;-). Uściski i życzenia oczywiście przekażę, choć nie wiem, czy Grażyna ucieszyła by się, wiedząc że ją opisałam. Mam nadzieję, że mi wybaczy, jeśli sprawa się rypnie, mówiąc kolokwialnie.
Natomiast panie z Hospicjum właśnie takie są: uczynne, pomocne, ale bardzo konkretne i unikające ckliwych emocji. A Ty jesteś mimowolnym świadkiem, że ta historia nie jest zmyślona. Z tą propozycją podwiezienia to był taki palec Boży;-)))
![]() |
jolanta-gancarz @Grzeralts 31 lipca 2017 13:12 |
31 lipca 2017 17:01 |
W tej chwili problemem Grażyny nie jest brak pomocy ze strony państwa. Ten tekst napisłam, żeby pokazać, że choć to trudne, można nawet w dzisiejszym świecie wybrać życie.
![]() |
jolanta-gancarz @Rozalia 31 lipca 2017 14:38 |
31 lipca 2017 17:04 |
Jest tak jak napisałam. Odrębna monada...
![]() |
jolanta-gancarz @KOSSOBOR 31 lipca 2017 16:01 |
31 lipca 2017 17:08 |
Ja sama nie wiem, czy dobrze zrobiłam, wrzucając ten tekst i czy nie nadużyłam czyjegoś zaufania, opisując jego skomplikowaną sytuację rodzinną pod własnym nazwiskiem. Wydawało mi się jednak po dzisiejszym i tym sprzed kilku dni tekstach Toyaha, że świadectwo życia Grażyny jest bardzo ważnewobec tych strasznych przykładów zabójstw w swietle prawa.
![]() |
Rozalia @Grzeralts 31 lipca 2017 16:53 |
31 lipca 2017 17:12 |
Jest nieuczciwe, ale sytuację oceniam realistycznie i z wielką ostrożnością. Na szczęście są ludzie odwazniejsi ode mnie. Tacy, którzy jakoś się w tym gąszczu przepisów i obietnic potrafią poruszać.
O! I do tego potrzebna jest pomoc, bo nie każdy zaabsorbowany opieką nad chorym może sobie sam z takimi rzeczami poradzić, a często nawet widzi świat czarniejszym niż on jest faktycznie.
![]() |
Singleton @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 16:49 |
31 lipca 2017 17:14 |
Pozwole sobie rozesłać link do tej historii paru osobom, którym się ona może przypać. Kilku dla podtrzymania. Kilku do zmiany.
|
blackwoland @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 17:32 |
Dziękuję. Prawda jest piękna i urzekająca. Jest miłością.
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 17:01 |
31 lipca 2017 17:35 |
Oczywiście.
![]() |
Grzeralts @Rozalia 31 lipca 2017 17:12 |
31 lipca 2017 17:46 |
To świętość praktykowana. Nie można jej narzucić zadna ustawą.
![]() |
jolanta-gancarz @Singleton 31 lipca 2017 17:14 |
31 lipca 2017 17:58 |
Jeśli to ma komuś pomóc, to bardzo proszę.
![]() |
krzysztof-osiejuk @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 17:08 |
31 lipca 2017 18:03 |
Oczywiście że jest ważne. W końcu "ocalałeś nie po to aby żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo".
![]() |
jolanta-gancarz @blackwoland 31 lipca 2017 17:32 |
31 lipca 2017 18:04 |
Wobec cywilizacji śmierci bardzo nam potrzeba takich świadectw. Ludzi dobrych jest wbrew pozorom większość, tylko nie mają swoich hagiografów. Bo życie zgodne z zasadami i zarazem, mimo wszelkich przeciwieństw, udane, nie jest medialne. Co innego zło...
![]() |
jolanta-gancarz @krzysztof-osiejuk 31 lipca 2017 18:03 |
31 lipca 2017 18:06 |
Dziękuję za wsparcie.
![]() |
betacool @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 19:39 |
Dziwnym trafem tekst o pani Grażyna pojawia się tuż obok tekstu Toyaha. Uzupełnienie? klamra?podwójne memento?
![]() |
sigma1830 @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 18:04 |
31 lipca 2017 20:15 |
Piękne świadectwo. I przykład. Dziękuję.
![]() |
pink-panther @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 20:38 |
Piękna i smutna historia. Poświęcenie totalne. I niemożność uniesienia cierpienia własnego dziecka, może poczucie winy, niezgoda na cierpienie permanentne - mężczyzn. Na ogół rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym, zwłaszcza z ograniczeniami ruchowymi albo z Downem - są opuszczane przez ojców. To jest taki brak odpowiedzialności jak niepłacenie alimentów na własne dzieci po rozwodzie. Nowe zjawisko narastające w miarę jak Polacy odchodzą od Kościoła.
Dzięki za przypomnienie o wojnie totalnej z cywilizacją życia. I o heroicznej Miłości Matki.
![]() |
pink-panther @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 20:39 |
Piękna i smutna historia. Poświęcenie totalne. I niemożność uniesienia cierpienia własnego dziecka, może poczucie winy, niezgoda na cierpienie permanentne - mężczyzn. Na ogół rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym, zwłaszcza z ograniczeniami ruchowymi albo z Downem - są opuszczane przez ojców. To jest taki brak odpowiedzialności jak niepłacenie alimentów na własne dzieci po rozwodzie. Nowe zjawisko narastające w miarę jak Polacy odchodzą od Kościoła.
Dzięki za przypomnienie o wojnie totalnej z cywilizacją życia. I o heroicznej Miłości Matki.
![]() |
Niedzwiedzica @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 21:06 |
Za kazdym razem, za kazda szczepionka tak samo mna trzesie. A wlasciwie po kazdej historii bardziej. Napisze wiecej jak wyleze z emocji.
![]() |
BINOKLE @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 21:28 |
4-letnia córka sąsiada - zdiagnozowany autyzm, kuzynka przerwała szczepić syna gdy zaczął się jąkać, rodzice chłopca z przedszkola do którego uczęszcza córka 3 miesiące walczyli o to aby 2.5 letni syn ponownie zaczął chodzić (utracił koordynację po kolejnej szczepionce). Nie znam wielu ludzi z małymi dziećmi nie mniej jednak sytaucja jest dramatyczna. I ta cholerna beztroska lekarzy.
![]() |
jolanta-gancarz @betacool 31 lipca 2017 19:39 |
31 lipca 2017 21:45 |
Tekst wrzuciłam wkrótce po przeczytaniu Toyaha i poniekąd jego ostatnimi notkami zainspisrowana, więc może Parasol jakoś to skoordynował? Albo rzeczywiście dziwnym zrządzeniem losu, jeśli notki układane są chronologicznie (nie sprawdzałam), moja "wskoczyła" jako najwcześniejsza po Toyahu. Widocznie tak miało być, skoro nie ma przypadków...
![]() |
ainolatak @jolanta-gancarz |
31 lipca 2017 21:49 |
Tropicielko, dziękuję za tą poruszającą historię bohaterstwa Grażki. Trudno z tego ochłonąć, bo to są prawdziwe dramaty, o jakich większość ludzi w codziennym pędzie i skoncentrowaniu na sobie nie ma pojęcia, albo nie chce pamiętać.
Ona udowadnia, że trzeba zawsze, do końca kochać bezwarunkowo i nie poddawać się nigdy. Ale daje też nadzieję, że dobry Bóg nie zostawia w takich chwilach człowieka samego sobie, przeciwnie - otacza pomocnymi ludźmi.
![]() |
ainolatak @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 21:45 |
31 lipca 2017 21:51 |
nie ma przypadków, są tylko znaki
![]() |
jolanta-gancarz @pink-panther 31 lipca 2017 20:38 |
31 lipca 2017 22:06 |
Też mnie zastanawia ta zdolność wielu dzisiejszych mężczyzn do całkowitej alienacji z życia najbliższych w sytuacjach ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziecka (a czasem żony). Choć bywają też przykłady wielkiego poświęcenia ojców, którzy owdowieli i zostali sami z gromadką dzieci, często walcząc z bezdusznymi urzędasami o prawo do ich wychowywania.
Przypadek Grażyny jest trochę nietypowy, bo w pierwszych latach choroby córki mąż bardzo się angażował we wszystkie możliwe prace, łącznie z kilkudniowymi pobytami w szpitalu przy dziecku. Relacje zaczęły się psuć, kiedy okazało się, że nie ma szans na wyleczenie i odzyskanie sprawności przez córkę. To, co matkę hartowało i umacniało, ojca zniechęcało i odsuwało od rodziny. Najpierw była to ucieczka "w pracę", do pewnego momentu zrozumiała, dopóki nie stała się usprawiedliwieniem owej alienacji od rodziny i wszelkich obowiązków opiekuńczo - wychowawczych. A potem pojawił się jeszcze alkohol, który może nie jest w tej chwili największym problemem, ale w pewnym momencie doprowadził do całkowitego zerwania relacji, których mąż w żaden sposób nie stara się naprawić. Po prostu nie nadążył za życiem, w przeciwieństwie do swojej mądrej i dojrzałej zony, która na pewno z bólem, ale bez cierpiętnictwa, z pełną świadomością celu i poczuciem obowiązku, niesie swój krzyż. Dla mnie to jest święta kobieta.
![]() |
jolanta-gancarz @Niedzwiedzica 31 lipca 2017 21:06 |
31 lipca 2017 22:18 |
Mam dwóch wnuków i przy każdym szczepieniu drżałam ze strachu przed skutkami ubocznymi. Młodzi, niestety, żyją pod presją, często wywołaną przez lekarzy, nie mówiąc o dewastujących emocje reklamach szczepionek. Bo jak tu nie zrobić wszystkiego, żeby uchronić dziecko przed straszliwą chorobą, albo czymś ostatecznym? I często płacą ciężkie pieniądze, żeby jeszcze doszczepić dziecko poza obowiązkowy grafik. Przeciw pneumokokom, meningokokom, rotawirusom i innym, trudnym do wymówienia zarazkom... O skutkach ubocznych lekarze nie informują, bo na wszelki wypadek się ich nie rejestruje, albo inaczej klasyfikuje. To też jest element cywilizacji śmierci, bo odbiera się rodzicom możliwość mądrej decyzji, po rozpatrzeniu wszelkich możliwych konsekwencji szczepienia, lub nieszczepienia.
![]() |
jolanta-gancarz @BINOKLE 31 lipca 2017 21:28 |
31 lipca 2017 22:24 |
Beztroska, a czasem wręcz pazernośc lekarzy, jest porażająca! Często, oprócz obowiązkowych szczepień, stręczą jeszcze rodzicom różne dodatkowe, które niemal nieśmiertelność mają zapewnić... Trzeba się przecież wywiązać z umowy z firmą farmaceutyczną, która opłaciła wczasy w Tajlandii, albo karnawał w Rio.
![]() |
jolanta-gancarz @ainolatak 31 lipca 2017 21:49 |
31 lipca 2017 22:28 |
To prawda. Dobry Bóg nie zostawia człowieka samego, a my możemy być tymi pomocnymi ludźmi. Trzeba tylko szerzej otworzyć oczy, bo wokół nas jest pełno różnych Grażyn, nie zawsze tak silnych wiarą, jak moja koleżanka...
![]() |
Rozalia @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 22:06 |
31 lipca 2017 22:41 |
To raczej przypadek typowy. Mężowie, zarazem ojcowie chorych dzieci, walczą dopóki jest nadzieja, potem się separuja. Uciekają w nowy związek, albo w alkohol. Rodziny ich zwykle w tych wyborach wspierają: "Bo on nie mógł już patrzeć na to nieszczęście".
A może oni faktycznie nie mogą na to patrzeć? Ojcowie chcą być dumni z dzieci, a taki przypadek kwalifikuje ich do klęski. Matki kochają pomimo wszystko, ojcowie za coś. Ta zasada jest nawet dobra, bo ojcowie stawiają dzieciom wymagania. Dobra, dopóki nie trzeba się zderzyć z bardzo trudną sytuacją.
![]() |
Rozalia @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 22:18 |
31 lipca 2017 22:47 |
![]() |
jolanta-gancarz @Rozalia 31 lipca 2017 22:47 |
31 lipca 2017 23:14 |
Wstrząsające! I te kłamstwa, zacieranie śladów winy, żeby broń Boże nie ponieść konsekwencji... finansowej. A ci biedni ludzie muszą każdego dnia dźwigać skutki tej bezczelnej niefrasobliwości!
Na szczęście, w tym przypadku mąż okazał się mężczyzną i cały czas wspiera żonę.
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 22:06 |
1 sierpnia 2017 06:10 |
Tu dochodzi jeszcze jeden mechanizm psychologiczny - matka (niekoniecznie chorego dziecka) zawsze w jakimś stopniu przestaje być żoną. Mężczyzna ma taką biologię, że musi czuć się potrzebny swojej rodzinie. W dawnych czasach czuł się potrzebny domowi poza domem (walczył, polował, zdobywał). Dziś albo czuje, że jest potrzebny żonie i dzieciom, albo się wycofuje - możliwość realizacji tej potrzeby poza domem jest ograniczona.
![]() |
jolanta-gancarz @Grzeralts 1 sierpnia 2017 06:10 |
1 sierpnia 2017 08:34 |
I potem mamy te wyśmiewane dzisiaj "matki - Polki". Chociaż znam też przypadki "ojców - Polaków", co to się ze "złymi kobietami" ożenili...
![]() |
ewa-rembikowska @jolanta-gancarz |
1 sierpnia 2017 08:44 |
Szkoda, że koncerny farmaceutyczne są potężniejsze od państwa i to one narzucają reguły gry. Przecież w przypadku takich powikłań - prawo powinno być tak skonstruowane - by koszty utrzymania ofiary szczepionek - ponosił koncern a nie podatnicy a tym bardziej rodzina. Powinna być z zasądzana z urzędu dożywotnia renta płatna przez koncern i nie w wysokości 100 złotych. Skoro w Sejmie przeszła ustawa o obowiązkowych szczepieniach, to symetrycznie posłowie powinni przygotować ustawę o odszkodowaniach.
![]() |
jolanta-gancarz @jolanta-gancarz |
1 sierpnia 2017 09:08 |
Niestety, koncerny farmaceutyczne stoją ponad państwem i to nie tylko polskim, jak wynika z wrzuconego przez Rozalię filmu. A przypadki powikłań poszczepiennych są zamilczane albo kwalifikowane jako np. wady genetyczne. I udowodnienie związku między szczepieniem, a wystąpieniem choroby, zwłaszcza wobec skorumpowania większości lekarzy przez firmy farmaceutyczne, jest niemal niemożliwe. No i z pewnością wymaga środków i determinacji, których nie mają przytloczeni chorbą dziecka rodzice.
Jak napisałam, moja koleżanka nigdy wątku szczepionki jako przyczyny choroby córki nie podjęła, bo nie widziała sensu walki z podaną tylko przez jednego lekarza przyczyną (inni zwalali wszystko na aspirynę, której dziecko nigdy nie dostawało, ale przecież "pan doktor" zawsze wie lepiej), kiedy na codzień trzeba walczyć ze skutkami.
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz 1 sierpnia 2017 08:34 |
1 sierpnia 2017 09:19 |
To jest też kwestia hodowli maminsynków, w której mamy światowe osiągnięcia...
![]() |
Grzeralts @jolanta-gancarz 1 sierpnia 2017 09:08 |
1 sierpnia 2017 09:25 |
Udowodnienie takiego związku jest też statystycznie niemożliwe/bardzo trudne. Mamy wprawdzie całkiem niezłe papiery na związek tiomersalu z autyzmem. Ale inne odczyny poszczepienne mają nieznane przyczyny. Zespół Reye'a nie jest odczynem poszczepiennym, tylko związanym ze stosowaniem salicylanów (zawiera je np.popularny swego czasu Scorbolamid) - taka diagnoza w zasadzie nie daje szans na wystąpienie z roszczeniem.
![]() |
Rozalia @Grzeralts 1 sierpnia 2017 06:10 |
1 sierpnia 2017 11:52 |
Na pierwszym miejscu Bóg, na drugim mąż, na trzecim dzieci. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu wszystko jest na właściwym miejscu.
Niestety bardzo często kolejność jest odwrotna. Nie potrafię wymyśleć jaki powinien być stan idealny, żeby matki nie czuły przemożnej presji aby przejmować nad wszystkim kontrolę.
Matka, żona i kochanka w jednej osobie. W trudnej sytuacji życiowej, zwykle jako pierwszy więdnie trzeci element.
![]() |
BINOKLE @jolanta-gancarz 1 sierpnia 2017 09:08 |
1 sierpnia 2017 13:07 |
Czy decyzja o szczepieniu podejmowana przez rodziców nie jest wyrazem zwątpienia w Opatrzność. W zasadzie widziałbym tu kilka kwestii (nie jestem teologiem), tj. jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo, więc z momentem przyjscia na świat nie potrzebujemy być "ulepszani" szczepionką bo mamy wszystko co potrzebne. Można pociągnąć temat dalej - czy nie jest to pokłosie tzw. "świętego spokoju". Czy podświadomie nie ma w tym chęci ulepszenia czegoś co w oczach Boga doskonałe, a więc pycha. Ludzie nie stoją twardo na nogach, biorąc za prawdę objawioną to co sączy im reklama. Swoją i żony decyzję o nieszczepieniu dzieci uważam za jedną z trudniejszych jak również za jedną z bardziej fundamentalnych.
![]() |
ewa-rembikowska @jolanta-gancarz 1 sierpnia 2017 09:08 |
1 sierpnia 2017 13:14 |
Ponieważ właśnie trudne jest udowodnienie przed sądem związku przyczynowo skutkowego, to na pomoc powienien przyjść Sejm z ustawą. Twoja szczepionka - choroba - emerytura. Bez zbędnych dywagacji.
![]() |
Grzeralts @Rozalia 1 sierpnia 2017 11:52 |
1 sierpnia 2017 13:53 |
On więdnie naturalnie, taka biologia. Ale sama świadomość, że małżeństwo, czyli matka i ojciec są najpierw dla siebie nawzajem, a dopiero jako para są dla dzieci nie jest specjalnie powszechna. Eros potrzebny jest żeby dzieci mieć, agape, żeby je wychować.
|
KOSSOBOR @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 17:08 |
1 sierpnia 2017 14:13 |
Liczą się tylko historie prawdziwe. Gdyby co, to przeproś panią Grażynę i w naszym imieniu i... podziękuj /za nas/, że mogłaś nam to opisać. Tak więc i od Niej, i od Ciebie - to sa brylanty.
|
KOSSOBOR @ewa-rembikowska 1 sierpnia 2017 08:44 |
1 sierpnia 2017 14:19 |
Absolutnie tak! Ale miejmy świadomość, że to tylko protezowanie problemu. Zauważ, że nie ma żadnych wieści, by posółw obchodził temat - z wyjątkiem PRZYMUSU SZCZEPIEŃ. Co podpisał PAD jeszcze w drzwiach pałacu.
![]() |
Magazynier @jolanta-gancarz |
1 sierpnia 2017 15:51 |
Wielki szacunek dla pani Grażyny.
Te szczepienia to jakaś plaga. Pamiętam tę historię z podpisaniem nowelizacji ustawy o szczepieniach. Wkurzyłem się, ale pamiętam również, że w końcu odczytałem, że te zmienione fragmenty dotyczyły innych sposób finansowania. To była ustawa PO. Problem jednak polegał na tym, że PAD spotkał się ze stowarzyszeniem rodziców, którzy chcieli zastopować tę ustawę, czyli ograniczyć przymusowe szczepienia. Ale ani Pis ani PAD nie ruszyli tej sprawy, o ile pamiętam, do tej pory.
Lekarze zaś mają wykształcenie specjalistyczne, wąskie. Brak im syntezy i doświadczenia i konsekwencji prawnych. Mam wrażenie, że prawo, opartę o tę obecną wadliwą konstytucję, chroni prestiżowe korporacje.
![]() |
Magazynier @jolanta-gancarz |
1 sierpnia 2017 15:52 |
List w poczcie wewn.
![]() |
Magazynier @jolanta-gancarz |
1 sierpnia 2017 15:53 |
Ale tekst! Ale dyskusja!
![]() |
Singleton @BINOKLE 1 sierpnia 2017 13:07 |
1 sierpnia 2017 16:07 |
Czy podświadomie nie ma w tym chęci ulepszenia czegoś co w oczach Boga doskonałe, a więc pycha
Co jest doskonałe? Człowiek po grzechu pierworodnym? Precz z tymi herezjami. "Doskonali" to byli u katarów.
![]() |
ewa-rembikowska @KOSSOBOR 1 sierpnia 2017 14:19 |
1 sierpnia 2017 16:43 |
Ja wiem, że ustawy się kupuje, że są lobbyści. Moje rozważania są raczej teoretyczne w tych warunkach w jakich żyjemy. Z drugiej strony czasem jakiś poseł zaczyna drążyć temat, gdy na niego jakieś nieszczęście spadnie. Z trzeciej może jednak warto krzyczeć, że gdy dzieciak zachoruje w ciągu 36 godzin po podaniu szczepionki to z automatu ustawowo otrzymuje z rentę do końca życia z funduszu, na który obligatoryjnie co miesiąc koncerny wpłacają jakieś kwoty. Kurczę - jest tylu prawników, i to jest na pewno do przeprowadzenia, nawet jeśli te koncerny jakiś kwik by podniosły. Wówczas i szacunek dla władzy wzrósłby niepomiernie, co też jest nie do przecenienia.
![]() |
Singleton @KOSSOBOR 1 sierpnia 2017 14:19 |
1 sierpnia 2017 17:00 |
Gdyby nie przymusowe szczepienia, to ludzie dalej by się modlili jak dawniej "Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie".
A dzisiaj to nawet mało kto rozumie, o co chodzi z tym powietrzem, od którego Bóg ma zachować. Że to było "morowe powietrze", czyli zaraza. I bardziej się tego bano niż głodu, ognia i wojny, bo jak przeszła taka zaraza , to w wiosce i połowa ludzi mogła umrzeć. A kto z nas teraz widział gdzieś taką prawdziwą zarazę?
![]() |
Grzeralts @ewa-rembikowska 1 sierpnia 2017 16:43 |
1 sierpnia 2017 17:26 |
Sęk w tym, że to byłoby niezgodne z prawem (także naturalnym) - trzeba udowodnić związek przyczynowo-skutkowy między czyimś działaniem, a szkodą (domniemanie niewinności).
![]() |
Zadziorny-Mietek @ewa-rembikowska 1 sierpnia 2017 16:43 |
1 sierpnia 2017 17:31 |
Tzw. posłowie socjalistycznej III RP, niezależnie od barw partyjnych, nie są od tego, by masie ludowej miast i wsi coś ułatwiać, zabiegać o jakieś korzyści dla niej, albo przynajmniej nie szkodzić. Tzw. posłowie III RP są od tego by z w/w masy wyciskać pieniądze, tzn. okradać ją i rabować na wszelkie możliwe sposoby. Każde uchwalany przez nich przepis ma tylko i wyłącznie taki cel - kasa dla tzw. państwa. Jak najwięcej kasy i uprawnień dla władzy, nic więcej się nie liczy. Każde ich posunięcie legislacyjne - szczególnie takie, które ubrali w szaty dobra powinno więc być traktowane przez nas - masę, z najwyższą nieufnością i podejrzliwością. Nie jesteśmy niewolnikami raz wrzuconej do urny wyborczej kartki z krzyżykiem w prostokącie - głosu oddanego na jednego czy drugiego barana, choćby wręcz dławił się od patriotycznych frazesów.
|
KOSSOBOR @Singleton 1 sierpnia 2017 17:00 |
1 sierpnia 2017 19:33 |
Nie ma sensu tak zataczać się od płota do płota.
|
KOSSOBOR @Zadziorny-Mietek 1 sierpnia 2017 17:31 |
1 sierpnia 2017 19:34 |
W punkt.
![]() |
Trzy-Krainy @jolanta-gancarz 31 lipca 2017 21:45 |
1 sierpnia 2017 19:55 |
"jakiś czas temu udało się Grażynie wywalczyć utworzenie specjalnego subkonta w ramach pewnej fundacji, dzięki czemu można przekazywać 1% podatku dla dziewczynki".
Pani Jolanto, dziękuję za piękny tekst. Czy mógłbym prosić o dane tego subkonta? - na mój email.
Bóg zapłać.
![]() |
BINOKLE @Singleton 1 sierpnia 2017 16:07 |
1 sierpnia 2017 23:17 |
Jak rozumiem szczepionka sprawę "niedoskonałego" stworzenia podnosi na wyższy poziom. Czy to pan miał na myśli?
![]() |
jolanta-gancarz @Magazynier 1 sierpnia 2017 15:52 |
1 sierpnia 2017 23:32 |
Poszła odpowiedź na PW;-)
![]() |
jolanta-gancarz @Trzy-Krainy 1 sierpnia 2017 19:55 |
1 sierpnia 2017 23:34 |
To ja dziękuję za uznanie. Wszystkie informacje (link) podałam w mailu na poczcie wewnętrznej.
![]() |
jolanta-gancarz @jolanta-gancarz |
1 sierpnia 2017 23:39 |
Przepraszam wszystkich, którym nie odpowiedziałam na komentarze, ale dzisiejszy i jutrzejszy dzień "organizują" mi wnuki (dwulatek i jego siedmiomiesięczny brat). Po takich zajęciach, tuż przed północą, mogę tylko powiedzieć: dobranoc;-)
![]() |
Zadziorny-Mietek @KOSSOBOR 1 sierpnia 2017 19:34 |
1 sierpnia 2017 23:48 |
Niestety jest tak, że większość ludzi omamionych przez socjaldemokraturę czuje się niewolnikami oddanego przez siebie głosu w tzw. wyborach. To chyba dość skomplikowana z psychologicznego punktu widzenia sprawa (lęk przed przyznaniem się do błędu, dysonans poznawczy), lecz jest bezlitośnie wykorzystywana przez klasę próżniaczą. I tak, ludzie będący gorącymi i oddanymi zwolennikami jakiejś partii politycznej w ogóle nie uzmysławiają sobie, że to oni właśnie są pierwszym, głównym i zasadniczym celem i przedmiotem propagandy oraz manipulacji uprawianej przez tę partię, a nie tzw. polityczni przeciwnicy.